17.04.2013

Rozdział Szósty

~~~~~~~~~~MILEY

Głośna muzyka odbijała się echem w mojej głowie. Salon pełny był nastolatków, poruszających się w tylko im znanym rytmie. Połowy z osób obecnych tu nie znałam, ale chyba o to chodzi na domówkach. Ważne, żeby było wesoło. Rozglądałam się po pomieszczeniu, a kiedy dostrzegłam Justina, kąciki moich ust z niewiadomych powodów powędrowały ku górze. Odstawiłam napój, który trzymałam w ręce i przeciskając się przez tańczących balangowiczów, kierowałam się w kierunku szatyna. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, kiedy między mną, a nim stanęła Ashley. Blondynka nerwowo zaciskała szczękę i gniewnym wzrokiem patrzyła na Jusa.
- Co ty tu robisz? - usłyszałam jej warknięcie, przez co przewróciłam oczami. Naprawdę miałam tego dość. Przez całą drogę powrotną i czas spędzony w domu do imprezy mówiła o tym, jaki on jest tajemniczy, podejrzany i niezwykle skryty. Wydawało mi się, że zaraz zarzuci mu uczestniczenie w jakichś akcjach wraz ze swoim gangiem. Westchnęłam i obeszłam przyjaciółkę, zerkając na nią błagalnie.
- Przyszedłem... z Joshem. - mruknął w odpowiedzi, pokazując na blondyna, który rozmawiał z jakąś brunetką. - Poza tym, teraz chyba będę tu dość często. - dodał spokojnie. 
- Ashley, o co ci chodzi? - spojrzałam na nią, kładąc dłonie na biodrach. To mnie zaczynało tak cholernie denerwować...
- Nie powinno go tu być! - krzyknęła. Zachowywała się jak dziecko. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał na nią taki wpływ. Ona go nienawidziła, ale za to, że go lubiła... Dziewczęca logika.
- Możecie chociaż na chwilę przestać się kłócić. - jęknęłam. Justin stał bez słowa, przez co czułam się nieco niekomfortowo. 
- To twoja wina! Nie powinnaś pozwolić mu tu przebywać! - krzyknęła, wyrzucając dłonie w powietrze, a ja czułam, jak moje policzki robią się czerwone pod wpływem złości. 
- Ashley! - podniosłam głos do maksimum, przez co zwróciłam na siebie wzrok większości zebranych ludzi. 
- Ok! - pewnym krokiem odeszła, a ja nie miałam teraz ochoty za nią latać. Niech się uspokoi i zrozumie, że nie każdy musi się w niej kochać. 
- Przepr... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Justin podniósł rękę w geście uciszającym.
- Naprawdę nie masz za co. - uśmiechnął się. - Nie twoja wina. - oznajmił i lekko wzruszył ramionami. 
- Co tak drętwo stoicie? - podszedł do nas Josh i objął mnie oraz Jusa ramieniem. Zaśmiałam się pod nosem, widząc jego entuzjazm. Uśmiechnęłam się.
- A co mamy robić? - spytałam, unosząc nieco jedną brew.
- Tańczyć. - dosłyszałam odpowiedzi i nawet nie zorientowałam się, kiedy zostałam porwana do tańca. Poruszałam się w rytm muzyki z Joshem. Kiedy się rozejrzałam, nigdzie nie dostrzegłam Justina. 
~~~~~~~~~~MILEY

