22.06.2013

Rozdział Pierwszy (II)

Pomieszczenie było po brzegi wypełnione nastolatkami. Wszyscy bawili się, ruszając w rytm muzyki, rozmawiając, śmiejąc się. Tylko jedna osoba siedziała przy barze i popijała drinka, na którego namówiła ją przyjaciółka. Jej długie, brązowe włosy spływały falami po nagich plecach. Kąciki ust wygięte w dół i nieobecne oczy szkliły się, co dodawało jej twarzy uroku. Wzięła kolejny łyk zimnego napoju i jak za każdym razem oblizała usta, pozbawiając je resztki błyszczyku. Odchrząknęła, kiedy zauważyła, że przygląda się jej dwójka nieznanych mężczyzn. Odstawiła szklankę i wstała, po czym weszła w roztańczony tłum. Przeciskała się między parami i szukała kogoś znajomego, z kim przyszła, jednak nigdzie nie mogła dostrzec nikogo ze swojej paczki. Po jakimś czasie zatrzymała się, a że puszczono właśnie jedną z jej ulubionych piosenek, zaczęła poruszać ciałem w jej rytmie. Nie przeszkadzało jej, że w tłumie tylko ona nie ma pary. Ostatnio zdanie innych w ogóle straciło dla niej jakiekolwiek znaczenie. Wczuła się w to na tyle, że nie zauważyła jak para rąk obejmuje ja w talii. Dopiero kiedy czyjś podbródek spoczął na jej ramieniu, "obudziła się". Jej serce od razu zaczęło szybciej bić i właśnie miała uciec, kiedy poczuła znajome perfumy. Lekko uchyliła usta i spojrzała na dłonie na jej brzuchu, które także wydawały się znajome. Zaczerpnęła powietrza i przymknęła oczy. Niepewnie i powoli obróciła się przodem do partnera, a kiedy ujrzała jego twarz, po zaróżowionym policzku spłynęła łza.
- Justin.... - udało jej się tylko szepnąć i choć w środku piszczała, krzyczała i skakała - na zewnątrz trwała w takim szoku, że nie mogła nic więcej powiedzieć, a nawet się poruszyć.
Szatyn nie przestawał tańczyć, a na jego twarzy gościł lekki uśmiech, który Miley tak kochała. Charakterystycznie oblizał usta, na które wzrok przeniosła brunetka. Oddychała wolno i głęboko i zdawało się, że tylko to ratuje ją od omdlenie, a także silne dłonie ukochanego, którymi była podtrzymywana.
- Cześć, ślicznotko. - zaśmiał się cicho i przycisnął do siebie dziewczynę, przez co ich ciała teraz zupełnie się stykały, pasowały do siebie idealnie. Justin lekko wzruszył ramionami, przechylając głowę i przez chwilę patrzył w brązowe oczy, które były także wpatrzone w niego. Schylił się i miał własnie złączyć ich wargi, na co brunetka była już w pełni gotowa...

Zerwałam się, głośno dysząc. Po moim czole spływały kropelki potu, a serce biło nienaturalnie szybko. Przetarłam czoło i rozejrzałam się po ciemnym pokoju, po czym zerknęłam na Chrisa, leżącego obok. Jego dłoń leżała na moim brzuchu, więc powoli ją ściągnęłam, ponieważ nie chciałam go obudzić. Wstałam i na palcach przeszłam do łazienki obok. Jasne światło uderzyło w moje oczy, przez co szybko spuściłam wzrok. Kiedy wreszcie przyzwyczaiłam się do jasności, podeszłam do lustra. Mój oddech nadal nie był stabilny, czerwone policzki, nie wspominając nawet o mojej fryzurze. Oparłam się o umywalkę i odkręciłam wodę, którą najpierw polałam moje dłonie, a później zmoczyłam twarz, co od razu mnie orzeźwiło. Już od paru dni miałam tego typu sny, nie było to żadną przyjemnością. Co dzień budzę się w nocy i cierpię, bo ja naprawdę nie potrafię o tym wszystkim zapomnieć. Do dziś mam przed oczami obrazy z tamtej nocy. Gdyby ktoś kazał mi opisać każdego z tych mężczyzn, umiałabym powiedzieć każdy szczegół. Ten cały magazyn, broń, którą trzymałam i rana w nodze Ashley - najgorszy widok. 

