PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE DODAJĘ ROZDZIAŁU. POSTARAM SIĘ DOKOŃCZYĆ GO DZIŚ WIECZOREM ♥
______________________________
Otworzyłam oczy, a promienie słońca chwilowo pozbawiły mnie możliwości widzenia. Złapałam skrawek kołdry i narzuciłam na głowę chroniąc się przed oślepiającym słońcem. Przez parę minut przekręcałam się z boku na bok. Dlaczego mam tak, że zawsze kiedy się budzę, nie mogę zasnąć ponownie? Czułam, że jestem niewyspana. Na dodatek miałam straszne zakwasy. Każdy mięsień mojego ciała dawał o sobie znać, przypominając mi o wczorajszej imprezie, na której cały czas tańczyłam, dorobiłam się zakwasów. Wychylając głowę spod miękkiego materiału, zerknęłam na zegarek, który stał na stoliku nocnym obok łóżka. Była dopiero 9:46, a ja nie miałam najmniejszej ochoty, aby wstać. Mogłabym zostać tu, w tym przytulnym królestwie do końca świata, a może nawet i dłużej. Jednak mój spokój nie trwał długo. Usłyszałam, jak do drzwi dobija się mój brat i leniwie, powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. - Czego chcesz? - jęknęłam przecierając oczy.
- Wstawaj! Dzisiaj wracam do domu, Miley. - oznajmił i nie biorąc pod uwagę tego, że już wstałam, dobijał się do drzwi swoimi dziecinnymi piąstkami. Westchnęłam przeciągle i wstałam, a kiedy dotknęłam gołymi stopami zimnych paneli, moje ciało przeszedł delikatny dreszcz. - Miley! - usłyszałam krzyk Briana, zirytowana podeszłam do drzwi i chwytając za klamkę, mocno pociągnęłam.
- Zamknij się! - warknęłam patrząc na chłopaka gniewnym wzrokiem. - Łeb mi pęka, zdążysz dojechać na dworzec, nie martw się. - dodałam, po czym zamknęłam mu drzwi przed nosem i skierowałam się w stronę łazienki. Oparłam dłonie o umywalkę i spojrzałam w lustro, karcąc się w myślach za wczorajszą bezmyślność. Nie spiłam się, ale zawsze, nawet kiedy wypiłam choć jedno piwo... na następny dzień w głowie mi dudniło i nie miałam na nic ochoty. Nie to co Ashley, ona miała świetną głowę, co było kolejnym powodem do zazdrości. Kolejny raz przetarłam zaspane oczy, rozczesałam włosy, które i tak się nie układały. Jedynym rozwiązaniem było spięcie je w wysoki kucyk, więc to zrobiłam. Nałożyłam na żółtą szczoteczkę pastę i zaczęłam dokładnie szorować zęby, a kiedy skończyłam przemyłam także twarz. Czułam się nieco bardziej odświeżona, więc założywszy ubranie, wyszłam z pomieszczenia. Pojedynczym kosmykom włosów udało się wyswobodzić z kucyka, więc zagarnęłam je za ucha, mając nadzieję, że tam pozostaną.
Kiedy znalazłam się w kuchni, zauważyłam Ashley stojącą przy kuchence oraz Briana oglądającego jakiś program poranny. Zdziwiło mnie to, ale kiedy usłyszałam, że mówią o najnowszej technice komputerowej, zrozumiałam dlaczego tak to wciągnęło mojego brata.
- Cześć. - rzuciłam, a na moją twarz wpełzł lekki uśmiech. Blondynka spojrzała na mnie i skinęła głową, po czym przerzuciła zawartość patelni na talerz obok. Brian nawet nie zareagował, tak go ta... elektronika wciąga. - Co robisz? - spytałam niepewnie podchodząc do przyjaciółki.
- Jajecznica, nie martw się, nie rozpieszczam cię, musisz sobie sama zrobić. - uśmiechnęła się, marszcząc nieco noc, po czym wystawiła mi język i zasiadła przy blacie.