Już ledwo trzymałam się na nogach, przetańczyłam chyba osiem piosenek ani na chwilę nie przystając. Natomiast Josh wyglądał na bombę energetyczną. Świetnie można się było z nim zabawić. Był wesoły, sympatyczny i miły, co nie zdarza się często. Przystanęłam na chwilę, po czym podeszłam do stołu z napojami, aby pozbyć się suchości w gardle. Biorąc kolejny łyk chłodnego napoju, poczułam czyjąś dłoń na swoim biodrze, która próbowała mnie odciągnąć od stołu. Odwróciłam się i zobaczyłam Josha. Na jego twarz nadal malował się uśmiech, choć nie był już taki szeroki. 
- Chodź. - mruknął, choć nie wiem jak dosłyszałam jego cicho ton przez tą muzykę.
- Po co? - spytałam, rozglądając się. Zbierało się coraz więcej ludzi, a ja nigdzie nie mogłam znaleźć Ashley.
- Chcę porozmawiać z tobą... w cichszym miejscu. - oznajmił, a ja tylko skinęłam głową i poszłam posłusznie za nim. Nogi miałam jak z waty i nie wiem czy było to spowodowane długim tańcem, czy alkoholem, który zdążyłam już wypić. Blondyn otworzył pierwsze drzwi, znaleźliśmy się w tymczasowym pokoju Justina. Usiadłam na łóżku i przerzuciłam włosy na prawe ramię. Josh patrzył na mnie, lekko przechylając głowę. Nie mogłam odczytać z jego oczu, o czym myśli. 
- O czym chciałeś porozmawiać? - odezwałam się, wstając i podchodząc do chłopaka. On uśmiechnął się tylko i kładąc dłoń na moim biodrze, spojrzał gdzieś w bok. - Hm? - spytałam, robiąc krok w tył. On natomiast jakby na złość, zrobił to samo w moim kierunku. Ponownie usadowił swoją rękę w poprzednim miejscu. Westchnęłam. - Chciałeś porozmawiać. - syknęłam, cofając się.