Przetarłam jeszcze raz twarz, po czym odwróciłam się i ujrzałam bruneta, stojącego w progu. Patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem, wiedziałam, że się martwi, ale naprawdę nie musiał wstawać ze mną co noc. Mimo to zmusiłam twarz do ukazania lekkiego uśmiechu, który wkrótce został odwzajemniony. Podeszłam do chłopaka i bez słowa wtuliłam się w niego.
- Znowu zły sen? - spytał szeptem, gładząc mnie po plecach.
- Nie... nie wiem. - westchnęłam. Nie wiedziałam, czy to zły sen, czy może dobry. Prawdę mówiąc tęskniłam za Justinem, to nie tak, że już po paru dniach wymazałam go sobie z pamięci. On nadal tam gdzieś w mojej głowie daje o sobie znać, najczęściej w najmniej odpowiednich momentach. Bo nie da się tak po prostu zapomnieć o kimś, kto zrobił Ci taką krzywdę, a jednocześnie dalej go kochasz. To trudne, a zarazem uciążliwe, kiedy budzisz się w nocy i płaczesz z bezsilności, tęsknoty...
- Chodź do łóżka. - poczułam jak Chris zaciąga mnie z powrotem do pokoju, gasząc światło w łazience. Położyłam się na łóżku i ponownie wtuliłam w klatkę piersiową chłopaka. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, w końcu minął rok. Nie mieszkam już z Ashley, nie mieszkam w mieszkaniu i mam... mam nowego chłopaka. Sądzę, że Chris jest taką odskocznią od tego wszystkiego. Czuję się źle, bo nie wyobrażam sobie dalszego życia z nim, wiem, że mnie kocha, ale moje uczucie nie jest aż tak silne, jak jego. Mimo to jestem mu cholernie wdzięczna, bo jest ze mną do teraz i to między innymi dzięki niemu się jakoś pozbierałam, na zewnątrz... W środku byłam nadal przestraszona i czuję, że to nie minie zbyt szybko, o ile w ogóle minie. 
Uśmiechnęłam się, kiedy Chris zasnął, tak łatwo mu to przychodziło. Jego brzuch unosił się równomiernie, a razem z nim moja głowa. Westchnęłam i zamknęłam oczy, także próbując zasnąć. 

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Już nawet nie czuję, kiedy płaczę przez sen. To przerażające.

Podniosłam się i przetarłam zaspane oczy. Lekko zmarszczyłam nos, kiedy nigdzie nie mogłam dostrzec Chrisa. Zwykle nie był rannym ptaszkiem, więc to dość dziwne, że już nie było go w łóżku. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie, była dopiero 6:46. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i założyłam szlafrok.  Przechodząc przez korytarz, nie poczułam spalenizny ani dymu, co znaczyło, że Chris nie dobrał się do kuchenki, mimowolnie zachichotałam. Nie jestem nawet pewna, czy umie zrobić choćby jajecznicę, zupełnie sam.
Wchodząc do kuchni, zauważyłam sporą, żółtą kartkę przyklejoną do drzwi lodówki. Podeszłam do niej i oderwałam, po czym skupiłam się na napisanej na niej wiadomości.
"Musiałem pojechać do firmy ojca, przepraszam. Będę po południu, mam nadzieję, że dobrze spałaś." 
Uśmiechnęłam się, odkładając papier na blat. Zawsze był taki troskliwy i sądzę, że nienawidził, kiedy spędzałam poranki bez niego, to na swój sposób słodkie. 
Westchnęłam i otworzyłam lodówkę, z której wyciągnęłam mleko, natomiast w szafce obok znajdowały się moje ulubione płatki. Wsypałam ich trochę do niebieskiej miseczki i zalałam zimnym mlekiem. Z takim oto posiłkiem zasiadłam prze telewizorem plazmowym w salonie. Przełączałam po kolei programy, ale nie mogłam znaleźć nic, co na dłuższą chwilę złapałoby moją uwagę. W końcu poddałam się i zostawiłam jakiś kiepski serial, który zdarzało mi się obejrzeć urywkowo. 