- Pff. - udałam urażoną, oparłam dłonie na biodrach. - Potrafię sobie zrobić śniadanie, nie myśl, że potrzebuję cię do czegokolwiek. - wystawiłam jej język, na co przewróciła oczami i zaczęła opróżniać talerz. Poczułam jak zaburczało mi w brzuchu, więc bez ociągania zajęłam się swoim posiłkiem. - Masz. - burknęłam, stawiając przed brunetem talerz z kanapkami, a sama usadowiłam się miejsce dalej.
- Dzięki. - odparł i wziął jedną z kanapek, po czym włożył ją do buzi niemal w całości, a kawałki pomidora i ogórka zaczęły wyciekać kącikami jego ust.
- Jesz jak świnia! - warknęłam ze śmiechem, po czym rzuciłam w jego stronę poduszkę, przed którą NIESTETY zdążył się uchronić.
~~~~~~~~~~
Odrzuciłam włosy za ramię, przeciskając się przez tłum ludzi. Więcej ich nie było? Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu mojego młodszego brata. Jeszcze tego by brakowało, żeby pod koniec pobytu u mnie zgubił się. Przewróciłam oczami, widząc jak potyka się o kolejną walizkę, którą ciągnie niezręczna staruszka. Nie to żebym miała coś do staruszek, po prostu w takich momentach okropnie mnie irytowały. Kiedy brunet wreszcie znalazł się u mego boku, stałam już przed wejściem do pociągu.
- Nara gnojku. - uśmiechnęłam się lekko stawiając przed nim czerwoną walizkę. Jak na chłopaka, nieźle się do niej napakował. A może to kwestia mojego złego samopoczucia? Sama nie wiem.
- Będę tęsknić. - przygryzł dolną wargę i spojrzał na mnie spode łba, na co wybuchnęłam niekontrolowanym napadem śmiechu.
- A ja nie.- burknęłam i niemalże wepchnęłam go do pociągu, po czym pomachałam mu i odwróciłam się, aby chwilę potem ruszyć z powrotem przez tłum turystów.
Trochę zajęła mi droga powrotna do samochodu, ale kiedy się już przy nim znalazłam, otworzyłam drzwi i opadłam na miękki fotel.
- Pojechał? - spytał znajomy głos, a ja tylko kiwnęłam głową. Usłyszałam warkot silnika, a po chwili samochód ruszył z parkingu. - Muszę wyjść dzisiaj na miasto, więc podwiozę cię pod dom i jadę. - oznajmiłam blondynka, nie odrywając wzroku od drogi.
- W porządku. - wzruszyłam ramionami, patrząc przez szybę na miasto. Ja w planie na dziś miałam powrót do łóżka i przeleżenie w nim reszty dnia, aż do jutra. Tak... To wydaje się bardzo dobry plan.
~~~~~~~~~~
Opadłam na kanapę, odłożyłam na stolik miskę z popcornem i okryłam się ciepłym, miękkim kocem. Czułam, że nie będę musiała już stąd wychodzić i wcale mi to nie przeszkadzało, było na rękę. Właśnie miałam zabrać w dłoń przygotowany przysmak, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam w duchu, jednak musiałam się podnieść, znów... Po trzecim dzwonku zwlekłam się z sofy, skierowałam się do drzwi. Odrzuciłam za ramię włosy, które przykleiły mi się do twarzy i bez zastanowienia otworzyłam drzwi. Zamarłam.
Przede mną stał Justin, tak... Justin. Miał na sobie jasny t-shirt, jeansy i czarne vansy. Przejechałam po nic wzrokiem od góry do dołu, po czym wróciłam na górę. Na twarzy szatyna malował się serdeczny uśmiech, dłońmi podtrzymywał plecak, który dopiero zauważyłam. Mrugnęłam parę razy, po czym przerzuciłam wzrok na jego usta. Zaczerpnęłam powietrza, widząc jak przygryza dolną wargę i przesuwa po niej językiem. Wyglądał zupełnie inaczej... Na włosach nie miał żelu. Chyba nawet ich nie układał, ale i tak prezentowały się perfekcyjnie. Nie bił od niego zapach drogich perfum, których zwykle używał zbyt wiele. Nie był także przesadnie ubrany, wyglądał na normalnego nastolatka. Kiedy spojrzałam na jego oczy, ujrzałam w nich rozbawienie i przypomniałam sobie, że od dłuższej chwili patrzę na niego bez słowa.
