20.12.2013

Rozdział Ósmy (II)

- Jaki problem? - ostry głos Justin'a niemal przeciął powietrze. Spojrzałam na na bruneta, lekko przygryzając dolną wargę.
- Nie sądziliśmy, że będziecie już dzisiaj... - spojrzał na Jazmy, która stała teraz nieco z boku, przyglądając się całej sytuacji. - Potrzebowaliśmy pieniędzy. Wiesz, że z tego interesu tutaj już nie wiedzie się tak dobrze. - kontynuował, a ja nie miałam pojęcia, o czym on mówi. Interes? Jaki interes?
- Jakbyście robili z konkurencją to, co wam mówiłem, to nie byłoby żadnych problemów, a teraz gadaj, bo jestem zmęczony i chciałbym się już położyć. - westchnął szatyn, przejeżdżając dłonią po swoich włosach, które znajdowały się teraz w kompletnym nieładzie, co było do niego zupełnie niepodobne.
- No wynajęliśmy twoje mieszkanie jakiemuś nowemu kolesiowi z miasta. - wydusił z siebie w końcu, a ja podskoczyłam, kiedy Justin uderzył o maskę samochodu z taką siłą, że pojawiło się na niej małe wgniecenie. 
- Co, kurwa, zrobiliście?! - wrzasnął, przez co zrobiłam krok w tył. Brunet stał przed nim niewzruszony i byłam ciekawa, czy często zdarza mu się tak wybuchać. Od tej strony go nie znałam i chyba nie chcę poznawać.
- Potrzebowałem pieniędzy! Spokojnie, za niedługo się wynosi. Jest w porządku, ok? - mówił tak spokojnie, starając się uspokoić szatyna, ale to nie działało. Widziałam jak żyła na jego karku pulsuje, jakby miała zarac pęknąć.
- W porządku?! I gdzie my mamy teraz spać? - nie krzyczał, ale jego głos nadal przesiąknięty był złością. Spojrzałam sobie przez ramię i zauważyłam, że Jamie stanął za mną.
- Coś się wymyśli. Ty i Jamie możecie spać u mnie, Miley i Clary u Megan i Jazmyn. Dwie noce. - zaproponował. 
- Dobra. - mruknął, odwracając się na pięcie. Otworzył bagażnik, z którego wyciąnął resztę bagaży. - Chodź Miley, powinnaś poznać Megan.  - ton jego głosu kompletnie się zmienił. Nie było w nim ani trochę gniewu. Skinęłam lekko głową dołączając kroku Justin'a i zmierzając w niewiadomym kierunku. - Przepraszam. - westchnął.
- Za co? - zerknęłam na niego. Był ode mnie trochę wyższy, więc mogłam spokojnie podziwiać jego zarysowaną szczękę i idealne kości policzkowe.
- Powinienem się wszystkim zająć. Obiecuję, że już jutro będziemy w swoim mieszkaniu, osobiście się tym zajmę. - uśmiechnął się lekko, przez co wyglądał tak niewinnie. Zupełnie nie przypominał tego Justin'a sprzed paru minut. 
- Nic nie szkodzi. Mnie to naprawdę nie przeszkadza. - stanęliśmy przed małym domkiem jednorodzinnym. Rozejrzałam się, widocznie wszystkie były zbudowane na podobnym planie. Szatyn otworzył przede mną furtkę, puszczając mnie przodem. Weszłam po schodkach i stanęłam przed ciemnymi drzwiami. Zapukałam trzykrotnie, po czym nacisnełam klamkę, wchodząc do środka. Ładnie tutaj pachniało. Kwiatami, jakimiś perfumami. Ściany pokryte były głównie jasnymi kolorami, gdzieniegdzie nałożona była kwiecista tapeta. Białe meble i ciemne panele idealnie ze sobą kontrastowały. Weszliśmy dalej, do salonu, gdzie na kanapie siedziała jakaś brunetka. 
- Kevin, mówiłam, że nie chcę nigdzie wychodzić, źle się czuję. - westchnęła, nawet się nie odwracając. Spojrzałam na szatyna, na którego twarz wpełznął szeroki uśmiech. Powoli odstawił moją walizkę i podszedł do dziewczyny, zasłaniając jej oczy rękami. - Co robisz, kretynie?! Ja to oglądam. - ściągnęła jego ręce, odwróciła się i rozchyliła usta ze zdziwienia. - O Boże! Justin! - pisnęła, od razu wpadając w jego ramiona. Przewróciłam oczami. - Co ty tu robisz? - spytała, nie odsuwając się ani na milimetr. Oni wszyscy są tu chyba tacy czuli, co nie?
