1.03.2014

Rozdział Dziewiąty (II)

Jasne niebo rozpościerało się nade mną, a zielona łąka zdawała się nie mieć końca. Wokół drzewa jakby tworzyły mur, który miał chronić wszystko od jakichkolwiek niebezpieczeństw. Ciepłe promienie słoneczne padały na moją twarz, a ich ciepło dawało ukojenie. Usłyszałam za sobą kroki, więc spojrzałam sobie przez ramię i uśmiechnęłam się, widząc postać ubraną w błękitny podkoszulek i ciemne jeansy. Moje nogi same zerwały się do biegu, dzięki czemu szybko wylądowałam w ramionach szatyna. Justin zacisnął wokół mojej talii żelazny uścisk i obrócił się ze mną wokół własnej osi. Zaśmiałam się, odchylając głowę w tył. Jednak kiedy już odstawił mnie na trawę, chmury zebrały się nad naszym małym rajem, a wiatr niebezpiecznie wzrósł na sile. Złapałam chłopaka za koszulkę, jakbym bała się, że zaraz zostanie przez porwany przez silne prądy powietrza. Nagle z gęstego lasu wyszła kolejna postać. Miała spuszczoną głowę, ciemne, gęste włosy otaczały jej zaokrągloną twarzyczkę. Ubrana w granatową, obcisłą koszulkę i ciemne rurki, które ciasto opinały jej długie nogi. Kiedy wreszcie podniosła na nas wzrok, od razu ją rozpoznałam. Megan. Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że cały czas patrzyła na Justin'a. On również nie odrywał od niej wzroku. Zaczął iść powoli w jej kierunku, a kiedy chciałam ruszyć za nim i zatrzymać go w jakiś sposób, okazało się, że nie mogę się ruszyć. Próbowałam też krzyczeć, jednak im dalej ode mnie znajdował się szatyn, tym bardziej głos utykał mi w gardle i za żadne skarby nie chciał się wydostać. Brunetka złapała jego dłoń i pospiesznie wciągnęła go do lasu, jednocześnie znikając mi z pola widzenia. Słona ciecz spływała po moich policzkach. Poczułam czyjeś ramie, obejmujące moje roztrzęsione ciało. Podniosłam niepewnie wzrok, a ogromna ulga rozpłynęła się po moim ciele, kiedy ujrzałam dobrze mi znane, blond włosy. Jamie zbliżył do mojej twarzy dłoń i uśmiechnął się, jakby chcąc mnie pocieszyć. Starł kciukiem łzy, a ja natychmiast wtuliłam się w jego ciało, co od razu odwzajemnił. 

Otworzyłam oczy i zerwałam się do siadu, szybko oddychając. Rozejrzałam się po pokoju i odetchnęłam z ulgą, kiedy zauważyłam, że jestem w salonie. Justin spal wtulony we mnie, jego klatka piersiowa unosiła się powoli, aby po chwili opaść, co okazało się niezwykle uspokajającym widokiem. Przetarłam czoło, które było lekko mokre od potu, po czym podniosłam się powoli, nie chcąc obudzić chłopaka. Było już jasno, a zegar wskazywał godzinę szóstą dwadzieścia trzy. Ruszyłam w stronę kuchni, czując nieprzyjemną suchość w gardle. Jednak stanęłam jak wryta, widząc w pomieszczeniu brunetkę. Stała do mnie tyłem, robiąc coś przy blacie. 
- Cześć, Miley. - jej głos był dziś inny, mniej przyjazny, a bardziej fałszywy. 
- Dzień dobry, wyspałaś się? - spytałam, starając się utrzymywać normalny ton, co chyba niezbyt mi wychodziło.
- Niezbyt, ale za to ty spałaś wspaniale, prawda? - mówiąc to, odwróciła się do mnie przodem i zmierzyła mnie dokładnie wzrokiem. 
Przygryzłam wnętrze policzka. Postanowiłam nie odpowiadać i po prostu otworzyłam lodówkę, z której wyciągnęłam jakiś sok. Postawiłam karton na blacie i zaczęłam przeszukiwać szafkę w poszukiwaniu szklanki.
- Widzę, że twoja przyjaźń z Justin'em jest na bardzo wysokim poziomie, ale nie zapominaj, że to mnie kocha najmocniej. - uśmiechnęła się i opuściła pomieszczenie.
Dopiero teraz odetchnęłam głośno i samą siebie zaskoczyłam tym, jak długo potrafię wstrzymać powietrze. Co tak właściwie stało się przed chwilą? 
Oparłam się plecami o szafkę i wzięłam łyk soku jabłkowego, dokładnie analizując słowa Megan. 
- "to mnie kocha najbardziej." - powtórzyłam po niej i dopiero teraz przypomniała mi się rozmowa z Clary. 
Czuję, że znajomość z Megan nie będzie należała do najprostszych...


