- Chyba sobie żartujesz. - odparł, a w jego głosie dało się wyczuć takie złośliwe rozbawienie, wiecie, o co chodzi. - Zostałaś PORWANA. Naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy? - dodał poirytowany, na co przewróciłam oczami. - Masz jeden dzień na pożegnanie się z... - przerwał, oblizując wargi. - Z przyjaciółmi i spakowanie się. - więc jeszcze był zły o Chris'a? Westchnęłam głośno i wyszłam z pokoju, wchodząc do pokoju obok łazienki, jak zgaduję pokoju Justina, głośno trzasnęłam drzwiami.
Osunęłam się po drzwiach, objęłam kolana ramionami i spuściłam głowę. Co ja mam im powiedzieć? Hej, właśnie wyjeżdżam i nie wiem, czy wrócę z chłopakiem, którego nie widziałam, bo był w więzieniu, nie martwcie się? Przecież to idiotyczne. Bez słowa też nie mogę ich zostawić, bo nieważne, jak byliby na mnie źli, marwtiliby się. I to właśnie dobija mnie najbardziej, bo może jeśli nie łączyłaby mnie z nimi tak silna więź, byłoby mi łatwiej.
Podniosłam się z podłogi i podeszłam do łóżka, na które po chwili opadłam. Wtuliłam się w granatową kołdrę i zamknęłam oczy.
***
Promienie słońca częściowo przebijały się przez rolety. Ziewnęłam głośno, moim oczom od razu ukazał się elekrytyczny zegarek, stojący na etażerce obok łóżka. 8:26. Nie spałam długo... A mimo to czułam się wypoczęta. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam dookoła. Dopiero w świetle dziennym mogłam dokładniej przyjrzeć się pokojowi Justina. Na podłodze leżał duży, puchaty dywan, który dodawał pomieszczeniu ciepła. Ściany były jasno niebieskie, natomiast pościel i zasłony granatowe, co idealnie ze sobą współgrało. Na ścianie nad komodą wisiał duży plakat, przedstawiający Beyonce. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Stanęłam na nogi i dopiero teraz poczułam, jak bardzo jestem obolała. Przejechałam dłonią po policzku, czując na nim wielkiego siniaka. Wzięłam głęboki wdech, wychodząc. Przeszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz i rozczesałam włosy. Próbowałam wypatrzeć jakieś kosmetyki, cokolwiek, aby zakryć tego sińca na twarzy, jednak chyba nie dziwne, że nic nie znalazłam, nie sądzę, aby Justin się malował.
Usłyszałam, że ktoś włączył telewizor, więc ruszyłam do salonu, gdzie zastałam szatyna. Był ubrany w jasne jeansy, czarne supry i czerwoną koszulkę z dekoltem w serek. Ciekawe, gdzie spał.
- Cześć... - rzuciłam nieśmiało, przez co podniósł na mnie swój wzrok i uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.
- Cześć. - wstał i podszedł do mnie, kładąc swoje dłonie po bokach mojej talii. - Wszystko ok? - spytał, przyglądając mi się. Patrząc w jego czekoladowe oczy, zauważyłam, że stara się odwrócić wzrok od mojego policzka.
- Jest w porządku, naprawdę. Przepraszam za wczoraj, byłam zmęczona i... - nie dokończyłam.
- Rozumiem i nie dziwię ci się, ale nie możesz tutaj zostać, musisz wyjechać ze mną. - westchnął, przeczesując swoje włosy jedną ręką. Teraz zwróciłam uwagę, że nie ma ich postawionych na żelu, tak jak zwykle, ale opadają mu one na czoło, przez co wyglądał zupełnie inaczej.
- Dobrze, tylko nie wiem, co powiedzieć Ashley i... Chris'owi. Wiesz, nie mogę wyjechać tak po prostu. - odparłam, spuszczając wzrok.
- Pojadę z tobą po rzeczy, huh? - zaproponował. Przygryzłam dolną wargę. Nie wiem, czy Chris będzie zadowolony na jego widok.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... Wiesz. - mruknęłam, ponownie na niego patrząc.
- Może i masz rację, poproszę Jamie'ego, żeby pojechał z tobą. - oznajmił po chwili, jednak wiedziałam, że wolałby sam być na jego miejscu.
- Kim właściwie jest dla ciebie Jamie? - to pytanie nurtowało mnie, odkąd pierwszy raz zobaczyłam go w tamtej piwnicy.
- Był ze mną w tamtym gangu... - słychać było, że Justin nie chce wspominać o tamtej sprawie, jednak nie przestawał mówić. - Ale odszedł, kiedy James... Chciał mu dać nauczkę i kazał pobić jego dziewczynę. Tyle, że tamci przesadzili, nie przeżyła. - ostatnie słowo wypowiedział ledwo słyszalnie, jakby coś utkwiło mu w gardle. Uchyliłam usta.