- Niespodzianka! - zaśmiał się, obracając ją wokół własnej osi, po czym odstawił brunetkę na podłogę, odwracając się w moją stronę.
- Kto to jest? - mruknęła, spoglądając na mnie. Chyba nie była zbyt zadowolona na mój widok, cóż, ja również nie kipiałam z radości.
- To jest Miley, moja... Przyjaciółka. - zacisnęłam szczękę, słysząc jego słowa. Przyjaciółka, och, poważnie?
- Ach... - kiwnęła głową, widocznie się rozluźniając. Kim ona do cholery jest? - Miło mi, jestem Megan. - podbiegła do mnie, obejmując moje ciało. Poklepałam ją lekko po plecach, po czym odsunęłam się o krok.
- Ona i Clary będą musiały tutaj zostać na jedną, góra dwie noce. Kevin t idiota i... - zaczął, ale Megan przerwała mu, unosząc dłoń na wysokość jego twarzy.
- Nie ma sprawy! Będzie super. - klasnęła w dłonie. Zachowywała się jak taka typowa, słodka licealistka, uwielbiająca pidżama party, wesołe miasteczka i takie tam.
- No to w porządku. Ja zostanę u tamtego kretyna. - przewrócił oczami, na co dziewczyna zachichotała cicho. - Będę później. - posłał jej przyjazny uśmiech, po czym poszedł do mnie i pochylił się, ale ja w samą porę odsunęłam się od niego, sprawiając, że cmoknął powietrze.
- Ta, do później... Przyjacielu. - ostatnie słowo powiedziałam nieco ciszej, patrząc na niego gniewnie. Westchnął i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. 
- Gdzie jest Clary? - spytała, podchodząc do kuchennego blatu po lewej stronie.
- Nie mam pojęcia. - wzruszyłam ramionami, dołączając do niej. Usiadłam na wysokim krześle.
- Chcesz się czegoś napić? Jesteś głodna? - spojrzała na mnie, odrzucając za ramię swoje ciemne, gęste włosy. Była śliczna, tego nie mogłam zaprzeczyć. 
- Herbatę. - uśmiechnęłam się lekko, po czym odwróciłam się na krześle i rozglądałam po kuchni, która była urządzona w podobnym stylu jak salon i przedpokój. Jasne ściany oraz meble, a na podłodze ciemnobrązowe płytki. Na środku znajdowała się mała wysepka z kuchenką oraz zlewem, a wokół niej szafki, na których poustawiane były różne duperele. 
- Więc jesteś przyjaciółką Justina? - spytała, nalewając do granatowego kubka gorącej wody.
- Tak... - odparłam, a moja szczęka automatycznie zacisnęła się na tę odpowiedź.
- Długo się znacie? Chyba tak, inaczej nie zabrałby cię tutaj aż z Nowego Jorku. - odezwała się po chwili, stawiając przede mną napój. Ujęłam mały łyk, który i tak poparzył mój język.
- Nie tak długo. - wzruszyłam ramionami. Rok czasu to niedługo, zwłaszcza jeśli prawie cały ten czas nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu... Już zapomniałam jak to jest, kiedy nie ma go przy mnie. Ale pamiętam ten okropny ból, kiedy budziłam się każdej nocy ze łzami i jego twarzą przed oczami. Nie chcę do tego wracać, to był najokropniejszy okres mojego życia.
- Cóż, ja znam go długo i wiem, że mu na tobie... zależy. - uśmiechnęła się, siadając obok mnie.
- Taa, tak myślę. - odparłam, wymuszając na sobie uśmiech. On twierdzi, że mnie kocha, a ja mu chyba wierzę. Ale czy ja czuję do niego to samo? 
Usłyszałyśmy odgłos otwieranych drzwi, Megan nawet nie ruszyła się z miejsca, była chyba przyzwyczajona do niezapowiedzianych wizyt. Chociaż może była zapowiedziana, nie mam pojęcia. Odwróciłam się, słysząc kroki, które z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze. Po chwili w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta blondynka, na widok Megan jej twarz spochmurniała. 
- Cześć... - odezwała się, a w jej głosie wyraźnie odznaczało się napięcie. 
