21.03.2013

Rozdział Czwarty




Przekręciłam kluczyk w zamku i mocno popchnęłam drzwi, które pod wpływem mojej siły uderzyły o kremową ścianę, zdrapując kawałki już starej farby. Rzuciłam na bok torebkę i spojrzałam na zegar. Była dokładnie 22:01. Odwróciłam się, za mną stał Brian. W jego spojrzeniu nie było nawet grama skruchy, czy żalu. Stał nieruchowo wpatrując się we mnie ze strachem, ale tym razem miał się czego bać. Położyłam dłonie na biodrach i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę. Stałam tak i patrzyłam na mojego brata bez słowa. 
- Miley... - zaczął niepewnie, drapiąc się po głowie. - Przepraszam, ale wiesz jak to jest w moim wieku... - mruknął odwracając wzrok. Naprawdę myślał, że taka wymówka choć trochę mnie udobrucha? Nie. Byłam zdenerwowana, zirytowana, a tym zdaniem jeszcze bardziej mnie rozwścieczył.
- Uważasz, że to dobra wymówka? - syknęłam. Oczy chłopaka się zaszkliły, co wcale nie sprawiało mi satysfakcji. Kochałam tego smarkacza i mniej więcej dlatego nie chciałam, żeby spieprzył sobie życie alkoholem i nałogami. Już wystarczyło, że nasz ojciec w to wpadł i cudem dał sobie z tym gównem radę. - W twoim wieku to powinieneś z kolegami na podwórku w piłkę grać, a nie chodzić na jakieś imprezy i z jakimiś kretynami pić alkohol. Dzięki temu wcale nie jesteś fajniejszy, jesteś głupszy. - warknęłam. - Ale co ja mogę zrobić? I tak mnie nie posłuchasz. Pamiętasz jak tata wracał zalany do domu? Też zaczął jako nastolatek, a potem pił coraz więcej. - powiedziałam oschle, a oczy Briana się zaszkliły. Przełknęłam ślinę i podeszłam do chłopaka, po czym mocno go przytuliłam. - Nie rób mi takich numerów. Naprawdę się martwiłam. - szepnęłam opierając brodę o głowę bruneta, a on tylko skinął głową. - Idź, umyj się i do spania. - uśmiechnęłam się lekko i uwolniłam go z uścisku. 
Odprowadziłam go wzrokiem, a kiedy zniknął za drzwiami łazienki, przeszłam do kuchni. Posłałam lekki uśmiech blondynce siedzącej na wysokim krześle przy blacie. Podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam sok pomarańczowy i wzięłam łyk prosto z kartonu.
- Mogło być lepiej. - usłyszałam ochrypnięty głos Ashley, przerzuciłam na nią swój wzrok. - Zawsze mógł się spić do nieprzytomności. - dodała i puściła do mnie oczko, a ja zaśmiałam się cicho.
- Nawet tak nie mów. Miałabym szlaban na oddychanie do końca życia. - zaśmiałam się ponownie i odstawiłam napój na miejsce, po czym oparłam się tyłem o blat i spojrzałam w dół, na swoje buty. - Nienawidzę, kiedy wywija mi takie numery. - mruknęłam.
- Nienawidzisz, kiedy pije alkohol, co sama często robisz. - uśmiechnęła się. Miała rację, ale ja miałam pewność, że to kontroluję... Z resztą, byłam pełnoletnia i mogłam, a on miał dopiero 14 lat i był rozpieszczonym smarkaczem. - Ale wiem, że to wszystko to z miłości. - przewróciła oczami, co wyglądało tak komicznie, że wywołało u mnie ponowny wybuch śmiechu. 
- Tak, tak. Oczywiście. - skwitowałam z uśmiechem i opuściłam pomieszczenie. Zajrzałam do pokoju Briana, tym razem miałam pewność, że chłopak leży w swoim łóżku. Przygryzłam dolną wargę, przymknęłam drzwi i skierowałam się do łazienki. 
~~~~~~~~~~
- Jeśli zostawię cię tu na pół godziny, nie będę tego żałowała? - spytałam patrząc na Briana i lekko unosząc jedną brew. Chłopak podniósł wzrok znad miski płatków i uśmiechnął się lekko.