- O Boże... - szepnęłam, przejeżdżając dłonią po włosach.
- Dlatego nawet się nie sprzeciwiał, kiedy poprosiłem go o pomoc w uratowaniu ciebie. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby ci się coś tam stało. - mówił to tak pewnie, ani na moment nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Bardzo mi kogoś przypominasz.
- Czy ja... Czy ja w jakiś sposób przypominam jego dziewczynę? - spytałam nieśmiało. Może o to mu chodziło. W sumie wcześniej nie zastanawiałam się nad tym głębiej. Na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.
- Tak... Bardzo. Miała takie same, lekko kręcone, kasztanowe włosy. - oznajmił, naplatając sobie na palec pasmo moich włosów. - Takie same, bystre oczy. - wymieniał dalej. - Równie piękny uśmiech. - dodał po chwili, a ja czułam, że na moją twarz wkrada się czerwień, zwana rumieńcem. - Bardzo przeżywał śmierć Caroline, ale już z nim lepiej, pozbierał się. - skinęłam głową i już miałam się odezwać, kiedy drzwi mieszkania otworzyły się, a do środka wszedł Jamie z tym typowym, obojętnym wyrazem twarzy. Oboje patrzyliśmy na niego bez słowa.
- Załatwiłeś wszystko? - Justin przerwał niezręczną ciszę. Blondyn pokiwał głową, po czym przeszedł do kuchni i położył na blacie papierową torbę.
- Zrobiłem też zakupy, jak zwykle nie masz nic w lodówce. - oznajmił i zaczął wykładać kolejno produkty spożywcze.
- Nie mam czasu na takie głupoty. - szatyn wzruszył ramionami. Nie mówiłam nic. Tylko spoglądałam na zmianę na nich dwóch. - Ale skoro już coś kupiłeś... - dodał, ukazując rząd białych zębów. Podszedł do przyjaciela i wyciągnął z jego ręki paczkę żelków, otworzył ją zębami i zaczął kolejno wkładać małe, słodkie robaczki do ust.
- Wstąpiłem też do Clary i pożyczyłem od niej jakieś ubrania dla Miley. - oznajmił blondyn, wyrzucając do kosza już pustą torbę, po czym obleciał mnie wzrokiem od stóp do głowy, zupełnie zapomniałam, że nadal mam na sobie jedynie koszulkę Justina i koronkową bieliznę.
- Um... Dzięki. - przygryzłam dolną wargę i chwyciłam ekologiczną torbę, w której były jakieś ciuchy. Nie wiem, kim jest Clary, ale mam nadzieję, że nie jest o wiele większa lub mniejsza ode mnie. - To ja pójdę się przebrać.
- Powiedziałem Clarise, że wyjeżdżamy już jutro, też nie była zadowolona. - usłyszałam jeszcze, zanim zamknęłam za sobą drzwi łazienki.
Wypakowałam wszystkie rzeczy na szafce obok umywalki. Krótkie spodenki z wysokim stanem, biała koszulka z czarnoczerownym napisem "GLEE" para białych tenisówek i... bielizna, poważnie? Na szczęście spakowała mi też kosmetyki. Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Dokładnie namydliłam moje ciało, po czym spłukałam je ciepłą wodą. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do dużego lustra. Wysuszyłam włosy, po czym spięłam je w wysokiego kucyka. Użyłam kosmetyków Clary, aby zamaskować sieniaka oraz wszelkie niedoskonałości mojej skóry. Ubrałam się w wcześniej wymienione ubrania.
Stanęłam na nogi i dopiero teraz poczułam, jak bardzo jestem obolała. Przejechałam dłonią po policzku, czując na nim wielkiego siniaka. Wzięłam głęboki wdech, wychodząc. Przeszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz i rozczesałam włosy. Próbowałam wypatrzeć jakieś kosmetyki, cokolwiek, aby zakryć tego sińca na twarzy, jednak chyba nie dziwne, że nic nie znalazłam, nie sądzę, aby Justin się malował.
Usłyszałam, że ktoś włączył telewizor, więc ruszyłam do salonu, gdzie zastałam szatyna. Był ubrany w jasne jeansy, czarne supry i czerwoną koszulkę z dekoltem w serek. Ciekawe, gdzie spał.
- Cześć... - rzuciłam nieśmiało, przez co podniósł na mnie swój wzrok i uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.
- Cześć. - wstał i podszedł do mnie, kładąc swoje dłonie po bokach mojej talii. - Wszystko ok? - spytał, przyglądając mi się. Patrząc w jego czekoladowe oczy, zauważyłam, że stara się odwrócić wzrok od mojego policzka.
- Jest w porządku, naprawdę. Przepraszam za wczoraj, byłam zmęczona i... - nie dokończyłam.