***

Mój śmiech kolejny raz rozbrzmiał w pomieszczeniu, kiedy blondynka rzuciła dowcipem na temat przechodzących obok restauracji dziewczyn. Nie myślałam, że tak szybko złapiemy wspólny język. Jeśli mam być szczera, to w ogóle nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zostaniemy choćby koleżankami. Jednak pozory potrafią naprawdę mylić i nie wykluczone jest, że zapatrzona w siebie blondynka okaże się naprawdę świetną dziewczyną. Teraz trochę głupio mi, ponieważ tak surowo ją oceniłam, chociaż ani trochę jej nie znałam. a
- Ziemia do Miley! - pomachała mi dłonią przed twarzą czym zwróciła moją uwagę.
- Ach, tak? - spojrzałam na nią nieprzytomnie, na co zachichotała.
- Pytałam czy wracamy już do domu. - powtórzyła, a ja kiwnęłam głową. - Justin miał wam dzisiaj załatwić to mieszkanie, ale biorąc pod uwagę jego impulsywność... - nie dokończyła, a ja nie jestem pewna czy chciałam, aby to zrobiła, więc po prostu nic nie mówiąc zabrałam z krzesła swoją kurtkę i opuściłam lokal.
- Czy Justin często ma takie... Ataki złości? - spytałam. Nie byłam pewna czy użyłam odpowiednich słów, ale inne nie przychodziły mi do głowy. 
- Wiesz... - dziewczyna westchnęła. - Nie lubi, kiedy coś nie idzie po jego myśli. - odparła. 
- Rozumiem. - nie miałam ochoty ciągnąć tego tematu, więc po prostu zahaczyłam o jakiś nieistotny temat i nawet nie zauważyłam, kiedy doszłyśmy na odpowiednią ulicę.
- Tak! To mogłoby być ciekawe. - zaśmiała się. Jeju, naprawdę ma uroczy śmiech. 
Miałam właśnie jej odpowiedzieć, ale jedynie otworzyłam usta, z których nie wydostał się żaden dźwięk. Stanęłam w miejscu i patrzyłam na czerwono niebieskie światła policyjnego radiowozu. Miałam złe przeczucia, a to że stał on przed mieszkaniem Justin'a wcale nie wróżyło dobrze.
Drzwi otworzyły się, a po chwili ujrzałam szatyna, którego prowadził wysoki policjant. Kiedy lepiej się przyjrzałam, zauważyłam, że ma na rękach kajdanki. Coś jakby wywróciło fikołka w moim brzuchu, takie nieprzyjemne uczucie zdenerwowania. Wzrok miał spuszczony, a żyła na jego szyi niebezpiecznie pulsowała, co świadczyło o jego złości. 
- Justin? - mój głos był niepewny, niemal słaby, jednak chłopak usłyszał mnie. 
Spojrzał na mnie, a ja nie mogłam odczytać z jego miny nic. Patrzył na mnie dopóki policjant nie wepchnął go do radiowozu, po czym sam zajął miejsce kierowcy i odjechał.
Dopiero teraz pospiesznie ruszyłam do mieszkania chłopaka, drzwi nadal były otwarte, a tuż przy nich stał Jamie, rozmawiał z jakimś mężczyzną, który miał krew na twarzy. Co tu się stało?
Blondyn spojrzał na mnie i skrzywił się. Gestem nakazał mężczyźnie poczekać i podszedł do mnie, nerwowo drapiąc się po karku.
- Co... Co się dzieje? - wydukałam. - Dlaczego Justin'a zabrała policja? - dodałam.
Z początku spuścił wzrok, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, ale widząc moje zniecierpliwienie uśmiechnął się pocieszającą, choć nie wyglądało mi to na specjalnie szczery uśmiech.
- Justin... Chciał pozbyć się lokatora ze swojego mieszkania. - oznajmił, jednak wiedziałam, że to nie wszystko, więc nie przerywałam mu. - Wiesz, on jest trochę impulsywny i kiedy John powiedział, że ma jeszcze prawie tydzień na wynajem, on... - momentalnie przeniosłam wzrok na około trzydziestoletniego mężczyznę. 
Miejsce obok jego oka zaczynało powoli siwieć, krew była widoczna na zarysie jego szczęki oraz przy brwi. Wyglądał okropnie. A myśl, że Justin go tak... Urządził przyprawiała mnie o ciarki na plecach. Zerknęłam na Clary, która jakby nie była zdziwiona tym zajściem. Była do tego przyzwyczajona? W sumie Jamie też nie jest zaskoczony, a przynajmniej tak nie wygląda.
- Gdzie go zabrali? - spytałam.
Domyślałam się, jednak chciałam znać dokładne miejsce i zamierzałam od razu tam pojechać.
- Na komisariat. - mruknęłam Clary. 
- Zawieziesz mnie? - zwróciłam się do blondyna, który natychmiast zaprzeczył ruchem ręki.
- Nie, nie. Megan już tam pojechała, lepiej żebyś ty została. - odparł, a kiedy chciałam coś powiedzieć, uniósł dłoń, przez co wydałam z siebie jedynie zirytowane westchnienie. 
Dlaczego to ona ma tam być i dowiedzieć się wszystkiego, a nie ja? To ja tutaj przyjechałam, porzuciłam praktycznie wszystko, nie ona. I dlaczego czuję coś jakby... Zazdrość. Tak. Jestem cholernie zazdrosna o to, co było między nimi. Nie będę samej siebie okłamywała. 

