6.03.2013

Rozdział Drugi


Przełknęłam głośno ślinę, a słowa, które usłyszałam odbiły się w mojej głowie jeszcze parę razy. Przygryzłam wargę i nawet po tym, jak usłyszałam sygnał przerwanego połączenia, stałam w miejscu bez ruchu. Dopiero lekkie szturchnięcie bruneta wyrwało mnie z paraliżu.
- Miley? - usłyszałam po chwili i zerknęłam na niego, po czym wymusiłam na mojej twarzy lekki uśmiech. - Coś się stało? - spytał patrząc na mnie uważnie. 
- Nie nic... - mruknęłam wzruszając ramionami, po czym schowałam komórkę do kieszeni. 
- Przecież widzę, że coś cię zmartwiło. Kto dzwonił? - dalej drążył temat, a ja westchnęłam cicho rozglądając się dookoła. Miałam dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje i mimo iż wiedziałam, że to tylko moja wyobraźnia, za nic nie potrafiłam pozbyć się tego uczucia. 
- Nikt ważny. - burknęłam po chwili i znów oparłam się o barierkę pozwalając, aby chłodny wiatr otulał moją twarz. 
- Przecież widzę... - odparł cicho nie odrywając ode mnie wzroku. Przygryzłam dolną wargę i lekko przymknęłam oczy. - Miley... - dodał po chwili, odwróciłam się i w tym samym czasie usłyszałam głośną muzykę, zerknęłam w kierunku drzwi, w których stała Ashley. 
- Ej, słuchajcie! - zaśmiała się oglądając się przez ramię. - Luck rzyga na środku pokoju. - krzyknęła, po czym wybuchnęła głośnym, niekontrolowanym śmiechem, co sprawiło, że kąciki moich ust momentalnie powędrowały ku górze. 
- Żartujesz! - "złapałam koło ratunkowe" i udając zainteresowanie całą sytuacją z Luckiem wbiegłam do mieszkania, a Ashley tuż za mną. Faktycznie, miała rację. Chłopak wymiotował na środku pokoju, a wszyscy zebrani patrzyli na niego, jak na jakieś zwierzę w cyrku, wywróciłam oczami i podeszłam do niego. - Coś ty ze sobą zrobił. - mruknęłam łapiąc go pod ramię, po czym wyprowadziłam go do sypialni. 
- Miley... Ja tam jeszcze chciałem się bawić... Po co mnie zabrałaś? - wydukał. Uśmiechnęłam się lekko układając go na łóżku i przykrywając kołdrą. 
~~~~~~~~~~
Kilkakrotnie uderzyłam w drzwi do łazienki wkładając w to jak najwięcej siły. Traciłam już jakiekolwiek nadzieje, że zdążę się odświeżyć przed wyjściem do pracy. Westchnęłam kilkakrotnie i niecierpliwie zaczęłam uderzać opuszkami palców o moje udo. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i nie minęła sekunda, kiedy w drzwiach zobaczyłam zgrabną blondynkę. Wyglądała ślicznie, siedziała w łazience godzinę, ale przemiana, której w niej dokonała była... zadziwiająca. Uśmiechnęłam się wymijając przyjaciółkę i wbiegłam do pomieszczenia. Szybko umyłam zęby oraz wykonałam lekki makijaż i spięłam wysoko włosy. Po parunastu minutach byłam gotowa do wyjścia, więc z uśmiechem na twarzy opuściłam łazienkę, kierując się do kuchni.
- I co się było tak spinać? Mówiłam, że zdążysz. - powiedziała Ashley nie patrząc na mnie, po czym wbiła swój idealny zgryz w jabłko. Zaśmiałam się... Może faktycznie troszeczkę przesadzałam. 
- Cicho bądź! Jak na razie to ja zarabiam na nasze jedzenie. - burknęłam dumne wyciągając z lodówki sok pomarańczowy. - Więc mam prawo korzystać z łazienki trochę dłużej. - dodałam po chwili, na co blondynka posłała mi szeroki uśmiech. 