Wyszłam spod prysznica, a kiedy dotknęłam mokrymi stopami zimnych płytek, moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Szybko owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra, przetarłam je dłonią. Przymknęłam oczy, przed którymi od razu pojawiła się postać, której miałam już dość. Uderzyłam o umywalkę i syknęłam, czując ból. Szybko wysuszyłam włosy, lekko się umalowałam i ubrałam, po czym wyszłam z pomieszczenia. Przechodząc przez korytarz, poczułam wibracje w kieszeni swoich szortów. Wyciągnęłam z nich białego iPhone'a, po czym przejechałam palcem po ekranie w celu odebrania rozmowy.

- Dzień dobry, księżniczko. Wyspałaś się? - usłyszałam po drugiej stronie, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. 
- Owszem, ale spotkałam się z ogromnym zawodem. - westchnęłam głośno, a kąciki moich ust nie zeszły nawet o mm. 
- A czym był spowodowany? - spytał, chociaż dobrze wiedział, o co mi chodziło. 
- Cóż... obudziłam się sama. - oznajmiłam, na co odpowiedziało mi krótkie westchnienie.
- Przepraszam. - odezwał się po chwili, na co ja natomiast ledwo powstrzymywałam śmiech. On cały czas brał moje słowa na poważnie, za każdym razem.
- No nie wiem, jak mi to wynagrodzisz. - zaczęłam głaskać się po brodzie, czekając na jego propozycje.
- Zobaczysz, kiedy przyjdę. Możemy gdzieś pojechać lub... zostać w domu. - byłam pewna, że w tym momencie poruszył brwiami. 
- W takim razie czekam z niecierpliwością. - zaśmiałam się i rozłączyłam, po czym odłożyłam iPhone'a na swoje miejsce. 
Przeczesałam dłonią jeszcze lekko wilgotne włosy i z zacieszem zeszłam po schodach, po czym usiadłam w salonie z laptopem na kolanach. Zaczęłam przeglądać najnowsze newsy, kiedy mój telefon znów dał o sobie znać. Jęknęłam i odłożyłam komputer na bok, odebrałam.
- Słucham? 
- Hej Miley! - od razu poznałam, że to Ashley. Dawno nie dzwoniła, ciekawe co ją do tego skłoniło.
- No cześć. - przywitałam ją, podnosząc się z sofy i przechodząc do kuchni. Otworzyłam lodówkę, z której wyciągnęłam sok pomarańczowy, nalałam go do szklanki i odłożyłam na miejsce na dolnej półce. 
- Masz może czas? - spytała, słyszałam, że była nieco rozweselona, ale nie domyślałam się, czemu.
- No... tak. A czemu pytasz? - zmarszczyłam czoło, biorąc łyk ulubionego napoju. Oblizałam usta i usiadłam przy blacie. - Huh? - pogoniłam ją.
- Nooooo, dawno nie spędzałyśmy razem czasu, więc pomyślałam, że może pójdziemy na jakieś zakupy czy coś. - oznajmiła, a ja westchnęłam cicho, nie chciałam, żeby usłyszała. Nie przepadałam za zakupami, a zakupy z Ashley były wyjątkowo... uciążliwe. Lata od sklepu do sklepu, nie idzie za nią nadążyć. 
- Wiesz, ja... - zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć.
- No proszę cię, no! Stęskniłam się! - powiedziała dziecinnym głosem, więc skinęłam głową i mruknęłam coś po nosem, co jak zwykle zlekceważyła.
- No dobrze! - wydusiłam w końcu, przewracając przy tym oczami. 
- Jupi! - klasnęła w dłonie, a ja kolejny już raz westchnęłam. - Będę za dziesięć minut, bo jestem niedaleko. Zbieraj się! - pogoniła i zakończyła połączenie, a ja ostatni raz wydałam z siebie głośne westchnienie, przeplatane z jękiem niechęci. Naprawdę nie chciało mi się latać po sklepach, ale faktycznie dawno nie spędzałyśmy razem czasu i w sumie ja także się za nią stęskniłam, więc to może nie jest taki zły pomysł. 