***

Już nie wiem który raz obróciłam się na łóżku. Żadna pozycja nie wydawała mi się wygodna. Co chwilę przemieszczałam się na materacu i nie mogłam nad niczym skupić. Nie miałam pojęcia, co dzieje się właśnie z Justin'em i to mnie dobijało. Będzie miał kłopoty? Jasne, przecież już je ma, ale czy to coś poważnego? Nie myślałam, że jest tak agresywny. Chociaż sytuacja z imprezy w Nowym Jorku, jego zachowanie kiedy przyjechaliśmy do Stratford i ten mężczyzna... Nie wiem, który raz już zaczęłam się zastanawiać czy takie zachowanie u niego jest normalne, o ile można je tak nazwać. Przyłapałam się nawet na myśleniu czy potrafiłby podnieść dłoń na kobietę, ale od razu wyrzucałam to ze swojej głowy. Nie, nie mógłby, oczywiście, że nie. 
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam szukać mojego iPhone'a. Znalazłszy go, spojrzałam na ekran, od razu poczułam dziwny uścisk w żołądku. To była Ashley. W tym wszystkim zupełnie o niej zapomniałam...
Niepewnie odebrałam połączenie i przysunęłam urządzenie do ucha.
- Hej, Miley. - nie myślałam, że usłyszenie jej głosu przyniesie mi taką ulgę.
- Cześć, Ash. 
- Co tam? Jak nowe mieszkanie i w ogóle to wszystko? - spytała.
Nie chciałam jej mówić o wszystkim... To moja przyjaciółka i oczywiste jest, że nie lubię jej okłamywać, ale po prostu sama tego wszystkiego nie przetrawiłam. 
- Jest super. Stratford jest prześliczne i już się tu odnalazłam. - odparłam, starając się brzmieć jak najbardziej szczerze. Serce biło mi jak za każdym razem, kiedy coś próbowałam ukryć, więc cieszyłam się, że jest to jedynie telefoniczna rozmowa.
- Poznałaś kogoś nowego? - cóż, nasze rozmowy właśnie tak wyglądały. Ashley pytała mnie o wszystkie szczegóły, a ja odpowiadałam jej chętnie lub niezbyt... 
- Tak, masę nowych ludzi. - na myśl od razu nasunęła mi się Selena, która nadal nie wróciła z aresztu. Przygryzłam wnętrze policzka. - Um... A jak Chris? 
- Jeśli mam być szczera, to nadal jest na ciebie zły, ale myślę, że bardziej na siebie. - odparła, a ja byłam pewna, że marszczy właśnie czoło, jak to miała w zwyczaju. - Nie martw się, w końcu mu przejdzie. Po prostu bardzo za tobą tęskni. - dodała, kiedy nie odzywałam się przez dłuższą chwilę.
- Tak, wiem. Ja też tęsknię. Przekaż mu to, dobrze?
- Jasne. - miałam coś powiedzieć, jednak przerwały mi jakieś głosy w tle. Nie mogłam dokładnie zrozumieć słów, ale słyszałam męski głos. - Muszę lecieć. Wychodzę. - niezaprzeczalnie słyszałam podekscytowanie w jej głosie.
- Ashley... Czy ja o czymś nie wiem? - zaśmiałam się, co dziewczyna odwzajemniła.
- Porozmawiamy później, trzymaj się! - usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia, więc odłożyłam telefon na komodę i ponownie opadłam na łóżko.