- Chciałem... - mruknął. 
- Więc? - spuściłam wzrok. Zachowywał się dziwnie i zaczynałam powoli żałować, że jestem tu z nim sama, kiedy powtórzył wcześniejszą czynność. Tym razem zmniejszył jednak odległość między nami do minimum, a że był ode mnie wyższy, wtopił twarz w moje włosy. - Josh. - szepnęłam, próbując się odsunąć, ale unieruchomił mnie jedną ręką. - Możesz zabrać ręce? - spytałam łagodnym tonem. Zaczynałam się robić spięta. Kiedy położył drugą rękę nieco nad moim tyłkiem, spróbowałam go odepchnąć. 
- Miley... - mruknął, zjeżdżając z moich włosów na szyję. 
- Możesz zabrać te ręce?! - warknęłam używając całej siły do popchnięcia go. Zrobił krok w tył, ja również. Znalazłam się przy ścianie. Spojrzałam na twarz Josha, na której nie było już tego sympatycznego uśmiechu. Zamiast niego pojawił się chytry uśmieszek, który zaczął mnie przerażać. - Powinnam już wracać. - mruknęłam, kiedy go wymijałam, złapał moje przedramię i niemalże rzucił mnie na ścianę. - Co ty robisz?! - krzyknęłam, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy, co było praktycznie niemożliwe, bo muzyka grała tak głośno, że nie wiem jak ludzie tam słyszeli własne myśli. - Proszę. - szepnęłam, kiedy ponownie znalazł się przede mną. Złapał moje nadgarstki tak szybko i tak mocno, że dopiero po chwili poczułam ból. Jęknęłam, kiedy przybił mnie do ściany i przylgnął swoim ciałem do mnie. 
- Ładnie pachniesz. - szepnął mi do ucha, a moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Wciągnęłam powietrze i przez dłuższą chwilę nie wypuszczałam go z ust. Przymknęłam powieki, kiedy zjeżdżając z szyi, doszedł do obojczyka i krótko przejechał po nim językiem. 
- Nie. - wydukałam, kiedy przejechał dłonią po moim udzie i zaczął zbliżać swoje usta do moich. - Nie. - powtórzyłam, odwracając głowę. Josh brutalnie złapał moją szczękę i odwrócił ją z powrotem w swoją stronę, po czym wpił się w moje usta. Zaczęłam się wiercić, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Kiedy wreszcie się ode mnie odsunął, jak najmocniej kopnęłam go w kostkę, co spowodowało, że wypuścił mnie z uścisku. Natychmiast rzuciłam się do wyjścia, ale nie zdążyłam zrobić trzech kroków, kiedy złapał mnie w pasie i przerzucił na łóżko. Położył się na mnie, znów przytrzymując nadgarstki. - NIE! - krzyknęłam błagalnie. - N-nie. - jęknęłam, kiedy zdjął ze mnie koszulkę. Zaczęłam się wiercić z całych sił, ale za nic nie udawało mi się go z siebie zrzucić. Zaczęłam głośno krzyczeć, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i kiedy już traciłam nadzieje...
- Co jest... - do pokoju wpadł Justin, a widząc mnie pod Josh'em, zacisnął dłoń w pięść. 
- Nie. - krzyknęłam ponownie, nawet nie wiem czemu. Blondyn nadal na mnie siedział, co zmieniło się po paru sekundach. Podniosłam się szybko i pobiegłam do ściany. Kiedy spojrzałam w stronę łóżka, zobaczyłam Justina na Josh'u. Szatyn bił go po twarzy. Nie wiem jak się teraz czułam. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony wiedziałam, że powinien oberwać, ale z drugiej nie chciałam niczyjej krzywdy. 
- Ty kretynie! - usłyszałam wrzask i kolejny cios trafił prosto w nos, a charakterystyczny chrzęst oznaczał złamanie. Poczułam dreszcz obiegający całe moje ciało. Pociągnęłam nosem i powoli podeszłam do obu. 
- Justin... - szepnęłam, ale nie zwracał na mnie uwagi. - Justin! - powtórzyłam głośniej, co nadal nic nie dawało. - JUSTIN! Puść go. - dopiero teraz spojrzał na mnie ze wzrokiem pełnym żalu. Josh leżał z zamkniętymi oczami, dłońmi ocierał krew z twarzy. - Zostaw. - szepnęłam, kładąc dłoń na jego ramieniu. Ściągnął swoją bluzę i nałożył ją na mnie, po czym pociągnął blondyna za kołnierz jego koszulki i wyprowadził z pokoju. Usiadłam na łóżku, nadal to wszystko do mnie nie docierało. Już nie płakałam. Nie umiałam płakać, bo byłam w totalnym szoku. Nie sądziłam, że coś takiego kiedykolwiek mnie spotka. Najgorsze jest to, że nie mogłam nic zrobić, bo był po prostu ode mnie silniejszy. Nie wiem co bym teraz robiła, gdyby nie Justin. Byłam mu wdzięczna, ale bałam się tego, jak tak po prostu uderzał w jego twarz. Jakby to było dla niego nic, codzienność, do której zdążył się przyzwyczaić. 
- Miley? - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam spojrzenie, które napotkało zmartwioną blondynkę. Spuściłam wzrok, a ona tak po prostu podeszła do mnie i objęła mnie. Tego potrzebowałam. Mimo, że praktycznie do niczego nie doszło, czułam się źle. - Cii. - szepnęła i zaczęła mną kołysać. Dziwnie się czułam, bo ona zawsze była... Ashley. To do niej nie pasowało. Muzyka nadal grała, a ludzie chyba nie zauważyli tego, co tu zaszło. Modliłam się, aby tak faktycznie było. 
~~~~~~~~~~ JUSTIN

Nie chciałem zwracać na nas uwagi, więc po prostu szedłem obok Josh'a. Oczywiście większość osób zwróciła się w naszym kierunku. To pewnie przez krew, którą umazana była cała twarz blondyna. Otworzyłem drzwi i niemalże wypchnąłem go z mieszkania. Stanął naprzeciw mnie z chytrym uśmieszkiem, który doprowadzał mnie do szału. Trzasnąłem za sobą drzwiami i założyłem ręce na piersi. 
- Nie zmarnuj tego, że dałem sobie obić mordę. - mruknął, przecierając twarz dłonią. Prychnąłem krótko, kręcąc z nie do wierzeniem głową. 
- Nie potrzebowałem tego. - syknąłem przez zaciśnięte zęby. Żałuję, że nie siedzę na nim dalej i nie obijam mu tej pierdolonej, fałszywej japy. 
- Wmawiaj sobie dalej. - oblizał usta, z których dalej spływała cienka stróżka krwi. Zacisnąłem dłonie w pięścią, po czym przeniosłem ciężar ciała z nogi na nogę.
- Lepiej już idź. - warknąłem. Czułem, że jeśli się nie zamknie, oberwie. Mam dość tego, jak się zachowuje. Wbrew temu co uważa - nie jestem - nieudacznikiem. On próbuje to udowodnić, ale nigdy tego nie dokona! 
- Wiesz, może wrócę i sprawdzę co u Miley. - zaśmiał się.
- Przeholowałeś dzisiaj i dobrze o tym wiesz, więc spieprzaj stąd. - mruknąłem, po czym wszedłem z powrotem do mieszkania. Impreza nadal trwała i chyba nikt nie przejął się tym, co widział. Westchnąłem i przeczesałem dłonią włosy, pociągając za ich końce. Dopiero teraz poczułem pieczenie w wardze, którą roztrzaskał mi ten kretyn. Miał szczęście, że uderzył mnie tylko raz. 
Stanąłem w drzwiach i spojrzałem na Miley oraz Ashley, siedzące na łóżku. Blondynka spojrzała na mnie i chyba pierwszy raz od dość długiego czasu obdarzyła mnie uśmiechem. Podniosła się i wyminęła mnie, szepcząc krótkie "dzięki". Skinąłem głową. Odchrząknąłem głośno, co zwróciło uwagę brunetki. Posłałem jej przepraszające spojrzenie. Podniosła się i podeszła do mnie, po czym wtuliła się we mnie całym ciałem. Objąłem ją powoli i pogłaskałem po plecach, a kiedy odsunęła się, zauważyłem łzy w kącikach jej oczu.
- Uderzył cię. - mruknęła ledwo słyszalnie. 
- Co? - spytałem idiotycznie, a dopiero po chwili zorientowałem się, o co jej chodzi. - Ato. - uśmiechnąłem się. - To nic. 
- Chodź. - szepnęła, łapiąc mnie za dłoń, a już po chwili staliśmy w jasnej, przestronnej łazience. Wskazała mi taboret, na którym po chwili usiadłem. Dziewczyna zaczęła szukać czegoś po dolnych szafkach, oblizałem wargę. Nadal była w mojej bluzie, która była o wiele za duża, ale chyba jej to nie przeszkadzało. 
~~~~~~~~~~MILEY