- Clary. - mruknęła brunetka. - Nareszcie przyszłaś. - dodała, nadal siedząc do niej tyłem. 
- Tak, coś mnie zatrzymało. - wzruszyła ramionami.
- Chyba ktoś. - przewróciła oczami. Czułam się dziwnie i najlepiej bym stąd wyszła.  - Nieważne z resztą. Chodźcie, pokażę wam wasz pokój. - oznajmiła, wreszcie podnosząc się do pozycji stojącej. 
Skinęłam głową i z obiema dziewczynami wyszłam z kuchni, weszłam po schodach na górę, po czym przeszłam krótkim korytarzem na lewo, gdzie znajdowały się dwa pomieszczenia. 
- Tutaj jest wasz pokój. - Meg wskazała na ciemne, drewniane drzwi. - A tutaj łazienka, z której możecie korzystać. - dodała, przenosząc wzrok na białe drzwi po drugiej stronie. 
- Dzięki. - odezwała się Clary i od razu weszła do pokoju, zostawiając uchylone drzwi. Spojrzałam niepewnie na brunetkę, która od razu odwróciła się i odeszła. 
- Chyba niezbyt się lubicie. - powiedziałam cicho, wchodząc do jasnego pomieszczenia, w którym miałam spędzić najbliższe noce. 
- Nie da się ukryć. - zaśmiała się blondynka, odstawiając swoją walizkę obok jednego z dwóch pojedynczych łóżek. Oprócz nich znajdowały się tutaj dwie etażerki z jasnego mebla oraz tego samego koloru duża szafa, zajmująca całą ścianę naprzeciw łóżek. Usiadłam na jednym z nich, gładząc dłonią miękką poście. - Wy chyba złapałyście wspólny język. - dodała, ściągając swoją koszulkę i odrzucając ją gdzieś na bok. - Justin pewnie nie powiedział jej, co jest między wami, hm? - spytała, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Skąd ona o tym wiedziała? Aż tak dobrze ich zna?
- Dlaczego to zrobił? - spytałam, a mój głos był dziwnie niski, wręcz nienaturalny.
- Cóż... Ich relacja jest dość skomplikowana. - przygryzła dolną wargę, kiedy włożyła na siebie luźną, turkusową bluzkę, która idealnie do niej pasowała.
- Mianowicie? 
- Megan ma na jego punkcie fobię. Byli razem... Dość długo, dwa lata, jak nie więcej, zakochała się w nim. - wiedziałam, że tak było, jednak jej słowa w pewnym stopniu mnie zraniły. Mimo to nie przerywałam jej monologu. - Jemu też wydawało się, że to miłość na całe życie, chociaż mieli dopiero siedemnaście lat. Kurwa, byli nierozłączni, ale to był tak jakby... Toksyczny związek. Może trochę popieprzony. - westchnęła, siadając na łóżku naprzeciw mnie. - Cały czas się kłócili, sceny zazdrości Megan doprowadzały go do szału. Pewnego razu ona serio myślała, że Justin przespał się z jakąś laską. - zaśmiała się, jakby to była najbardziej absurdalna rzecz na świecie. - Oczywiście każdy oprócz niej wiedział, że to nieprawda. Sprowadziła sobie jakiegoś kolesia i przespała się z nim, a potem powiedziała o tym Justinowi. - uchyliłam usta. - Załamał się, cholera, nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ale po jakimś czasie doszedł do siebie. Pogodzili się, ale... Justin obiecał, że nie znajdzie sobie nikogo innego, dopóki nie będzie pewien, że już jej nie kocha. Od dwóch lat ona żyje w pieprzonym przekonaniu, że on nadal coś do niej czuje i myślę, że on boi się jej reakcji. - skończyła, a mnie zupełnie zatkało. Nie wzięłam w ogóle pod uwagę takiej opcji no bo, kto by wziął?
- To... - zaczęłam. - Ja... Nie wiem... Nie wiem, co powiedzieć. - jąkałam się, patrząc na nią w kompletnym osłupieniu. 
- Nie martw się, między nimi już wszystko skończone. Nie da się wybaczyć zdrady, przynajmniej ja tak uważam. - wzruszyła ramionami, opadając na miękki materac. 
- Taa... - mruknęłam, biorąc z niej przykład.
Przymknęłam powieki i nawet nie wiedząc kiedy, zasnęłam.