- Tak. - odpowiedział krótko, po czym zaczął mieszać łyżką zawartość miski. Lekko skinęłam głową i zabierając torebkę z półeczki obok, wyszłam z mieszkania wraz z Ashley. Cały czas miałam wątpliwości, czy powinnam zostawiać go samego, ale sądząc po ty, co mu wczoraj powiedziałam, raczej nie zbierze mu się na głupoty. 
- Po co my tak właściwie idziemy? - odezwała się po chwili blondynka, a ja przewróciłam oczami. 
- Zaglądałaś dzisiaj do lodówki? - spytałam i uniosłam kąciki ust ku górze. - No właśnie. - dodałam, po czym wlepiłam wzrok przed siebie. W tym samym czasie zobaczyłam Chrisa z jakimś chłopakiem, który aktualnie stał do mnie tyłem. Odrzuciłam włosy za ramię, ponieważ ograniczały mi widoczność. - Hej Chris. - odezwałam się i przytuliłam przyjaciela. 
- Cześć dziewczyny. - odparł po chwili i uśmiechnął się szeroko w moją stronę. - Ah! - podrapał się po głowie. - Poznajcie się, to jest Justin. - mruknął i wskazał otwartą dłonią szatyna. Spojrzałam na niego i od razu rozpoznałam ten cwany uśmiech. 
- Cześć. - przywitał się i podał dłoń Ashley, jednak kiedy wystawił ją do mnie, odwróciłam się i spojrzałam na Chrisa. 
- Świetnie. - burknęłam. - My już niestety... - a może nie niestety. - musimy iść. - oznajmiłam i wyminęłam chłopaka, jednak czując jego dłoń na moim ramieniu, spojrzałam przez nie.
- Słuchaj Miley... - położył dłoń na karku i lekko się uśmiechnął. - Może chciałabyś... byście. - poprawił się spoglądając na zaciekawioną Ash. - Przyjść dzisiaj do mnie, robię taką małą imprezę i fajnie by było, jakbyście wpadły. - uśmiechnął się niepewnie. 
- Jasne. - wzruszyłam ramionami. 
- A Brian? - spytała blondynka lekko uchylając usta. 
- Jest duży. Zostanie w domu. - uśmiechnęłam się lekko. - A teraz naprawdę musimy iść. - oznajmiłam, po czym przytuliłam Chrisa na pożegnanie i odwróciłam się. 
~~~~~~~~~~
Ubrana w krótkie spodenki z wyciągniętymi kieszeniami, kremowy t-shirt i jeansową kamizelkę podeszłam do lustra. Powoli rozczesałam włosy i przemyłam twarz, po czym nałożyłam na nią lekki makijaż. Całość wyglądała nieźle, przejechałam błyszczykiem po ustach i opuściłam pomieszczenie z szerokim uśmiechem. 
- Pierwszy raz to ty musiałaś na mnie czekać. - zaśmiałam się widząc zniecierpliwioną blondynkę, siedzącą na krześle przy kuchennym blacie. 
- Bardzo śmieszne. - przewróciła oczami i schowała do kieszeni szortów telefon. - Idziemy? - spytała patrząc na mnie wyczekująco. Kiwnęłam głową. Właśnie miałam wychodzić, kiedy ktoś szarpnął mnie za nadgarstek. Westchnęłam głośno i spojrzałam na Briana, który patrzył na mnie, próbując mnie zmiększyć. 
- Mogę iść, proszę. - wymamrotał. - Nie chcę zostawać sam w domu... - dodał po chwili. Myślał, że weźmie mnie na te słodkie oczka? O nie, nie. Na mnie to nie działało, a odkąd powiedziałam, że powiem mamie o alkoholu, nie straszył mnie nią. 
- Nie. - odparłam oschle. - Będę o 23. Na razie. - mruknęłam, po czym opuściłam mieszkanie i wraz z Ashley zjechałam windą na parter. 
- Strasznie... chłodno go potraktowałaś. - oznajmiła blondynka, kiedy wsiadałyśmy do samochodu. Przewróciłam oczami i oparłam głowę o wygodne oparcie fotela. 
