23.07.2013

Rozdział Trzeci (II)

Czytasz = komentujesz
_____________________________________

Położyłam dłonie na ręce, która spoczywała na moich ustach i desperacko próbowałam się jej pozbyć. Wierciłam się i kopałam, na próżno. Nie wiem ile czasu trwałam już w tym żelaznym uścisku. Może parę sekund, minut, które dłużyły mi się w wieczność. Zdziwił mnie fakt, że On nic nie robił. Stał i trzymał mnie w miejscu, jakby czekając, aż się uspokoję. Przymknęłam oczy i opuściłam ręce wzdłuż swojego ciała, miałam nadzieję, że nic mi się nie stanie.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. - szepnął mi tuż nad uchem, a ja tylko skinęłam głową, przełykając ślinę. - Jeśli cię puszczę, nie uciekniesz? Nie zaczniesz krzyczeć? - spytał trochę głośniej. Uchyliłam powieki, spod których wydostało się parę łez.
- Y-y. - wybełkotałam, kręcąc głową. Nie musiałam długo czekać, kiedy dłoń "zeszła" z mojej twarzy. Zaczerpnęłam powietrza, pomimo że jego dostęp wcale nie został mi ograniczony. Odwróciłam się i po prostu zamarłam. Uchyliłam usta, patrząc na szatyna, który stał przede mną z lekkim uśmiechem. Przygryzłam wnętrze policzka, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Cześć, Miley. - powiedział tym swoim ochrypłym, tak jakby zaspanym głosem. Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się, jak mogłam go nie rozpoznać.
- Justin. - niemal jęknęłam i nie kontrolując własnego ciała, rzuciłam się na chłopaka. Zawiesiłam mu się na szyi, maksymalnie zmniejszając odległość między nami. Kiedy nasze ciała się stykały, zdawało się, że pasują do siebie idealnie. Dopiero po chwili odsunęłam się i spojrzałam w te czekoladowe oczy. Poczułam to uczucie w brzuchu, te motylki. Justin ujął moją twarz w dłonie i zaczął jeździć kciukiem po moim policzku, które znając mnie - rozpalał rumieniec. Zaczęłam podążać za jego wzrokiem, który zatrzymał się na moich ustach. Zbliżył się do mnie i pewnym ruchem złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który bez wahania odwzajemniłam. Nawet nie musiał czekać na pozwolenie, ponieważ od razu rozchyliłam usta, a jego język wślizgnął się do moich ust, zaczynając walkę o dominację. Tak dawno się z nim nie widziałam, już prawie zapomniałam jakie to uczucie... Jak jego wargi współgrają z moimi.
Nagle w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka - Chris. Odsunęłam się od Justina w miarę delikatnie, aby go nie urazić. Ani na chwilę nie puszczając mojej twarzy, oparł swoje czoło o moje i mocno zacisnął powieki.
- Boże, jak ja za tym tęskniłem. - mruknął, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. Mi też tego cholernie brakowało. W pocałunku Justina było coś innego, coś wyjątkowego. Coś, czego tak naprawdę nie potrafię za bardzo wyjaśnić. 
Staliśmy tak chwilę, a w mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań. Nie miałam pojęcia, od którego zacząć. 
- Po co ta cała szopka? - spytałam niepewnie, przygryzłam dolną wargę. Szatyn odsunął się ode mnie i oparł o mur, wzdychając. 
- To... dość skomplikowane. - odparł, przejeżdżając dłońmi po włosach i pociągając za ich końce. 
- Dlaczego wtedy przede mną uciekałeś, skąd wiedziałeś, że będę w centrum? - wyrzuciłam z siebie, a on tylko przygryzł dolną wargę i spuścił wzrok. - Huh? - ponagliłam go. 
- Nie wiedziałem. - wzruszył ramionami. - Nie chciałem cię narażać... Poza tym nie wiedziałem czy zostanę na dłużej. - odparł, tworząc w mojej głowie nowe pytania. Narażać mnie? 
- Jak to? - zmarszczyłam nos, czekając na wyjaśnienia. Dlaczego on tak wszystko omijał. Jakby nie chciał mi powiedzieć czegoś ważnego. 
- Możemy porozmawiać o tym, gdzie indziej? - zaproponował, na co po chwili skinęłam głową. - Mieszkam niedaleko. - oznajmił i odeszliśmy w ciszy w stronę jego mieszkania. Biorąc pod uwagę, że ja całą drogę zastanawiałam się nad wszystkim, o co chcę zapytać, on może myślał nad odpowiedziami. Mam nadzieję, że wszystko mi wyjaśni. 