***

Otworzyłam oczy, po czym przetarłam je, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zauważyłam, że jestem przykryta bordowym kocem, którego przecież wcześniej tutaj nie było. Spojrzałam w bok i ujrzałam pogrążoną w śnie Clary. Była przykryta od stup do pasa, miała na sobie żółtą pidżamę, a jej włosy spięte były w wysokiego kucyka. 
Chwyciłam swój telefon i sprawdziłam godzinę, 00:24. Świetnie, teraz na pewno nie zasnę, przespałam całe popołudnie. Wyszłam cicho z pokoju i przeszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz zimną wodą i przeczesałam włosy, które pozostawiłam rozpuszczone. Starając się nie robić zbyt wiele hałasu zeszłam na dół po schodach. Czułam się w tym domu nieswojo, w końcu nie byłam u siebie, ale głód dawał mi się we znaki, więc musiałam coś zjeść. Otworzyłam lodówkę i przeanalizowałam jej zawartość, ostatecznie decydując się na kanapki z serem. Wyciągnęłam potrzebne produkty i przygotowałam posiłek. Z talerzem i kubkiem gorącej herbaty przeszłam do salonu, gdzie włączyłam telewizor. Na "MTV" leciał jak zwykle jakiś głupi program, ale zwykle o tej porze na większości programów były, albo jakieś horrory, których nienawidziłam, albo filmy... Cóż, na które również nie miałam ochoty, jeśli wiecie, o co mi chodzi.
Spojrzałam przez ramię, mając dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Może to przez to nowe miejsce? Z pewnością. Wróciłam do jakże ciekawego programu, ignorując dziwne odczucie. Skończyłam jeść, więc odstawiłam brudne naczynia do prawie pełnej zmywarki i skierowałam się z powrotem do salonu. Przechodząc przez przedpokój poczułam jak ktoś chwyta mnie w tali i ciągnie do ściany. Odwrócił mnie do siebie przodem i przygwoździł do twardej powierzchni, zagradzając m drogą silnymi ramionami, opierając się po obu moich bokach. Chciałam pisnąć, ale przycisnął swoje usta do moich i od razu poznałam, kto to jest. Odsunęłam głowę w bok, przerywając jego "atak".
- Jesteś chory, przestraszyłeś mnie! - warknęłam, jak najciszej umiałam. Zachichotał, przez co uderzyłam go w brzuch.
- Nie bądź taka agresywna. - mruknął, przesuwając się do mnie tak, że napierał swoim ciałem na moje. 
- To nie ja jestem popieprzonym psychopatą, który uwielbia atakować swoje... - no właśnie - Przyjaciółki. - posłałam mu wymuszony uśmiech, na co głośno westchnął.
- Nie myślałem, że aż tak się tym przejmiesz. - szepnął, nadal się ode mnie nie odsuwając.
- Ty w ogóle chyba rzadko myślisz, nie? - syknęłam, starając się go odepchnąć.
- No przestań, nie miałem wyboru, mogłaś być też koleżanką lub kuzynką. - uśmiechnął się, mi wcale nie było wesoło.
- Bo co? Bo twoja była dziewczyna dostanie szału i rozwali mi głowę toporem? - spytałam ironicznie, przewracając oczami.
- Ta, coś w tym stylu. - zaśmiał się. - Ale skąd wiesz od Megan? - spytał, mrużąc oczy. - Clary... - syknął jakby sam do siebie.
- Super, że dowiaduję się takich rzeczy od ledwo poznanej dziewczyny, a nie od... Ciebie. 
- Musisz cały czas przewracać tymi oczami? - zupełnie odbiegł od tematu.
- Nieważne! - fuknęłam, wreszcie odpychając go i ruszyłam we wcześniej obranym kierunku, mianowicie salonie.