- Cześć Miley. - odezwał się w końcu i posłał mi przyjazny uśmiech, który natychmiast odwzajemniłam. Wypuściłam powietrze, które cały czas trzymałam w ustach i mrugnęłam kilka razy.
- Co ty tu robisz - spytałam prosto z mostu. Może nie byłabym tak zszokowana jego osobą tutaj, ale on przecież nawet nie znał mojego adresu. Nie byłam wczoraj tak spita, aby nie pamiętać, czy podawałam mu mój adres, albo czy był u mnie zeszłej nocy. Nie, na pewno nie.
- Przyszedłem cię odwiedzić. - oznajmił i spojrzał na mnie, rozbawienie nie znikało z jego idealnej twarzy. Spojrzałam w dół. Miałam na sobie dresy, pomiętą koszulkę i papcie z ogromną głową kota. Poczułam jak się rumienię. - Przeszkadzam? - spytał po chwili, a ja momentalnie pokręciłam przecząco głową.
- Wejdziesz? - spytałam odsuwając się na bok. Chłopak skinął głową i skorzystawszy z mojej propozycji, szybkim ruchem wszedł do środka. - Napijesz się czegoś? - spytałam przechodząc z holu do salonu. Chłopak pokręcił głową i zajął miejsce na sofie.
- Wiem, że... Nie powinnam pytać, ale skąd wiesz, gdzie mieszkam? - spytałam po chwili siadając naprzeciwko niego i podziwiając każdy skrawek jego twarzy, matko. Jak ja mogłam nie zauważyć, że jest tak nieziemsko przystojny?
- Chris mi powiedział. - poinformował mnie, a ja westchnęłam. Mogłam się domyślić. - Słuchaj Miley... - mruknął niechętnie, a ja przygryzłam dolną wargę. Jego ton... Jakby miał mi zaraz powiedzieć, że ktoś zginął, czy coś w tym stylu. Tak... Teraz taka opcja idealnie pasowała. - Myślałem, że zostanę tutaj... na krócej i nie zapewniłem sobie stałego miejsca zamieszkania. - oznajmił, a ja niezbyt rozumiałam o co mu chodzi.
- Co masz na myśli? - spytałam przejęta. Chłopak uśmiechnął się i złożył razem obie dłonie.
- Tak jakby... Na razie nie mam gdzie mieszkać. - oznajmił, a ja lekko skinęłam głową, choć nie mam pojęcia czy w tej sytuacji ten gest można uznać za odpowiedni. - Byłem u Chrisa, ale on nie ma miejsca. Jeden z kumpli już się do niego wprowadził, a ja nie chcę zajmować kolejnego miejsca. Mężczyźni... My chyba tak mamy, nie umiemy zadbać o siebie. - zaśmiał się nerwowo, a ja nie przerywałam mu. Ciekawiło mnie do czego dąży. - Jesteśmy przyjaciółmi, tak? - spytał wlepiając we mnie swoje czekoladowe spojrzenie.
- Wiesz... Na miano przyjaciela trzeba zasłużyć... Właściwie to krótko się znamy i ja nie mam pojęcia skąd jesteś ani takie. Właściwie nic o tobie nie wiem i ty chyba niezbyt wiele wiesz o mnie, więc.... - zatrzymałam się, a widząc jego rozbawiony wzrok. - Tak, chyba tak. - odparłam zmieszana, czekając na jego reakcję.
- Miałbym do ciebie ogromną prośbę. - oznajmił. - Mógłbym u ciebie... tak jakby zamieszkać na parę dni? Aż czegoś nie znajdę. Zrozumiem jeśli odmówisz. - uśmiechnął się blado.