- Inaczej wejdzie mi na głowę. - odpowiedziałam i włączyłam radio. Resztę drogi przegadałyśmy o imprezie. Między innymi kto się na niej pojawi, Ashley miała nadzieję, że będzie tam Justin. Jeśli dobrze zrozumiałam, to bardzo jej się spodobał. Mówiła o nim cały czas i kiedy nie było już tematu wracał Justin. - Nareszcie. - burknęłam i wyskoczyłam z samochodu jak poparzona, co spowodowało, że opadł na mnie zdziwiony wzrok Ashley. Uśmiechnęłam się niewinnie i lekko wzruszyłam ramionami, po czym weszłam do domu Chrisa. Impreza trwała już w najlepsze, a ja przeciskałam się przez roztańczony tłum w poszukiwaniu przyjaciela. Kiedy ujrzałam go przy stole z alkoholem, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.  - Cześć Chris. - rzuciłam w plecy chłopaka.
- Hej. - odparł, kiedy się odwrócił. - Cieszę się, że wpadłaś. Ashley też jest? - spytał rozglądając się dookoła. No tak... Moja przyjaciółka przeważnie była ze mną, ale teraz gdzieś zniknęła. 
- Tak. Pewnie już kogoś wyrwała. - zaśmiałam się.
- Zapewne tak. No wiesz... Pójdę przywitać resztę gości, później pogadamy. - oznajmił i zniknął mi z oczu. Westchnęłam i wzięłam do ręki kubeczek z bliżej nie znanym mi napojem. Kiedy wzięłam łyk, zorientowałam się, że 4/5 całej zawartości to czysty alkohol. Skrzywiłam się i odstawiłam napój, rozejrzałam się dookoła. 
- Cześć Miley. - usłyszałam po chwili ochrypnięty, męski głos i spojrzałam w tamtą stronę. Lekko uchyliłam usta, kiedy zobaczyłam Justina i Ashley.
- Co on tu robi? - warknęłam, zaśmiał się. Tak po prostu się zaśmiał. - Co jest w tym takiego śmiesznego? - syknęłam w jego stronę poprawiając włosy. 
- Tak mnie nie lubisz, a nie masz ku temu żadnych powodów. - odparł obojętnie i wziął jeden z kubeczków stojących na stoliku, wypił jego zawartość na raz i odstawił pusty. 
- Nie mam? - spytałam kładąc dłonie na biodrach. 
- Nie masz. - wzruszył ramionami i posłał mi szeroki uśmiech, odsłaniając szereg zębów. Przewróciłam oczami i cicho "prychnęłam". 
- Dałeś mojemu bratu alkohol, po czym stwierdziłeś, że to nic i chciałeś jeszcze mnie namówić. - oznajmiłam patrząc gdzieś w bok. 
- Przecież to nic takiego. - zaśmiał się ponownie, a ja westchnęłam. Wiedziałam, że z nim nie mam o czym rozmawiać. On do wszystkiego podchodzi na luzie, nic go nie obchodzi. W przeciwieństwie do mnie. Może byłam trochę nudna... Nadopiekuńcza w pewnym stopniu, ale gdyby na świecie nie było takich ludzi, zapanowałby chaos. 
- Jasne. - burknęłam zakładając ręce na piersi i odwróciłam się. 
- Zatańczysz? - chłopak wyciągnął do mnie swoją dłoń. - No weź, nie daj się prosić. - zaśmiał się. 
- Ok. - wzruszyłam ramionami i podałam szatynowi dłoń. Idąc z nim na parkiet spojrzałam na Ashley, która nawe nie wiem kiedy, zniknęła gdzieś w tłumie. Kiedy Justin zarzucił sobie na szyję moje dłoń, a swoje usadowił na moich biodrach, zaczęłam ruszać się w rytm muzyki. Spojrzałam w jego oczy, które przypominały raczej fabrykę czekolady i uśmiechnęłam się lekko. Chłopak zmiejszył odległość między nami do minimum i nachylił się nade mną. Chwilę stałam osłupiała, ale kiedy odzyskałam zdrowy rozum, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnęłam. Nie byłam silna, więc chłopak zrobił zaledwie krok w tył. 
- Daj sobie spokój, ok? - warknęłam patrząc na niego z pogardą. Od "wyluzowanych ziomków" nienawidziłam jeszcze bardziej podrywaczy. Nie rozumiałam ich... Dziewczyna na jedną noc, a potem kolejna i jaki to ma sens? 
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął i tym samym zwrócił na nas oczy wszystkich imprezowiczów. 