Dokładnie dziesięć minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Jak ona to robi? Zawsze punktualna co do minuty. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Ujrzałam uśmiechniętą blondynkę. Ubrana była w białą sukienkę, w pasie zapięła brązowy pasek idealnie pasujący do butów na niskiej koturnie. Wyglądała ślicznie. Podniosła z nosa czarne okulary i "przeleciała" mnie wzrokiem.
- Strasznie schudłaś. - oznajmiła na wstępie.
- Bez przesady, nie widziałyśmy się dwa tygodnie i to niecałe. - zaśmiałam się, zabierając z półki torebkę i opuściłam mieszkanie, zamykając je na klucz.
- No to musisz być na niezłej diecie, bo naprawdę wyglądasz szczuplej. - nie dawała za wygraną. To prawda, że ostatnio mało jadłam, ale większych efektów nie przyuważyłam, co oznacza, że musiało ich nie być.
- Oh, Ashley. - westchnęłam, zamykając za nami furtkę. Wsiadłyśmy do czarnego audi blondynki, która zajęła miejsce prowadzącego, ja natomiast siedzenie obok.
- Co tam u ciebie? Układa ci się z Chrisem? - spytała, wyjeżdżając na główną ulicę. 
- Jest ok, tak jak powinno. - odparłam, z lekkim uśmiechem, spoglądając na wyświetlasz iPhone'a. Była dopiero 12:14. 
- A jak... ty się masz? - odezwała się, zerkając na mnie. 
- Dobrze. - skłamałam. Nie chciałam jej zamartwiać moimi snami, w sumie nie było to nic strasznego. Bo każdy miewa koszmary, może nie tak często, ale ma. 
- Mhm. - chyba wyczuła, że niekoniecznie jest tak, jak mówię, ale zrozumiała, że nie chcę o tym mówić, co mnie uspokoiło. Jedyne czego mi brakowało, to śledztwo Ashley. Idealnie pasowała do pracy w policji. 
- Gdzie w ogóle jedziemy na te zakupy? Wiem, że do centrum, ale dokładniej? - starałam się zmienić temat.
- Jeszcze nie wiem, ale wiem, że szybko nie skończymy. - uśmiechnęła się, przyśpieszając. 
- Nie mam całego dnia. - wywróciłam oczami. 
- Jak zawsze, jak zawsze nie masz dla mnie czasu. Jesteś taka zajęta... - obie zaśmiałyśmy się w tym samym momencie. O tak, tego mi brakowało. 