Justin otworzył drzwi, wpuszczając mnie przodem do środka. Rozejrzałam się po małym, ale przytulnie urządzonym mieszkaniu. Po lewej stronie znajdowała się kuchnia, oddzielona od reszty pomieszczenia blatem, przy którym stały trzy wysokie krzesła barowe. Po prawej był salon i mini biblioteczka, wyposażona w zaledwie cztery książki. Wszystko utrzymane w ciemnych kolorach, sprawiało, że mieszkanie stawało się męskie. Podeszłam do komody, na której stało zdjęcie w ramce, przedstawiające Justina z jakimś chłopakiem. Szatyn miał pod pachą piłkę do kosza, a drugą ręką obejmował kolegę. 
- To Kevin. - oznajmił, kiedy zauważył, na co patrzę. - Mój przyjaciel z rodzinnego miasteczka. - dodał po chwili.
- Więc nie jesteś stąd? - spojrzałam na niego.
- Nie. - pokręcił przecząco głową. - Jestem ze Stratford. - uśmiechnął się. - Chcesz może coś do picia? Jesteś głodna? - spytał, przechodząc do kuchni. 
- Nie, nie. Dzięki. Mieliśmy o czymś porozmawiać. - przypomniałam mu, na co kolejny raz westchnął, ale uśmiech nie schodził z jego idealnej twarzy. 
- Owszem. - skinął głową. - Usiądź. - wskazał na brązową kanapę. - Nie mogę zostać w Nowym Jorku, Miley. - wyrzucił z siebie.
- Dlaczego? 
- Kiedy zobaczyłem, co ten popierdoleniec zrobił tobie i Ashley. - zrobił krótką pauzę. - Nie chciałem, aby spotkało to kogokolwiek innego. - dodał, a ja przygryzłam wargę na wspomnienie tamtego mężczyzny, wbijającego Ashley nóż w udo. Po moim ciele przeszedł dreszcz. - Kiedy byłem przesłuchiwany... Powiedziałem wszystko, co tylko wiedziałem, aby do pierdla poszli wszyscy, którzy z nim współpracowali, a on gnił tam do śmierci. - zakończył, po czym podniósł wzrok.
- Dlaczego mu pomagałeś? - przygryzłam wnętrze policzka.
- Groził mi, a właściwie mojej siostrze. - odparł, a ja zauważyłam, że zaciska dłoń. Tak mało o nim wiedziałam...
- Nadal nie powiedziałeś mi, dlaczego masz wyjechać i czemu niby miałbyś mnie narażać? - pytałam dalej. Musiałam, bo chciałam to wszystko zrozumieć. 
- Cholera, Miley. - podniósł się szybko z kanapy i złapał za kark. - Naprawdę nie rozumiesz? Mam teraz przejebane. On zna wszystkich w tym mieście i nie podda się, póki mnie nie załatwi, nieważne czy siedzi za kratkami czy nie. - oznajmił, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. - Co robiłaś w takiej dzielnicy o tej godzinie? - odezwał się po dłuższej chwili ciszy. 
- Pokłóciłam się z chł... kolegą. - szybko się poprawiłam, w sumie nie wiem, dlaczego chciałam to ukryć przed Justinem. 
- Co za kutas zostawił cię tutaj? - zaśmiał się, choć dla mnie nie było tu nic śmiesznego. 
- Nie jest kutasem. - mruknęłam. - Wołał mnie, ale ja nie chciałam z nim jechać. - przewróciłam oczami. 
- Oczywiście. - nie ukrywał sarkazmu, którym przesiąkło to jedno słowo. 
- Kiedy musisz wyjechać? - spytałam, choć nie jestem pewna, czy chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Dopiero co się z nim zobaczyłam po roku i już mamy się pożegnać? 
- Nie wiem, ale niedługo. Za parę dni. - odparł cicho, a ja tylko kiwnęłam głową. - Miley... Jedź ze mną, proszę. - wypalił, a ja uchyliłam usta.
- Co? 
- Wiem, że to co zrobiłem było złe. - powiedział podchodząc do mnie i złapał moje dłonie. - Ale przez te parę dni, kiedy byłem z tobą, zauważyłem, że jesteś piękna, zabawna. - kontynuował, pocierając kciukiem moją skórę, tworząc na niej gęsią skórkę. - Miła, troskliwa, uparta. - zachichotał słodko, a moje serce robiło się większe z każdym słowem. - Odważna, kochana, cudowna. - zrobił przerwę. - Dla mnie idealna i... - oblizał wargi. - Miley... Chyba cię kocham. - zakończył, a ja poczułam, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku. Nigdy nie usłyszałam czegoś tak szczerego z ust jakiegokolwiek chłopca. Uśmiechnęłam się szeroko, co szatyn odwzajemnił. 
- Ja... Przecież ja nie mogę tak wszystkiego zostawić i jechać z tobą na drugi koniec Ameryki. - głos mi się łamał, a w gardle już rosła niewidzialna gula. 
- Nie będę cię do niczego zmuszał, ale proszę, przemyśl to. - szepnął, dotykając opuszkami palców mojego policzka. Skinęłam lekko głową. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym się zgodzić, Justin. 