Przygryzłam lekko dolną wargę, szukając w szafce apteczki. Kiedy wreszcie natknęłam się na czerwone pudełeczko z białym krzyżykiem na środku, wyciągnęłam je. Podeszłam do Justina i wyciągnęłam potrzebne przedmioty. Stanęłam przed nim z lekkim uśmiechem na ustach, który natychmiast odwzajemnił. Nalałam na gazik płyn dezynfekujący i przyłożyłam do jego rozciętej wargi.
- Dziękuję. - szepnęłam niepewnie. Nie odezwał się, ale to pewnie dlatego, że dalej wycierałam jego usta. - Byłeś bardzo... - zaczęłam.
- Odważny? - uśmiechnął się szerzej, kiedy wreszcie "uwolniłam" go. 
- Nie. - zaśmiałam się. - Miły. - oznajmiłam. - Byłeś bardzo miły. - uśmiechnęłam się, chowając do apteczki wszystkie waciki i tym podobne. 
- Oh. - mruknął, podnosząc się i podchodząc do lustra. Spuściłam wzrok, chowając do szafki pudełko i stając obok chłopaka. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w lustrze. - Josh to kretyn. - usłyszałam po paru sekundach.
- Już wiem. - szepnęłam, a na mojej twarzy pojawił się słaby uśmiech. - Nie wiem co by zrobił, gdybyś... No wiesz. Nie przyszedł. - spojrzałam w bok. Szatyn miał zaciśniętą scenkę i przymknięte oczy. Przełknęłam ślinę i chwyciłam jego dłoń, odwracając go do siebie przodem. - Hej. - otworzył oczy. - To nie twoja wina. - poszerzyłam uśmiech. Nie chciałam, aby czuł się winny. W sumie to nic się nie stało, nic poważnego. Jednak czułam się, jakbym zrobiła coś złego, coś niedozwolonego. Przyłożył dłoń do mojego policzka i przejechał po nim kciukiem, tym samym odgarniając mi z twarzy włosy. Przejechałam językiem po dolnej wardze, a kiedy Justin spojrzał na moje usta, poczułam ukłucie w brzuchu. Zrobił krok w przód, ja jeden w tył, on ponownie w przód, w ten sposób znowu znalazłam się przy ścianie. Jednak tym razem nie bałam się. Wciągnęłam powietrze głęboko do ust i wypuściłam, kiedy szatyn położył drugą dłoń na moim biodrze, a lewej nie ściągnął z mojej twarzy. Moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Nie wiem o co chodziło. Przecież jeszcze niedawno na pewno bym go odepchnęła, ale teraz... Miałam do niego zaufanie. - Justin. - prawie jęknęłam, miałam powiedzieć coś dalej, ale szatyn uciszył mnie... pocałunkiem. Lekko musnął moje wargi. Poczułam coś na wzór eksplozji bomby atomowej w moim brzuchu. Lekko uchyliłam wargi i przejechałam dłonią od jego ramienia, po szczyt karku. Poczułam jego miękkie włosy pod palcami i bez wahania zagłębiłam rękę. Już uchylałam usta, kiedy usłyszałam po drugiej stronie łazienki, otwierające się drzwi. Chłopak nie odskoczył ode mnie, ale przerwał pocałunek i z lekkim, zadziornym uśmiechem, spojrzał przez ramię. 
- Wprosiłam wszystkich... - szepnęła zakłopotana Ashley, a ja wyminęłam Justina i zaśmiałam się pod nosem, widząc jej winę. 
- Dzięki. - objęłam ją i opuściłam pomieszczenie, zostawiając ich samych. 