- No więc wiesz, że nie miałem wyboru. - szedł za mną na tyle blisko, że czułam jego oddech na moim karku.
- I będziemy tak żyć?  Z nią na karku? Nie tak miało być, Justin! - wyrzuciłam w powietrze ręce, odwracając do niego przodem. Był ode mnie wyższy, więc spotkałam się twarzą z jego klatką piersiową, przez co cofnął się o krok.
- Nie, powiem jej, ale nie pierwszego dnia, ok? - spojrzał na mnie, a powaga na jego twarzy nieco mnie uspokoiła. - Nie obrażaj się... - mruknął, przejeżdżając dłońmi po moich biodrach, przez co poczułam na ciele dreszcz.
- Pieprz się, Bieber. - zaśmiałam się, czując, że dłużej nie wytrzymam.
- Tylko z tobą, panno Cyrus. - szepnął mi do ucha, schylając się nieco. Ponownie zaśmiałam się na jego słowa.
- Możesz pomarzyć. - odparłam.
- Już niedługo. - przewróciłam oczami. Szatyn wziął między palce mój podbródek, sprawiając, że spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Były niesamowite, jeszcze nigdy takich nie widziałam, on jest zbyt idealny. Poczułam jak muska wargami moje usta, ale tym razem od razu odwzajemniłam pocałunek. Położyłam obie dłonie na jego brzuchu i uśmiechnęłam się, czując jego mięśnie. On natomiast wolną dłoń usadowił na dolnej części moich pleców. Nie chciałam tego przerywać, ale musiałam, słysząc kroki na górze. Oderwałam się od Justina, przecierając wierzchem dłoni opuchnięte wargi, na co chłopak zaśmiał się pod nosem.
- Gdzie to pieprzone światło, kurwa, kto projektował ten dom. - do moich uszu dobiegł głos Clary, na co zaśmiałam się. - Jebani architekci. - dodała, kiedy wreszcie znalazła włącznik i chwilę później stała już na przedpokoju. Odwróciła się w naszą stronę, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - No cześć. - zaśmiała się.
- Cześć. - odparł Justin, obejmując mnie ramieniem.
- A co wy tu robicie? - spytała, poruszając zabawnie brwiami.
- Dyskutujemy. - oznajmiłam z rozbawieniem. 
- Jasne. - ponownie zachichotała, po czym zniknęła za drzwiami kuchni. 
- Myślałam, że to Megan. - odetchnęłam z ulgą.
- Ta, ja też. - mruknął szatyn, ponownie wracając do wcześniejszej pozycji. - Ale skoro to nie ona, możemy dokończyć to, co przerwaliśmy. - dodał, uwodzicielskim głosem, zbliżając się do mnie.
- Nie tym razem. 
- Jesteś taka okrutna. - wypchał dolną wargę, robiąc minę zbitego psa.
- A ty napalony. - próbowałam powstrzymać śmiech, który i tak po chwili rozbrzmiał w pomieszczeniu.
- Nie da się ukryć. - zarumieniłam się, kiedy jego ciepłe dłonie wślizgnęły się pod moją koszulkę i zaczęły delikatnie pieścić skórę na moim brzuchu. 
- Co ty tu w ogóle robisz? - spytałam po chwili. 
- Nie mogłem spać. - wzruszył ramionami. 
- I dlatego włamałeś się do cudzego domu i napadłeś jego tymczasową mieszkankę? - starałam się zachować poważną minę, co chyba niezbyt mi wyszło.
- Nie, widziałem, że jego mieszkanka zaświeciła światło, więc postanowiłem ją odwiedzić. - wzruszył ramionami.
- Też nie mogłam spać, ale to chyba dlatego, że przespałam całe popołudnie. - chwyciłam między zęby dolną wargę i zaczęłam się nią bawić.
- Śpioch. - rzucił zadziornie, po czym odsunął się ode mnie i usiadł na sofie, łapiąc w dłoń pilota. - Więc... Co robimy? - spytał.