- Idź już na nas zarabiaj, bo się spóźnisz. - odparła ze śmiechem i wyszła z kuchni, kierując się zapewne do salonu. Westchnęłam, kręcąc karcąco głową, a z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech. 
Biorąc sobie słowa dziewczyny do serca założyłam na ramię skórzaną torbę i wyszłam z mieszkania. Mój uśmiech znikł w jednej sekundzie, kiedy na wycieraczce zobaczyłam jakąś kopertę. Podniosłam ją, po czym otworzyłam. Jak się spodziewałam, w środku znajdowała się zwykła kartka, a na niej napis: Kończy nam się cierpliwość, mała.
Przełknęłam ślinę i chwilę stałam w bezruchu. Jednak obudziwszy się zgniotłam kartkę wraz z kopertą i wrzuciłam ją do torby. Przygryzając dolną wargę zjeżdżałam w dół, a kiedy drzwi windy otworzyły się, rozejrzałam się dookoła. Zaczynałam popadać w jakąś paranoję i wiem, powinnam powiedzieć Ashley o tych anonimach, ale ona zaczęłaby to wyolbrzymiać, a ja i tak miałam już dość problemów... z nią. 
Jęknęłam widząc szyld z nazwą kafejki, w której pracowałam. Jakim cudem znalazłam się tutaj tak szybko?Westchnęłam cicho pod nosem, po czym przekroczyłam próg budynku, a do moich nożdrzy od razu dotarł zapach świeżej kawy, co chyba najbardziej lubiłam w mojej pracy. 
- Miley?! Ile można na ciebie czekać?! Wiesz ilu już mamy klientów? A ty mnie z tym samą zostawiasz? - usłyszałam po paru sekundach dziewczęcy głos, dochodzący z kuchni. Uśmiechnęłam się poprawiając torbę nieprzyjemnie ciążącą na moim lewym ramieniu. 
- Przecież jestem na czas! Nawet o parę minut wcześniej! - odkrzyknęłam popychając białe drzwi i wchodząc do kuchni. Zobaczyłam Katty noszącą po sześć talerzy na raz. Nie mogłam wytrzymać, wybuchnęłam głośnym śmiechem odkładając do szafki torbę. 
- Co jest takie śmieszne?! Zaraz ty będziesz tutaj śmigała, chop! Wskakujesz w fartuszek! - odburknęła wywołując u mnie jeszcze większy napad śmiechu. Nie potrafiłam go opanować, wykonałam polecenie dziewczyny i już po chwili miałam na sobie formowy fartuszek, a na bluzce plakietkę z imieniem. 
- No więc... Co mam robić, szefowo? - spytałam salutując i spojrzałam na brunetkę. Była aż czerwona ze złości, co nie powiem... dodawało jej uroku.
- No noś te zamówienia! - krzyknęła popychając ramieniem drzwi, a głową wskazując na talerze z jedzeniem leżące na blacie. Westchnęłam, po czym wzięłam dwa i wyszłam z pomieszczenia rozglądając się po sali.
~~~~~~~~~~
Jęknęła cicho, przeklinając w myślach swoją bezmyślność. Gdyby była choć trochę rozważniejsza na pewno teraz nie latałaby po mieszkaniu w poszukiwaniu kluczy i paru innych rzeczy. Była 17, a ona już i tak była spóźniona na rozmowę o nową pracę. Nie chciała kolejny raz zawieść przyjaciółki. Musiała wreszcie znaleźć sobie jakąś pracę, aby nie żyć ciągle na utrzymaniu brunetki. Jej klatka piersiowa poruszała się nienaturalnie szybko, a oczy latały po pomieszczeniu z szybkością światła. Niemalże pisnęła, kiedy znalazła wreszcie komórkę, ale wiedząc, że nie ma kluczy, wróciła na ziemię. Przeczesała dłonią blond włosy i przygryzając lekko dolną wargę, patrzyła na pokój. Przeszukała go już ze trzy razy, ale nadal była pewna, że klucze są tutaj. 