____________________
TADAM, JEST. 
Taki nijaki, ale w ogóle nie mam weny do pisania. Miał być dłuższy, ale co wiąże się z brakiem weny? - brak rozbudowanych zdań. Mam jednak nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na co najmniej DZIESIĘĆ KOMENTARZY. One naprawdę strasznie dodają mi chęci pisania. 

UWAGA! Jeśli chcesz być informowana/y - dodaj komentarz do zakładki INFORMOWANIE, ponieważ tylko stamtąd będę brała linki do informowania :)) 












9 komentarzy:

Drew Love pisze...

Boski rozdział xD
♥ Nie mogę doczekac się next

Unknown pisze...

uper kocham cię heh. Czekam nn u mnie nwm kiedy się pojawi również brak weny pozdrawiam :)

sweetxpancake pisze...

omg doczekałam się ^^ scena w łazience była taka słodka i wgl. <3

Anonimowy pisze...

ojej nareszcie już nie mogłam się doczekać.. Ta scena w łazience była taka dbfbs :3

Anonimowy pisze...

Jejku, Twoje opowiadanie jest cudowne! Z niecierpliwością będę czekała na NN :)

Anonimowy pisze...

NO,NO GRATULUJE :)

Anonimowy pisze...

boooski bloog

Anonimowy pisze...

widzę ze wszystko powoli zaczyna sie rozkręcac dobrze ze Justin wszedł wtedy do pokoju i w koncu sie pocalowali czekałam tyle na ten moment :* <3 czekam z niecierpliwością na NN na prawdę masz talent do pisania CUDO

Anonimowy pisze...

zajebisty! serio, najlepszy ze wszystkich