Przed oczami pojawiła mi się scena, kiedy zabierałam moje rzeczy z mieszkania... Mina Chrisa, kiedy je opuszczałam i jego wściekłość. Przyłożyłam ręce do twarzy, po czym starłam łzy, które zgromadziły się w kącikach moich oczu. Wiem, że w końcu mu przejdzie, musi... Mimo to tęsknię za nim i chciałabym chociaż usłyszeć jego głos. Rozumiem jego złość, zostawiłam go. To co zrobiłam było okropne i nie powinnam tak postępować z jego uczuciami, ale byłam zagubiona. Nadal jestem. Mam wrażenie, że kiedy pozbywam się jednego problemu, pojawia się drugi, jeszcze większy. To naprawdę przytłaczające. 
Ciszę, która panowała w pokoju przerwało pukanie do drzwi. Spojrzałam w ich kierunku i odwzajemniłam uśmiech, który gościł na twarzy blondynki. Clary patrzyła na mnie łagodnym wzrokiem, przez co wyglądała nieco starzej. Właściwie nie wiem, ile ma lat. Myślę, że jest w wieku Justin'a, chociaż zwykle wygląda na nieco młodszą.
- Oglądamy z chłopakami jakiś film, chcesz iść do nas? - spytała, wchodząc głębiej do pokoju. Spojrzałam na siebie i wzruszyłam ramionami.
- Wyglądam jak siedem nieszczęść. - zaśmiała się na moją uwagę, jednak nie zaprzeczyła.
- Nie przesadzaj, nie będzie nikogo obcego. - usiadła na łóżku i dopiero teraz zwróciłam uwagę, że jej włosy były spięte, co dodawało jej uroku.
- W porządku, daj mi chwilę. - podniosłam się z miękkiego materaca. Nogi wydawały się miękkie, jakbym spędziła w łóżku co najmniej kilkanaście godzin. 
Z torby, której jeszcze nie rozpakowałam wyciągnęłam błękitną koszulkę oraz szare leginsy i weszłam do łazienki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka, przemyłam twarz i ubrałam się we wcześniej wybrane ciuchy, po czym wróciłam do dziewczyny.
- Wszyscy są już i Jake'a. - oznajmiła, po czym wyszłyśmy z mieszkania i przeszłyśmy na drugą stronę ulicy. To zupełnie co innego niż duże miasto i chyba podoba mi się taki styl bycia. Mogę wyjść w pidżamie na podwórko, a nikt nie zwróci nawet na to uwagi. Tak jak u moich rodziców, u których nie byłam wieki i chyba nie zapowiada się żeby to się zmieniło...
Weszłyśmy do nieco mniejszego mieszkania niż to, w którym aktualnie mieszkałam. Ściany były ciemno zielone, a na ścianach były jedynie ładne, kremowe lampy, które nieco oświetlały długi korytarz, na którego końcu znajdował się salon. Na kanapie siedziała Jazmyn i Jake, zawzięcie o czymś dyskutowali i nawet nie zauważyli, że przyszłyśmy. Spojrzałam na Clary, a ona zrobiła to samo, po czym machnęła ręką i popchnęła mnie w kierunku małego pomieszczenia, które okazało się kuchnią. Przy blacie stał Jamie, odwrócił się, słysząc nasze kroki.