- Cholera...Cholera... - szepnęła spoglądając na zegarek. - Pieprzyć to! - warknęła do siebie, po czym zarzuciła na ramię torebkę i wyszła z mieszkania. Zatrzaskując za sobą drzwi ponownie przycisnęła zębami czerwoną wargę. - Przecież nikt nic nie ukradnie... Nigdy nie kradną. - szepnęła do siebie, rozejrzała się, a widząc że nikogo nie ma uśmiechnęła się lekko. Weszła do windy, którą zjechała na dół. 
~~~~~~~~~~
Wyciągnęłam z kieszeni kurtki klucz do mieszkania, który chwilę potem włożyłam do zamka. Zmarszczyłąm brwi zauważając, że drzwi wcale nie były zajęte. Wywróciłam oczami przypominając sobie, że Ashley dość często zapomina kluczy lub je gubi. Z lekkim uśmiechem na twarzy weszłam do środka, ale widząc moje mieszkanie niemal nie pisnęłam. Stałam w miejscu, nie mogłam się ruszyć i nie wiedziałam w co wlepić wzrok. Wszystko było poprzewracane, a na lustrze, tuż naprzeciw drzwi widniał napis "SUKA". Jęknęłam cicho widząc w jakim stanie było to pomieszczenie. Omijając powywracane pudełka skierowałam się do salonu, który nie był wcale lepszy. Sofa była przewrócona, pudełka pootwierane. Ogółem wszystko było w strasznym nieładzie. Odrzuciłam gdzieś na bok skórzaną kurtkę i wyciągnęłam z kieszeni telefon.
- Gdzie jesteś?! - krzyknęłam, w oczach miałam łzy. 
- No wracam z rozmowy o pracę. O co chodzi? - spytała Ashley kompletnie nie wiedząc o co mi chodzi i może lepiej...
- Po prostu jak najszybciej wracaj do domu, naprawdę. - odparłam, po czym rozłączyłam się i usiadłam na podłodze. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Takie coś naprawdę potrafi zdołować, nasze mieszkanie wyglądało jak jakieś pobojowisko. 
20 minut później...
Usłyszałam, jak drzwi mieszkania się otwierają. Podniosłam się i już chwilę potem stałam w przedpokoju obok Ashley. Dziewczyna podobnie tak jak ja wcześniej nie mogła uwierzyć co się stało. Przełknęła głośno ślinę, roztrzęsioną dłonią odłożyła na półkę telefon. 
- c-co tu sie stało? - wyjąkała, a ja pokręciłam przecząco głową. - Wszędzie... tak jest? - spytała po chwili ruszając przed siebie. 
- Tak. - odparłam cicho, ruszyłam za blondynką. 
- Więc trzeba zadzwonić na policję. - powiedziała dość pewnie, po czym chwyciła w dłoń telefon stojący na szafce obok. 
- Nie. - jęknęłam. - Nie... Nie chcę zamieszania. - oznajmiłam zabierając jej przedmiot i odkładając na miejsce.
- Żartujesz sobie?! - krzyknęłam unosząc gwałtownie ręce. - Ktoś nam! Kompletnie zrujnował mieszkanie... - dodała również głośno, a ja spuściłam głowę.
- Po prostu nie chcę tu zamieszania z policją, ok? Posprzątajmy to i zapomnijmy. - zaproponowałam, a widząc jak blondynka się waha zaczęłam sama podnosić książki z podłogi. - Pomożesz mi, czy będziesz tak stała? - spytałam uśmiechając się lekko.