- Nie! - zaprotestowałam, a Justin ściągnął brwi ,patrząc na mnie pytająco. - To znaczy, nie... Zamieszkaj. Jeśli to kilka dni. Mamy wolny pokój, mój brat właśnie wyjechała, a mi nie przeszkadza twoje towarzystwo. - jak najbardziej mi odpowiada, dodałam w myślach.W jednym momencie oczy Justina nabrały dziwnego blasku, a kąciki jego ust podniosły się ku górze. Cieszył się..?
- Dziękuję ci, naprawdę. - szybko się podniósł i chwycił mnie w przyjacielski uścisk. Poczułam zapach jego żelu pod prysznic, ładnie pachniał. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na szatyna, kiedy już wyswobodził mnie z uścisku.
- Więc... Pokaże ci pokój. - oznajmiłam i wyminęłam go, łapiąc powietrze. Sięgnęłam po klamkę i otworzyłam drzwi. Znalazłam się w pokoju o jasnozielonych ścianach i jasnych panelach, które kontrastowały z ciemnymi meblami. Na ścianie wisiało parę obrazów, dokładnie trzy. Na komodzie stał flakon ze sztucznymi, białymi różami, rolety były spuszczone. - Podoba ci się? - spytałam niepewnie pociągając za sznurek, po sekundzie pomieszczenie wypełniły promienie słoneczne.
- Jest genialnie. - uśmiechnął się kładąc dość sporych rozmiarów plecak na łóżku.
- A... Skąd przyjeżdżasz? - spytałam i stanęłam w progu drzwi, cały czas obserwowałam szatyna.
- Z Atlanty. - odparł krótko.
- Chcesz, weź prysznic. - wskazałam dłonią na drzwi na ścianie na przeciwko, które prowadziły do łazienki. - Zaraz wezmę się za obiad. - oznajmiłam i opuściłam pomieszczenie kręcąc głową.
Dlaczego przyszedł akurat do mnie? Przecież chodzi na tyle imprez, ma na pewno mnóstwo przyjaciół i... przyjaciółek. Właśnie - Ashley. Nie wiem czy będzie zadowolona, widząc go tutaj. Na wczorajszej imprezie strasznie się do niego przystawiała, a on... on dawał jej wyraźne znaki, że nie jest zainteresowany. Chyba ją tym uraził, bo przez resztę wieczoru chodziła naburmuszona i mruczała coś pod nosem. Nie łatwo znieść zły humor Ashley, ale na szczęście nie miewa go zbyt często i szybko jej przechodzi.
Podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam składniki, właściwie nie miałam pojęcia, co chciałabym przygotować. Dzisiaj nie chciałam robić nic i obiad także się do tego zaliczał. To takie irytujące, nie mogę mieć wolnego dnia, a myśl, że to Justin, a nie mój brat nieco mnie uspokaja. Usłyszałam dźwięk wody, dochodzący z łazienki i uśmiechnęłam się blado. Jednak uśmiech znikł, kiedy drzwi się otworzyły, a do pokoju weszła nabuzowana Ashley. O nie, miała zły humor.
- Hej... Ashley. - rzuciłam cicho, patrząc na blondynkę. - Stało się coś? - dopytywałam, widząc jak ze złością rzuca swoje szpilki w kąt.
- Ta wredna baba! Ona. UGHT. - krzyknęłam, wyrzucając w powietrze obiec ręce. - Nie chciała dać mi takich fantastycznych butów, bo obiecała je innej klientce. Rozumiesz? Ale to jeszcze niemało. Kiedy przechodziłam tam z powrotem widziałam, jak sama je przymierza! Wstrętna egoistka. - oznajmiła, była aż czerwona ze złości. Westchnęłam.
- Nie denerwuj się... - burknęłam. - Masz mnóstwo fajnych butów. - dodałam nieco pewniej.
- Ale ty nie widziałaś TAMTYCH. I jeszcze były na przecenie! - krzyknęła, związując włosy w kok i wyszła z pomieszczenia. Natychmiast pobiegłam za nią. - Idę pod prysznic. Normalnie czuję, że zaraz eksploduję. - odparła.