Biegłam za Ashley jak głupia, trzymając w dłoniach głównie jej zakupy. Wyleciałam na plac główny, na którym o tej godzinie było naprawdę wiele ludzi. Przeciskałam się między przechodniami, ale w końcu się poddałam, straciłam ją z pola widzenia. Wyciągnęłam z kieszeni iPhone'a i próbowałam odblokować, ale szlag! Bateria mi padła. Mruknęłam coś pod nosem i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu blondynki. Miałam nadzieję, że za chwilę się obok mnie pojawi, chciałam już wracać do domu. Odkąd się tu zjawiłyśmy miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Może to jakaś paranoja, ale naprawdę nie chciałam zostawać sama. 
Przecisnęłam się do jakiejś wolnej ławki i położyłam na niej wszystkie torby. Weszłam na murek obok i ponownie zaczęłam przeczesywać spojrzeniem tłum ludzi, ale zamiast Ashley napotkałam coś innego. Piwne spojrzenie wlepione prosto we mnie. Moje serce się zatrzymało, a po chwili zaczęło bić nienaturalnie szybko. Uchyliłam lekko usta, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, straciłam z nim kontakt wzrokowy. Szybko zerwałam się z miejsca i łapiąc wszystkie torby, zaczęłam biec przed siebie. Nie minęło wiele czasu, kiedy znalazłam się w podziemiach galerii. Tu także było tłoczno, ale nie aż tak, jak na powierzchni. Nie zwracałam uwagi na zdziwione spojrzenia przechodniów, biegłam za piwnym spojrzeniem. Dobrze wiedziałam, do kogo należy i choć wydawało się to co najmniej niemożliwe, chciałam go złapać. 
Spojrzałam w boczną uliczkę i zauważyłam miodowe włosy, z których utworzono na żelu dobrze mi znaną fryzurę. Pobiegłam w tamtym kierunku, tu było już zupełnie pusto, słyszałam jedynie swoje szybkie kroki oraz głośny oddech. Stanęłam i zaczęłam się oglądać, kiedy ponownie napotkałam chłopaka w ciemnych rurkach, czarnym podkoszulku i granatowych suprach. Moje nogi same rzuciły się w bieg, skręciłam w jakiś zaułek i już myślałam, że go mam...
- Justin! - sapnęłam, łapiąc się ramienia. Spojrzałam w górę i zobaczyłam jakiegoś bruneta, w dodatku ubranego inaczej niż osoba, za którą biegłam. Szybko od niego odskoczyłam i zaczęłam się rozglądać. Nie wiem jakim cudem, znalazłam się na głównym parkingu. - Przepraszam. - szepnęłam i odeszłam w bok. Rozglądałam się, ale już nikogo nie zauważyłam.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą i odskoczyłam, na szczęście to była tylko Ashley. 
- Gdzieś ty była?! - krzyknęłam, co nieco ją zdziwiło.
- Znalazłam świetną wyprzedaż. Patrz, kupiłam Ci sukienkę. Tak rzadko w nich chodzisz... - oznajmiła, podając mi kolejną torbę.
- O... dziękuję. - spojrzałam do środka i zobaczyłam śliczną, turkusową sukienkę. Nie wiedziałam, jak długa była, ale ten odcień od razu mi się spodobał. - Jest śliczna. - przytuliłam przyjaciółkę, jednak dalej byłam przytłoczona tą całą sytuacją z "pościgiem". 
- Stało się coś? - spytała, kiedy szłyśmy do samochodu. Pokręciłam przecząco głową, na co ona tylko wzruszyła ramionami. Jak dobrze, że dzisiaj nie jest taka natarczywa...

Weszłam do domu, odłożyłam klucze na półkę pod lustrem, ściągnęłam buty i razem z torbami przeszłam do salonu. Dopiero teraz zauważyłam, że jest już 19:23. Jak to możliwe? Aż tyle nam zeszło? Westchnęłam, siadając na łóżku obok Chrisa.
- Ciężki dzień? - spytał, z szerokim uśmiechem na twarzy. Skinęłam głową i przytuliłam się do niego, nie wiedziałam, czy powiedzieć mu... - Chcesz coś zjeść? - spytał, gładząc mnie po plecach.
- Nie, jadłam na mieście. - skłamałam kolejny raz, ale nie byłam głodna, a gdybym tego nie powiedziała, wciskałby mi na siłę. 
- Na pewno? - upewnił się jeszcze, patrząc na mnie podejrzliwie. Kiwnęłam głową.
- Chris... - szepnęłam.
- Tak? 
- Mogę ci coś powiedzieć? Ale obiecaj, że nie weźmiesz mnie za szajbuskę. - spojrzałam na niego poważnym wzrokiem, a o tylko uśmiechnął się szerzej.
- Nie mogę tego obiecać. - pocałował mnie w policzek.
- Mówię poważnie... - nie odrywałam od niego wzroku. 
- No dobrze, dobrze. Nie będę się z ciebie śmiał. - pokazał znak przysięgi. Westchnęłam i podniosłam się, podciągając nogi pod tyłek. 
- Wiesz... zdaje mi się, że widziałam dzisiaj... - przerwałam, przymykając oczy. - Widziałam Justina. - dokończyłam, czekając jego reakcji.
- Ale to niemożliwe. - zmarszczył czoło. Faktycznie nie śmiał się, to dobrze.
- Wiem, co widziałam... - oblizałam usta, przewracając oczami. Sama wiem, że on powinien być teraz w więzieniu, ale uwierzcie, tych oczu nie da się pomylić...
- Może ci się przywidziało. Masz ostatnio te sny, trudny okres. To musi być to... Chodzi mi o to, że coś się z tobą ostatnio dzieje. - próbował ułożyć jakąś konkretną wypowiedź, ale coś mu nie wychodziło. Nie chciał mnie urazić...
- Ja wiem! - warknęłam, podnosząc się. - Po prostu nie wiem, co mi ostatnio jest. Chcę żeby to ustało, chcę żyć normalnie. - dodałam już nieco spokojniej.
- Wiem. - szepnął, wstając i obejmując  mnie w tali. - Przywidziało ci się, na pewno. - dodał po chwili wprost do mojego ucha, westchnęłam i skinęłam tylko głową. 
- Idę zrobić herbaty, dobrze? - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Tak, dzięki. - uśmiechnęłam się. On znał mnie na wylot, wiedział, że w takich sytuacjach zawsze pomaga herbata z cytryną. To było zabawne, ale także przerażające. Ta świadomość, że ktoś zna cię na wylot.
Z powrotem usiadłam na sofie i zabrałam mojego laptopa, którego w pośpiechu nawet nie wyłączyłam. Odświeżyłam stronę z newsami i zamarłam, widząc największy nagłówek. Przełknęłam głośno ślinę i kliknęłam, aby otworzyć artykuł. 
- Justin Bieber warunkowo został zwolniony z więzienia [...] - urwałam, uchylając usta. Więc jednak mi się nie przywidziało.