- O, jesteście. - ukazał szereg prostych zębów. Z uśmiechem było mu do twarzy i zauważyłam, że pierwszy raz go widzę. A przynajmniej w takiej okazałości.
- Idę pomóc wybrać tamtym film, pewnie znowu się sprzeczają. - zaśmiała się blondynka i wyszła z pomieszczenia.
Podeszłam do chłopaka, który kroił właśnie ser. Zauważyłam, że niezbyt dobrze mu to szło, jednak nie komentowałam jego poczynań. Uśmiechałam się jedynie pod nosem, kiedy nóż ześlizgiwał mu się i uderzał o jasny blat, pozostawiając na nim płytkie nacięcia. 
- Krępujesz moje ruchy. - mruknął, a ja nie mogłam powstrzymać chichotu. - I jeszcze się ze mnie śmiejesz! - dodał urażonym tonem. - Jestem świetnym kucharzem, po prostu te noże są takie tępe. - oznajmił, na co jedynie skinęłam głową.
Gwałtownie wciągnęłam powietrze, kiedy ostrze niespodziewanie przecięło skórę chłopaka, a krew obficie zaczęła wypływać na jego palec, aby następnie skapnąć na blat. Nóż musiał być faktycznie ostry, skoro on był zmuszony użyć tyle siły. 
- Kuźwa. - syknął, łapiąc pierwszą, lepszą szmatę.
- Zostaw. - położyłam dłoń na jego nadgarstku zanim brudna ścierka dotknęła jego skóry. - Macie apteczkę? Albo jakieś plastry czy coś? - spytałam, podnosząc wzrok na jego twarz.
- Tak, tutaj. - odparł, schylając się do najniższej szuflady i wyciągnął z niej niewielkie pudełko. 
- Pokaż to. - otworzyłam je i wyciągnęłam wodę utlenioną oraz spory plaster. Kiedy go rozwinęłam, okazało się, że jest ich kilka, a do rozdzielenia ich potrzebne były nożyczki.
- W tamtej szufladzie, obok lodówki. - wskazał dłonią, domyśliwszy się, czego potrzebuję. 
Skinęłam głową i podeszłam do wskazanego miejsca, a kiedy znalazłam nożyczki, odwróciłam się i szybkim krokiem wróciłam do Jamie'ego. Oczywiście mój brak koordynacji ruchowej dał się we znaki, przez co potknęłam się o nogę stołu, który stał na środku kuchni i wpadłam na blondyna. Nożyczki na szczęście upadły na płytki, zamiast wbić się na przykład w jego brzuch.
- Przepraszam! - powiedziałam, a raczej krzyknęłam natychmiast i odepchnęłam się dłońmi od blatu, jednocześnie odsuwając się od chłopaka. 
- Nic się nie stało. - na jego twarzy pojawiło się rozbawienie, natomiast moja spłonęła pewnie w obfitym rumieńcu. 
Podniosłam nożyczki i bez słowa opatrzyłam rozcięcie. On również darował sobie wszelkich komentarzy, chociaż miałam nieodparte wrażenie, że chciał coś powiedzieć. Cóż, kąciki jego ust co chwilę wędrowały ku górze, kiedy nieudolnie próbowałam nakleić plaster roztrzęsionymi dłońmi. 
- Dziękuję. - jego głos zabrzmiał tuż nad moim uchem, a ja dopiero teraz zauważyłam, jak blisko jego stałam. Zupełnie niepotrzebnie, więc dlaczego. 