4 godziny później
Zmęczona opadłam na kanapę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jeśli ktoś by mi kiedyś powiedział, że w cztery godziny będę w stanie posprzątać całe mieszkanie to najpewniej bym go wyśmiała. Byłam z siebie dumna, byłam z nas dumna i cieszyłam się, że Ashley odpuściła sobie policję. Włączyłam telewizję, akurat leciał jakiś pokaz mody, więc blondynka wyrwała mi z dłoni pilota i wlepiła czekoladowe oczy w ekran telewizora. Z uśmiechem na twarzy podniosłam się i skierowałam do kuchni, gdzie nalałam sobie do szklanki zimnego soku z pomarańczy. Oparłam się o blat i obserwując kątem oka miasto przez okno zrobiłam łyk napoju. Westchnęłam słysząc dźwięk mojego telefonu, wyciągnęłam go z kieszeni, przejechałam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam do ucha.
- Miley? - usłyszałam dobrze mi znany, damski głos.
- Hej mamo. - odpowiedziałam z czułością. - Czemu dzwonisz? - spytałam po chwili. 
- Spytać co u ciebie, jak sobie radzicie. - westchnęłam, a na moją twarz wpełzł niechciany grymas. 
- Jest świetnie, cudowne mieszkanie, fajni przyjaciele i ogółem wszystko jest w porządku. - skłamałam i zdziwiło mnie to, z jaką łatwością przyszło mi oszukiwać własną matkę.
- Na pewno? Jakoś... Jakaś przybita jesteś. - odparła zmartwiona, a ja uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że mnie widzi, więc sztuczny uśmiech sam "przylepił" mi się do twarzy. 
- Zdaje ci się, po prostu jestem zmęczona. - oznajmiłam, starałam się być przekonującą. 
- To dobrze. Słuchaj córciu... - zaczęła dość niepewnie. 
- Hm? - zachęciłam ją do kontynuowania, chociaż tak naprawdę to rozłączyłabym się i poszła spać. 
- Brian ma z jakiegoś powodu tydzień wolny od szkoły i bardzo chciał przjechać do Nowego Jorku, do ciebie. - powiedziała dość cicho, a ja jęknęłam na myśl o moim bracie w Nowym Jorku.
- Mamo, nie wiem czy to najlepszy pomysł. Naprawdę. Ja znalazłam pracę i wiesz... - mruknęłam.
- Ale Ashley nie ma pracy, a Brian ma już 13 lat, poradzi sobie. Bardzo mu na tym zależy. - wiedziałam, że nie dzwoniła ot tak, żeby spytać coś u mnie. Lubiłam Briana, ale po pierwsze był strasznie denerwujący, a po drugie to, co działo się ostatnio nie było na pewno dobre dla niego. - Zgadzasz się, tak? - usłyszałam po chwili. 
- Mamo... Ja... - jęknęłam. 


____________________________
Taki krótki i szczerze mówiąc nudny, ale chcę się rozkręcić i nie chcę iść zbyt szybko, bo wtedy wydaje mi się, że opowiadanie jest takie... Takie... Dziecinne, proste. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale już się coś będzie działo i mam nadzieję, że będę miała dla kogo pisać :)
ps. chcecie "zapowiedzi nowego rozdziału" ? :)

6 komentarzy:

Drew Love pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Drew Love pisze...

Cudowny rozdział <3
Jestem ciekawa kiedy pojawi sie Justin (oby szybko) :*
Czekam nn
Jak byś mogła mnie poinformować o nn na asku http://ask.fm/justinhope

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział ..
Kiedy będzie akcja z Justine ??
Zwiastun cudowny <3
Opowiadanie też zaczyna się cudnie na ogół nie czytam o Miley i Justinie ale tutaj postanowiłam zrobić wyjątek. :)
Tak dawaj zapowiedź <3
Czekam nn

Anonimowy pisze...

Cudownie piszesz i w ogóle, zafascynowałam się tym... <3 Czekam na nastepny :)

sweetxpancake pisze...

Zapowiada się świetnie. Ogólnie obsada jak i zwiastun bardzo mi się podoba. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :D

Anonimowy pisze...

Świetne opowiadanie <3 rozdział też :) już nie moge sie doczekać jakiejś akcji :D czekam na następny rozdzial ;*