Westchnęłam, otwierając drzwi. Była już prawie trzecia nad ranem, więc czułam zmęczenie, a moje powieki same się zamykały. Rzuciłam buty w kąt, a kiedy podniosłam wzrok, ujrzałam Chrisa, który uważnie mi się przyglądał. 
- Gdzieś ty była? - szepnął, ale w jego głosie nie było gniewu ani złości, tylko troska. Przełknęłam ślinę, mając wrażenie, że moje usta płoną, sumienie. 
- Na spacerze. - odparłam, przechodząc obok niego. 
- Masz pojęcie, jak ja się martwiłem? - ruszył za mną. Przeczesałam dłonią włosy, podchodząc do lodówki. - W dodatku nie odbierałaś moich telefonów. - dodał, widząc, że nie mam zamiaru nic powiedzieć. 
- Skoro nie odbierałam, to znaczy, że nie chciałam z tobą w tamtej chwili rozmawiać. - upiłam łyk soku prosto z kartonu, cały czas stojąc do niego tyłem. 
- Nie chcę się z tobą kłócić. - westchnął, przejeżdżając dłońmi po swoich włosach. Przygryzłam dolną wargę. 
- Ja też nie. Przepraszam.  - spuściłam wzrok, brunet podszedł do mnie i podniósł moją twarz, dotykając brody. 
- To ja przepraszam. Nie powinienem być tak przewrażliwionym. - uniósł lekko kąciki swoich ust i nachylił się, aby mnie pocałować. Odwróciła szybko głowę, a jego usta musnęły tylko skórę na moim policzku. 
- Jestem zmęczona. Pójdę już spać. - wyminęłam go. - Dobranoc. - dodałan jeszcze, zanim zniknęłam za drzwiami sypialni. 
Wzięłam z szafy pidżamę, która składała się z szarych spodenek oraz miętowej koszulki z jakimś misiem. Spięłam włosy w koka gumką, którą zawsze nosiłam na nadgarstku i weszłam do łazienki, zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o umywalkę i westchnęłam głośno. W mojej głowie miałam mętlik. Justin wrócił i dopiero teraz uświadomiłam sobie jak za nim tęskniłam. Nie wiem czy zdołam przechodził przez to ponownie, ale nie chcę też zostawiać przyjaciół. 
Zmyłam makijaż, po czym rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Gorąca woda, uderzająca o moją skórę, pomogła mi się zrelaksować. Echem jednak cały czas słyszałam słowa szatyna:

Jedź ze mną, proszę.
Chyba cię kocham. 

To 'chyba'. Co jeśli jednak mu na mnie nie zależy? Wyjadę z nim, a potem mu się znudzę i nie będę miała dokąd wrócić. Tak krótko go znam i tak mało o nim wiem. Tak naprawdę nie wiem, jaki jest, kim jest i co robi. Wiem jedno - kocham go, tak cholernie mocno, że nie wiem, czy będę w stanie mu odmówić. 
Wyszłam z łazienki i walcząc z zamykającymi mi się powiekami, doszłam do łóżka, w którym spał już Chris. Westchnęłam cicho i położyłam się na swojej połowie na plecach. Założyłam ręce na brzuchu i zamknęłam oczy, jednak otworzyłam je, czując, jak chłopak obejmuje mnie ramieniem. Przygryzłam dolną wargę, starając się rozluźnić. W końcu zasnęłam.