______________________________
Jest pierwszy rozdział drugiej części. 
Nudny (jak zwykle) i kiepsko napisany,
ale tak jakoś wzięło mnie na pisanie, bo miałam
dużo czasu:)) 
Co sądzicie? Domyślacie się, co się dalej stanie?

Pytania na asku, follownijcie twittera
i liczę na masę komentarzy.

KOCHAM ♥









16 komentarzy:

sweetxpancake pisze...

adafhtjf świetny. <3

Troublemaker pisze...

Świetne to jest! Czekam na następny ! :))

smile ∞ pisze...

hhzjsjsbsbbahzhz świetny czekam na nn <3

klaudusia pisze...

Masz talent dziewczyno ! Czekam na nn <3

Anonimowy pisze...

Boże to jest cudowne.<33

Anonimowy pisze...

pisz szybciej następny proszeeeeeeeeeee !!!!!!!

Anonimowy pisze...

Jak się cieszę ze już druga cześć ;-) Wspaniale , nie moge sie doczekać następnego <33

Anonimowy pisze...

Wow! Ostatnio mnie tu nie było, a tu wchodzę i bam, nowy rozdział :)Jejku, dużo się zmieniło w jej życiu, no a teraz jeszcze wyszedł Justin.. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) / Paulina.

breathe.justin pisze...

wiedziałam ze jej sie nie przywidzialo ciekawe jak dalej to sie wszystko potoczy. kurde nie moge sie doczekać czekam na NN #loff

Anonimowy pisze...

świtnyy..czekam na nn :)

Anonimowy pisze...

świetny czekam na nn :)

tiesesesto pisze...

khhfkhyhhjklfyghklhutfhkhjl JAKIE TO CZA-DO-WE. CHoć z tym wiezeniem i magazynem troche mi przypominalo Dangera, ale mniejsza ! :D <3 cudne! pisz dalej i dalej i dalej. + wpadnij :
shawty-jestes-wszystkim-czego-pragne.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałaś! OBY TAK DALEJ :))))

Anonimowy pisze...

djdhjjadhdjiog KOCHAM <33 z niecierpliwością czekam nn. :**
Tu jest też mój blog jak będziesz mieć czas zajrzyj. (: http://heartbreaker-back.blogspot.com/

JB pisze...

T- Wow... Ten rozdział tak jak i cały blog jest interesujący..
Nie mogę się doczekać NN ♥ Po prostu uzależniam się i codziennie sprawdzam po kilka razy czy nie ma nowego rozdziału
-----
Jeśli lubisz nadpobudliwego i chamskiego Justina, to zapraszam do siebie na doyoulovemejustin.blogspot.com
Jeśli wpadniesz i zostawisz komentarze dodam twojego bloga ba fanpaga.

Anonimowy pisze...

to jest niesamowite *.* kiedy kolejny rozdział? < 3