- Nie! - krzyknęłam. Blondynka spojrzała na mnie pytająco, a ja wlepiłam sobie na twarz słodki uśmiech i lekko przechyliłam głowę. - Dopiero... Dopiero co umyłam podłogę w łazience. - skłamałam na poczekaniu. Chyba mi uwierzyła, ale na jej twarz wpełzło zdziwienie.
- Chyba miałaś niczego nie robić... dziś. - powiedziała i przygryzła dolną wargę. Zaśmiałam się nerwowo, przesuwając opuszkami palców po karku.
- Wiesz jaka jestem... Nie umiem usiedzieć w miejscu. - mruknęłam, opierając się o ścianę. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Trudno. Umyję ją drugi raz. - oznajmiła i nacisnęła klamkę, po czym ukazała nam wnętrze łazienki, w której znajdował się... także Justin, w ręczniku. Ashley zamarła, a chłopak uśmiechnął się lekko, patrząc na nią. - So...sorry. - wydukała i szybko zamknęła drzwi. Nie musiałam długo czekać, kiedy złapała mnie za łokieć i pociągnęła w stronę kuchni.
- Ahley... - jęknęłam, kiedy patrzyła na mnie z wyrzutem. - On... Nie ma, gdzie mieszkać, a Chris nie ma miejsca. Musi u nas... Pobędzie trochę u nas. - poinformowałam ją, spuściłam wzrok i czekałam na jej reakcję. Jeśli wcześniej była zła, to teraz była wściekła.
- Jak to ON tutaj pobędzie? Ile? - spytała, przeczesując dłonią złociste włosy i wlepiła we mnie to swoje spojrzenie, którego nienawidziłam.
- No... wiesz. - burknęłam.
- Nie! Właśnie nie wiem! Ile tu będzie!? - krzyknęła, a w tej samej chwili usłyszałyśmy głośne odchrząknięcie.
- Justin... - jęknęłam.
- Jeśli przeszkadzam, to.... - zaczął, ale ja natychmiast pokręciłam przecząco głową.
- Nie przeszkadzasz, po protu musimy to obgadać. Nie martw się. - odparłam, a na mojej twarzy nadal widniał "przyklejony" uśmiech.
- Muszę na chwilę wyjść, więc. Do zobaczenia. - rzucił i obracając w dłoni swojego iPhone'a, opuścił mieszkanie.
- Jak mogłaś?! Wiesz jak na mnie działa, a on mnie nawet nie lubi! Dobrze o tym wiesz! - warknęła, ale wyraz jej twarzy był już nieco łagodniejszy.
- Wiem, ale co miałam zrobić. - skrzyżowałam ręce na piersi i wlepiłam wzrok w panele pod moimi stopami.
- Nie wiem. - burknęła, po czym wyszła. Westchnęłam i usiadłam przy blacie na wysokim stołeczku. Łokcie oparłam o blat, a twarz położyłam na dłoniach. Nie wiedziałam, że aż tak się zdenerwuje, bo kiedy bym wiedziała, to... może bym go, może bym nie pozwoliła, aby tu został. Boziu, ale ile on tu pobędzie?
Nie minęło pół godziny, ja w tej samej pozycji, a Ashley w swoim pokoju, z którego właśnie wychodziła. W ręce trzymała walizkę. Podniosłam się i stanęłam przed nią, lekko uchylając usta.
- Co ty... co ty robisz? - wydukałam, patrząc na jej różową walizkę.
- Ja tak nie dam rady. Cześć. - mruknęła i wyminęła mnie, ale kiedy położyła dłoń na klamce, ja wślizgnęłam się między nią, a drzwi.
- Nie przesadzaj! Błagam cię. - jęknęłam, patrząc na nią z miną zbitego szczeniaka. Dziewczyna przewróciła tylko oczami i spróbowała mnie odepchnąć, co jej nie wychodziło.