______________________
N I E S P O D Z I A N K A

WRÓCIŁAM!
Nie wiem, na ile, ale wróciłam.
Jakoś głupio mi zostawić to opowiadanie i Was:(
Rozdział krótki, ale ważne, że jakiś jest, prawda?
Poznaliście trochę z przeszłości Justin'a, a w następnym
czeka na Was prawdziwa akcja, przynajmniej tak mi się wydaje.
Cieszę się, że ktoś jeszcze tutaj wchodzi, 
DOSZLIŚCIE DO 45 000 WYŚWIETLEŃ.
O   M Ó J   B O Ż E
nie wierzę, haha.

Dziękuję Wam bardzo, kocham Was, naprawdę.
Dziwnie się czułam, czytając komentarz pod ostatnią notką
"[...]zniszczyłaś mi życie.", wiem, że to nie na serio, ale jednak
głupio mi się zrobiło... 

Miło by było, jakbyście pobili rekord komentarzy, takie wyzwanie dla Was, ok?
A ja obiecuję, że za to czeka Was nagroda! Słowo, haha.
To chyba na tyle, widzimy się za niedługo, PRZERWA ŚWIĄTECZNA!



ps. znajdzie mi ktoś jakiś ładny szablon na bloga?
proszę *-* (oczy małego szczeniaczka)

19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Boże to jest adsmkdsnslkmdfkndfs kocham ich razem :))
Czekam nn :*

sweetxpancake pisze...

świeetny <3 cieszę się że piszesz dalej ♥

toddler pisze...

Jezuu boże świetny orgasm hahaha ;**

Anonimowy pisze...

awww jak słodko sdjhfbjshf

Unknown pisze...

aaa kocham <3

forgive pisze...

tak się cieszę że postanowiłaś zostać! naprawdę <3 świetny rozdział a <3
- Pieprz się, Bieber.
- Tylko z tobą, panno Cyrus
hahaha najlepsze! <3 czekam na kolejny i wesołych świąt! ;)

Anonimowy pisze...

ooo, mój komentarz tak cię wzruszył ale to była prawda bardzo zżyłam się z tym blogiem

Anonimowy pisze...

Boże kovham cię za to że wróciłas. <3

Unknown pisze...

kc cięęęęę

Inveens pisze...

Rozdział świetny *O*
A tu masz stronke gdzie możesz znaleźć coś fajnego :D
http://land-of-grafic.blogspot.com/2013/06/431-436-only-justin-bieber.html Mi podoba mi się tylko 5 a reszta to fuuu xD 2
to taki w miarę 3 i 4 też są fajne,ale nie ma Miley a pewnie szablon chcesz z nią.

Unknown pisze...

dziękuje że wróciłaś

NeverSayNever. pisze...

Zaczęłam wczoraj czytać tego bloga i jest poprostu N I E S A M O W I T Y!*.*
Nie mogę doczekać się nexta!!<3
Kocham to. *_*

Anonimowy pisze...

Czytasz ten komentarz, twój rodzic umrze w ciągu pięciu lat. Aby cofnąć klątwę, skopiuj ten komentarz na 5 zdjęć. Powodzenia ps. to działa

xxxxxxxx pisze...

świetny rozdział :) mam nadzieję że dokończysz to opowiadanie. czekam na następny <33

Anonimowy pisze...

kiedy następny ?

Anonimowy pisze...

kiedy napiszesz nn ?

Fanka pisze...

Kocham to opowiadanie , po prostu kocham . i ciebie jeszcze bardziej . Daj kolejny rozdział , błagam :*

Anonimowy pisze...

świetny

Anonimowy pisze...

Kochana pisz dalej. Jesteś najlepsza uzależniłam się od tego opowiadania. ♡ Błagam nie przerywa pisania, kotku jesteś niesamowita. :*