Usiadłam w salonie na kremowej kanapie, popijając gorącą herbatę. Ani na sekundę nie przestawałam się zastanawiać nad decyzją. To takie trudne... Chociaż moje życie nigdy nie było łatwe.  Mam wybrać między przyjaciółmi, a chłopakiem, przez którego cierpiałam, jak nigdy. 
W tej chwili przypomniałam sobie, że nie włączyłam swojego telefonu, więc sięgnęłam po torebkę, która od wczoraj leżała na fotelu i wyjęłam z niej iPhone'a. Po chwili zobaczyłam swoją tapetę, na której byłam ja, przytulająca Ashley i Chris, dający mi buziaka w policzek. Przygryzłam wnętrze swojego policzka i sprawdziłam nieodebrane połączenia, których było ponad pięćdziesiąt, a w tym połowa od... Ashley? Szybko wybrałam jej numer, a już po dwóch sygnałach usłyszałam zdenerwowany głos przyjaciółki. 
- Miley! Gdzie ty byłaś!? Masz pojęcie jak ja i twój chłopak martwiliśmy się o ciebie? - krzyknęła, przez do odsunęłam urządzenie od ucha.
- Spokojnie. - mruknęłam. 
- Spokojnie, tak? Chris dzwoni do mnie w środku nocy, że wyszłaś z jego samochodu w najniebezpieczniejszej dzielnicy Nowego Jorku. W dodatku ten psychopata wyszedł z więzienia, a ty mi każesz być spokojną!? - pisnęła. Nie rozumiem, dlaczego teraz ma takie zdanie o Justinie, skoro wcześniej sama pomagała mi go szukać. 
- A powiedział, dlaczego wyszłam? I dlaczego mówisz tak o Justinie!? Coś jest z tobą nie tak, Ashley? - podniosłam głos, ale nie krzyczałam... jeszcze. 
- Nie zmieniaj tematu. Zachowałaś się jak egoistka. - warknęła.
- Nie jestem pieprzonym dzieckiem! Jestem kurwa pełnoletnia i mogę robić, co chcę, a tobie gówno do tego. - wrzasnęłam i wcisnęła  czerwoną słuchawkę. 
Rzuciłam telefon obok i założyłam ręce na piersi. Byłam tak zdenerwowana, że miałam ochotę rozpłakać się ze złości. Skoro rzekomo tak się o mnie martwiła, to czemu na mnie krzyczy? Nie jest moją matką. I jeszcze wmawia mi, że jestem egoistką, też mi przyjaciółka. 

Ale przez te parę dni, kiedy byłem z tobą, zauważyłem, że jesteś piękna, zabawna, miła, troskliwa, uparta, odważna, kochana, cudowna.  Dla mnie idealna i... Miley... Chyba cię kocham.

Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam z powrotem iPhone'a, wybierając nowy numer Justina. Po trzech sygnałach usłyszałam jego głos.
- Miley? 
- Podjęłam decyzję. - powiedziałam, starając się brzmieć pewnie. 


__________________________
No i mamy nowy rozdział napisany na tablecie. 
Pomimo iż się starałam, mogą wystąpić nieliczne literówki. 

Coż... Dziękuję za miłe słowa i cierpliwość.
Przyznam jednak, że jeszcze nigdy nie dostałam tyle hejtów.
Nie wiem, czy pisała je jedna osoba, 
może więcej, ale wyzywanie mnie od suk i 
pisanie mi, że mój blog jest do dupy, że nie będziecie czekać,
wcale mi nie pomaga. Więc ten rozdział dedykuję osobom, które
wytrwale czekały na nowy rozdział, kocham Was xoxo. 

Nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, nie chcę nic obiecać. 





















23 komentarze:

Anonimowy pisze...

Boże, kocham to! <33 Warto było tyle czekać. Jesteś cudowna:* xx
@nienazwana

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział. ;)
Nie przejmuj się hejtami, zawsze możesz liczyć n a nas - wiernych czytelników. ;)

Unknown pisze...