- Miley... Nie będę tu z nim mieszkała. Chwilowo pobędę u Kim, a kiedy on... stąd wyjdzie, będę z tobą z powrotem mieszkać. - uśmiechnęła się blado, po czym przytuliła mnie. Wciągnęłam zapach jej truskawkowego szamponu do włosów.
- Ale on tu nie będzie długo. - szepnęła, dalej do niej przyklejona. - Naprawdę. Powiedział, że już zacznie czegoś szukać. - burknęłam. - Ashley, Proszę cię. - blondynka odsunęła się do mnie, a jej uśmiech natychmiast się poszerzył.
- Ok... - mruknęła, a ja aż podskoczyłam z radości. Znów obracałyśmy się w wesołym uścisku.
~~~~~~~~~~
- Mówiłam, że jak tam pójdę, to odda ci te pieprzone buty. - zaśmiałam się, idąc chodnikiem, wraz z moją najlepszą przyjaciółką.
- Jakie pieprzone? Są nowe, śliczne, kocham je. - zaśmiała się, przyciskając do piersi torbę ze świeżo zakupionym obuwiem.
- Tak, tak. Oczywiście. - przewróciłam oczami.- Justin? - szepnęłam, widząc dobrze, a może niezbyt znanego szatyna w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i lekceważąc gniewne spojrzenie przyjaciółki, podeszłam do...przyjaciela. Tak, dziwnie mi się to mówi.
- O! Cześć Justin. Kto to? - spytałam zerkając na jego przyjaciela. Jasne blond włosy wyglądały, jakby nad ich ułożeniem spędzano godziny. Pełne malinowe usta zostały chwilowo przygryzione, przez co nabrały ciemniejszego koloru, niebieskie oczy, z których biła taka szczerość, od razu mogłabym mu zaufać, w każdej sytuacji.
- Miley - szepnął, patrząc gniewnie na swojego towarzysza, co nieco mnie zaniepokoiło. - Ashley... Poznajcie... Josha. - powiedział niechętnie, ale zlekceważyłam to i podałam blondynowi dłoń.
- Cześć, miło mi was poznać. - oznajmił, kiedy wypuścił już z ręki dłoń Ashley.
- Wzajemnie. - odparła moja przyjaciółka, a ja tylko obdarzyłam go uśmiechem,
- Em... - Justin zaczął niepewnie, drapiąc się po karku. Dlaczego tak się denerwował? - Co tu robicie? - spytał po jakimś czasie, a ja poczułam się w pewien sposób urażona, chociaż tak właściwie nie miałam ku temu żadnych powodów.
- Przechodziłyśmy bokiem i zauważyłyśmy ciebie z Joshem. - poinformowałam go, a widząc jak zaciska usta w cienką linię, westchnęłam. - Przeszkadzamy? - spytałam w końcu.
- Nie, nie przeszkadzacie. - zaśmiał się Josh, posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Właściwie kąciki jego ust non stop kierowały się ku górze. Wyglądał na wesołego, nie to co Justin. Był jakiś spięty.
- Oh. - mruknęłam.
- Skąd się znacie? - palnęła nagle Ashley, patrząc na blondyna. Nie rozumiem, dlaczego miała taki uraz do Justina. Przecież nic jej nie zrobił, po prostu się nią nie interesował, tyle.
- Znamy się jeszcze z Atlanty. Właśnie się tu niedaleko wprowadziłem. - odparł blondyn. Justin był tak dziwnie cichy.
- Robię u siebie domówkę, może chciałbyś przyjść. - oznajmiłam nagle i bez zastanowienia. Ashley spiorunowała mnie wzrokiem, a ja poczułam jak moja twarz przybiera barwę purpury.
- Z przyjemnością. - zgodził się Josh, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Myślałem... Że masz jeszcze coś do załatwienia. - wycedził przez zaciśnięte zęby szatyn, a ja spojrzałam na niego z niepokojem.
- Daj spokój, dla takiego towarzystwa można zmienić plany. - Ashley zachichotała, a ja speszona spuściłam wzrok. Był taki charyzmatyczny, a przy tym zniewalająco przystojny.
- Jak chcesz. - Justin ze złością machnął ręką. Spojrzał w bok, unikając mojego spojrzenia.