___________
Wieeeeeeeeem, spieprzyłam.
Tak długo czekaliście, a dostaliście taką lipę.
Obiecuję, że się poprawię, a dalsze rozdziały doprowadzą Was
na skraj... Emocji, haha.

Zapraszam na zwiastuny, które znajdziecie w zakładkach.

Oraz na aska, jeśli macie jakieś pytania.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Kocham Was xoxo

10 komentarzy:

Unknown pisze...

Nic nie spieprzyłaś, kocham to opowiadanie...czekam z niecierpliwością na następny... <3

Anonimowy pisze...

Omomomo KOCHAM <3 NIC NIE SPIEPSZYŁAŚ JEST MEEGA ! BOSHE CZEKAM NA NASTĘPNY MAM NADZIEJE ŻE BĘDZIE JUŻ NIEBAWEM ... KOCHAM xoxo

forgive pisze...

w koońcu jest <3
już się doczekać nie mogłam! :)
jeju czemu Justin musiał go tak załatwić.. musi panować nad złością!
pieprzona Megan! -.-
czekam na kolejny <3
i nic nie spieprzyłaś! jest świetny <3
a i miałaś mały błąd ;)
"- Tak, masę nowych ludzi. - na myśl od razu nasunęła mi się Selena, która nadal nie wróciła z aresztu. Przygryzłam wnętrze policzka" napisałaś Selena, zamiast Megan haha ♥
już nie mogę się doczekać kolejnego jejku <33
a i zapraszam do siebie, wybacz że spamuję, ale chciałabym się jakoś "wybić" już niedługo się pojawi trzeci rozdział! :)
http://you-just-need-a-second-person.blogspot.com

toddler pisze...

Świetny, mam nadzieje że Justin będzie z Miley :))

Nocna sowa pisze...

Cudowny !! *.* <3

Unknown pisze...

Wspaniały! <3
Czy mogę zareklamować sb?
Historia o młodej parze, która spełnia marzenia. Niby wszystko jest pięknie, ale jednak czy jedno z nich nie cierpi za bardzo?
http://believeinyoursweetdreams.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Rozdział jak zwykle świetny <3 nic dodać nic ująć ;p coś czułam że z tą Megan bd problem od samego początku ^^ pomijając ten fakt .. Jamie strasznie mnie pociąga nawet nie wiem czemu :D

Anonimowy pisze...

kocham to cudowne omomomomom!

Anonimowy pisze...

Kiedy nn?

Anonimowy pisze...

Jeju , zaczęłam czytać tw FF dwa dni temu, dopiero pod koniec pierwszej części zobaczyłam że rok dodania to 2013 i miałam nadzieję że blog dalej jest pisany. Później patrzę a Ty piszesz że koniec z tym blogiem, ja zalamka ale ..ale jest strzaleczka dalej i co widzę ? Następny rozdział !:) hurrra no ale czytam dalej i dalej a tu o ten rozdział i data dodania 1.03 kurcze..i nic dalej. Mimo tego że upłynęło już parę dobrych miesięcy mam nadzieję że tu zajrzulysz i będziesz kontynuowac. Kocham to opowiadanie, dzięki niemu ostatnie dwa dni wakacji miło spedzilam:) a teraz bede cały czas o nim myślała. Proszę jeśli to czytasz to wiedz że napewno dużo osób czeka na następny rozdział :) piszesz wspaniale !:D