- Co jest ze mną nie tak?! - zacytowałam, zupełnie nie zwracałam uwagi na tłum, który się wokół nas zbierał. - Jesteś okropny! Szukasz laski na jedną noc? Niestety, ze mną ci się nie uda. - rzuciłam odwracając się i opuściłam pomieszczenie. Usiadłam na łóżku w dużej sypialni, o jasno zielonych ścianach oraz dębowych panelach. Do pokoju wpadła Ashley głośno oddychając.
- Co się stało? - spytała siadając obok mnie. 
- Po prostu ten idiota... Ught. - wyrzuciłam w powietrze ręce. - Denerwuje mnie. - oznajmiłam po chwili. 
- Ale co tym razem zrobił? - spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi.
- Chciał mnie pocałować... - mruknęłam ledwo słyszalnie. Nagle blondynka poderwała się na równe nogi i patrzyła na mnie z nie do wierzeniem. 
- I odrzuciłaś go?! - krzyknęła, jakby to było przestępstwo. - Przecież on jest cudowny! - dodała po chwili i uderzyła się z otwartej dłoni prosto w czoło. Przewróciłam oczami, nie wiem już, który raz dziś. Podniosłam się, a po chwili stałam przed blondynką. 
- To zwykły podrywacz. - wzruszyłam ramionami i opuściłam pomieszczenie, a po chwili także dom Chrisa. Wyminąwszy ostatnią parę całującą się w kącie, trzasnęłam za sobą drzwiami. Włożyłam dłonie do kieszeni i wlepiając wzrok w szary chodnik zaczęłam iść przed siebie.
- Miley! - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się i od razu tego pożałowałam. Po chwili Justin stał obok, oparł dłonie o kolana i spróbował wziąć głębszy oddech. 
- Słucham. - burknęłam zakładając dłonie na klatce piersiowej i wlepiając wzrok w jego czekoladowe oczy. 
- Prz-przepraszam cię. - wyjąkał, kiedy już złapał oddech, a ja po raz kolejny przewróciłam oczami. - Serio. Poniosło mnie, przepraszam. - oznajmił i lekko się uśmiechnął.
- Okej. - skinęłam głową i już miałam iść dalej, kiedy poczułam jego ciepłą skórę na swoim nadgarstku. Moje ciało przeszedł dziwny dreszcz, co naprawdę mnie zaniepokoiło. 
- Okej? - spytał patrząc na mnie i unosząc lekko do góry brwi.
- Tak. - uśmiechnęłam się lekko. - Okej. - dodałam. Jednak po chwili odsunęłam się od szatyna i założyłam włosy za ucho. - Zostańmy przyjaciółmi. - zaproponowałam, a widząc zmieszanie na twarzy chłopaka zdziwiłam się. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, czekając na jego reakcję.
- Jasne. - zaśmiał się, ale zamiast uścisnąć moją rękę, mocno mnie przytulił. Poklepałam go po plecach, po czym wyswobodziłam się z jego uścisku. Onieśmielona zapachem jego perfum i rumieńcem, który właśnie wkradł się na moją twarz, spuściłam głowę. - Wracajmy na imprezę. - powiedział, a już po chwili znów stałam w zatłoczonym salonie. Nie wiedzieć skąd, znalazła się przy mnie i Ashley. Kołysałam się w rytm muzyki z przyjaciółmi... I Justinem, którego także do nich zaliczałam. 
______________________________
Taki krótki i lekko nudny, jak to zawsze, ale jest. Mam nadzieję, że się spodoba:) Następny obiecuję, że będzie ciekawszy i dłuższy, bo już wiem co w nim będzie ^__^ 

8 komentarzy:

Drew Love pisze...

O Jezu <3 Jaki cudowny rozdział :D
Jaram się nim normalnie :D
Czekam nn

Anonimowy pisze...

Uuu akcja się rozkręca, super rozdzia. Ja już chcę następny!!! ;-P

sweetxpancake pisze...

świetny jak zawsze. ;D
już się nie mogę doczekać następnego. ^^

Unknown pisze...

Zajebisty !!! Bardzo mi się podoba czekam na następny <3

sara. pisze...

Boże.. kocham to. AHHHH JUSTIN TY SEKSIE!!! Podoba mi się. Zapraszam do mnie (:

Unknown pisze...

Kocham *.*

Anonimowy pisze...

Super, ja już chcę następny... Czemu tak długo nie ma? :'-(

Małgośka .♥. pisze...

Świetny ^^