- Będzie mi bardzo miło, dziękuję za zaproszenie, Miley. - uśmiechnął się i położył nacisk na moje imię, które w jego ustach brzmiało tak niezwykle... Sama nie wiem.
- Musimy już iść Miley... Skoro chcesz zdążyć dziś przygotować tę... domówkę. - mruknęła Ashley, łapiąc mnie za łokieć, nawet się nie obejrzałam, kiedy byłam już po drugiej stronie ulicy. Szłyśmy w ciszy.
OCZAMI JUSTINA
- Co ty odwalasz? - warknąłem w stronę Josha, kiedy dziewczyny już zniknęły za rogiem.
- Spokojnie Bieber... - zaśmiał się, kładąc mi dłoń na ramieniu. Natychmiast ją zrzuciłem. - Jeśli tobie się nie uda... Cóż. Chcę być przygotowany. - oznajmił, a ja czułem jak krew mnie zalewa.
- Uda mi się. - syknąłem, przeczesując palcami włosy. - Nie będziesz potrzebny. - dodałem gniewnie.
- To się jeszcze okaże, Bieber. - uśmiechnął się, po czym wyminął mnie. Nawet się nie odwróciłem. Zawsze musiał wszystko robić lepiej, za każdym razem próbował mnie upokorzyć.
- Nie tym razem... - szepnął sam za siebie, zaciskając dłonie w pięści, ruszyłem przed siebie, nakładając na głowę kaptur.
________________________________________
No, wreszcie!
Wiem, że pewna osoba czekała na ten rozdział, więc zebrałam się i go napisałam.
Wciągnęła mnie strasznie książka. 600 stron przeczytane w 1,5 dnia, więc wybaczcie:D Zabieram się za drugą część, więc na kolejny rozdział też poczekacie:) Mimo to wydaje mi się, że ten nie jest taki tragiczny, ale to już pozostawiam do oceny Wam. Mam nadzieję, że skomentujecie, bo to mnie tak strasznie motywuje do dalszego działania:) Ok, nie zanudzam.
14 komentarzy:
Zajebisty rozdział ♥ abdboibefibdsvjbyfuwebo
Aż brak słów <3
Akcja się rozkręca i ni mogę doczekać sie Next ☺
No jestem strasznie ciekawa co knuje Justin * ___ *
Dalej dalej dalej <3
A ja stawiam, że to coś z tą płytą... ;-) A co to za książka, która cię tak wciągnęła?
Cała historia składa się z trzech części:
- "50 Twarzy Greya"
- "Ciemna Strona Greya"
- "Nowe Oblicze Greya"
Książka strasznie wciąga, czytam od czwartku i jestem w połowie drugiej części ^__^ Jest dość...dziwna. Jest dużo scen erotycznych, ale są świetnie opisane. Ogółem strasznie polecam :))
kurde, jestem ciekawa tej domówki. :D
rozdział jak zwykle świetny i wciągający. czekam na nn ;*
Awww Justin.. < 3 Fajny. Zapraszam do mnie (: http://nothing-like-us-with-jb.blogspot.com/ NN
super czekam na następny <3
Kochanie jestem z Ciebie dumna. Oby tak dalej <3 Czekam na następny <3
Domyśl się kto Ja :D
Ta dziewczyna kopiuje twojego bloga!
http://opowiadaniebelieveinyourself.blogspot.com Zmieniła tylko imiona bohaterów i ich postać..
Słyszałam o tych książkach, ale jakoś nie zaczęłam ich czytać. No ale teraz to na pewno przeczytam ;-)
Naprawdę dziękuję za tą informację:) Napisałam do niej i usunęła tego bloga bez słowa, więc myślę, że po problemie. ♥
super blog. i zapraszam do siebie jest już 2 rozdział. http://love-is-not-dream-kiss.blogspot.com/ :)
To jessssst boskie. Kocham. Przy okazji zapraszam do siebie.
http://swagswaglol.blogspot.com/
Kocham Twojego bloga <333
Prześlij komentarz