JEEEEEJ ! Warto było czekać ;) Nie przejmuj się hejtami nie warto ;p Zawsze twoją fanką xoxo <3

Anonimowy pisze...

boże kocham cię kobieto kocham kocham kocham tak bardzo bardzo mocno nie przejmuj sie hejtami są z dupy wzięte proszę błagam daj szybciej nn <33333

forgive pisze...

hejterzy zazdroszczą talentu ;d świetny rozdział, oby Miley się zgodziła i zaczęła nowe, szczęśliwe życie z Jussem :) zapraszam do mnie, również opowiadanie będzie o Justinie :) http://anythingwaswronguntilaboy-justin.blogspot.com/

sweetxpancake pisze...

Warto było czekać, rozdział świetny <3

Drew Love pisze...

O Mój Boże jaki cudowny rozdział ♥ Przepraszam ,że nie komentowałam ale za bardzo nie mogłam.
Jestem strasznie ciekawa jej decyzji :D Dawaj szybko następny kochana ^-^

Anonimowy pisze...

Świetny !!! Nie moge sie doczekać następnego ;-) a hejtami sie nie przejmuj , nie maja ochoty niech nie czytają !!! Blog cudowny ;-) nie daj sobie wmówić ze jest inaczej;-) pozdrawiam gorąco

Anonimowy pisze...

musiałaś akurat w takim momencie przerwać? :o
teraz na następny rozdział nie będę się mogła doczekać xd
blog jest C U D O W N Y więc nie przejmuj sie tym głupimi hejtami :)

Anonimowy pisze...

Dziękuje że napisałaś ten rozdział. Jestem tą drugą osobą czekałam wytrwale :D
Pamiętaj nie przejmuj się hejtami, bo na nie nie za sługujesz.Jeżeli inni je piszą najwyraźniej zazdroszczą ci tego jak piszesz i jak oddanych masz czytelników.

Rozdział hhejnkscmksjcsdcn <333 nie mogę się doczekać nastepnego. ty piszesz hudhufvnfjvnekf więc nie dziwię się z rozdział też taki jest :D

Pisz tak dalej i nie przejmuj się tymi hejtami bo ja zawsze będę z tobą :*

~Niuniek

Klaudia ♥ pisze...

Rozdział jest cudowny<3
I nie zauważyłam żadnych literówek ;)
Aww, jestem cholernie ciekawa następnego rozdziału.!
Zakochałam się w tym blogu.

+zapraszam do siebie
http://jbrazem.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Rozdział cudowny, zresztą jak wszystkie <3
czekam na kolejny xx

Anonimowy pisze...

Serio?! Zakończyłaś w momencie na który najbardziej czekałam -.- Ogólnie rozdział fajny xD krótki,ale ma to coś :D Duuużoooo wenyyy życzę żebyś w najbliższym czasie napisała kolejny rozdział ^^

Unknown pisze...

Nie przejmuj się hejtami, one tylko motywują do dalszego pisania, pokazujesz teraz hejterą że jesteś zajebista w pisaniu i nie powinnaś przestawać <3 świetny rozdział. CH*J W DU*E HEJTERĄ <3

Anonimowy pisze...

Kocham czekam na nn <3

Anonimowy pisze...

o jaa! ciekawe jaką podjęła decyzje.. Super nie mogę się doczekać następnego :)

Anonimowy pisze...

Świetne opowiadanie :)
Zajebiście piszesz że aż chce się czytać anie tak jak "te inny" :P
Czekam na następny :)
I jestem pewna że Miley pojedzie z Justinem <3

Anonimowy pisze...

JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ MAM NADZIEJE ŻE MALEY DOBRZE WYBIERZE :) ♥

Anonimowy pisze...

Musiałaś w takim momencie ??? :))) Kocham ten blog, mam nadzieję, że rozdział będzie lada moment. Czekam z niecierpliwością xoxo

Anonimowy pisze...

KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ? NIE CHCE ABYŚ SKOŃCZYŁA NA TYM I ZAPOMNIAŁA O TYM BLOGU :c Xxx

Unknown pisze...

szczerze kocham ten blok, ale troche za długo na rozdział się czeka ;//

Anonimowy pisze...

JEZUSIE KOCHAM TO <3

Top Secret pisze...

Wiem, rozumiem i przepraszam, ale praktycznie przez całe wakacje jestem poza domem, ze znajomymi widziałam się tylko TRZY DNI, więc nie dziwcie się, że wolałam gdzieś z nimi wyjść, niż siedzieć przed komputerem. Odpoczęłam i nabrałam weny, co zrobiło mi chyba na dobre, więc postaram się dodać nast. w poniedziałek lub wtorek.