- Rozumiem i nie dziwię ci się, ale nie możesz tutaj zostać, musisz wyjechać ze mną. - westchnął, przeczesując swoje włosy jedną ręką. Teraz zwróciłam uwagę, że nie ma ich postawionych na żelu, tak jak zwykle, ale opadają mu one na czoło, przez co wyglądał zupełnie inaczej.
- Dobrze, tylko nie wiem, co powiedzieć Ashley i... Chris'owi. Wiesz, nie mogę wyjechać tak po prostu. - odparłam, spuszczając wzrok.
- Pojadę z tobą po rzeczy, huh? - zaproponował. Przygryzłam dolną wargę. Nie wiem, czy Chris będzie zadowolony na jego widok.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... Wiesz. - mruknęłam, ponownie na niego patrząc.
- Może i masz rację, poproszę Jamie'ego, żeby pojechał z tobą. - oznajmił po chwili, jednak wiedziałam, że wolałby sam być na jego miejscu.
- Kim właściwie jest dla ciebie Jamie? - to pytanie nurtowało mnie, odkąd pierwszy raz zobaczyłam go w tamtej piwnicy.
- Był ze mną w tamtym gangu... - słychać było, że Justin nie chce wspominać o tamtej sprawie, jednak nie przestawał mówić. - Ale odszedł, kiedy James... Chciał mu dać nauczkę i kazał pobić jego dziewczynę. Tyle, że tamci przesadzili, nie przeżyła. - ostatnie słowo wypowiedział ledwo słyszalnie, jakby coś utkwiło mu w gardle. Uchyliłam usta.
- O Boże... - szepnęłam, przejeżdżając dłonią po włosach.
- Dlatego nawet się nie sprzeciwiał, kiedy poprosiłem go o pomoc w uratowaniu ciebie. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby ci się coś tam stało. - mówił to tak pewnie, ani na moment nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Bardzo mi kogoś przypominasz.
- Czy ja... Czy ja w jakiś sposób przypominam jego dziewczynę? - spytałam nieśmiało. Może o to mu chodziło. W sumie wcześniej nie zastanawiałam się nad tym głębiej. Na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.
- Tak... Bardzo. Miała takie same, lekko kręcone, kasztanowe włosy. - oznajmił, naplatając sobie na palec pasmo moich włosów. - Takie same, bystre oczy. - wymieniał dalej. - Równie piękny uśmiech. - dodał po chwili, a ja czułam, że na moją twarz wkrada się czerwień, zwana rumieńcem. - Bardzo przeżywał śmierć Caroline, ale już z nim lepiej, pozbierał się. - skinęłam głową i już miałam się odezwać, kiedy drzwi mieszkania otworzyły się, a do środka wszedł Jamie z tym typowym, obojętnym wyrazem twarzy. Oboje patrzyliśmy na niego bez słowa.
- Załatwiłeś wszystko? - Justin przerwał niezręczną ciszę. Blondyn pokiwał głową, po czym przeszedł do kuchni i położył na blacie papierową torbę.
- Zrobiłem też zakupy, jak zwykle nie masz nic w lodówce. - oznajmił i zaczął wykładać kolejno produkty spożywcze.
- Nie mam czasu na takie głupoty. - szatyn wzruszył ramionami. Nie mówiłam nic. Tylko spoglądałam na zmianę na nich dwóch. - Ale skoro już coś kupiłeś... - dodał, ukazując rząd białych zębów. Podszedł do przyjaciela i wyciągnął z jego ręki paczkę żelków, otworzył ją zębami i zaczął kolejno wkładać małe, słodkie robaczki do ust.
- Wstąpiłem też do Clary i pożyczyłem od niej jakieś ubrania dla Miley. - oznajmił blondyn, wyrzucając do kosza już pustą torbę, po czym obleciał mnie wzrokiem od stóp do głowy, zupełnie zapomniałam, że nadal mam na sobie jedynie koszulkę Justina i koronkową bieliznę.
- Um... Dzięki. - przygryzłam dolną wargę i chwyciłam ekologiczną torbę, w której były jakieś ciuchy. Nie wiem, kim jest Clary, ale mam nadzieję, że nie jest o wiele większa lub mniejsza ode mnie. - To ja pójdę się przebrać.
- Powiedziałem Clarise, że wyjeżdżamy już jutro, też nie była zadowolona. - usłyszałam jeszcze, zanim zamknęłam za sobą drzwi łazienki.
Wypakowałam wszystkie rzeczy na szafce obok umywalki. Krótkie spodenki z wysokim stanem, biała koszulka z czarnoczerownym napisem "GLEE" para białych tenisówek i... bielizna, poważnie? Na szczęście spakowała mi też kosmetyki. Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Dokładnie namydliłam moje ciało, po czym spłukałam je ciepłą wodą. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do dużego lustra. Wysuszyłam włosy, po czym spięłam je w wysokiego kucyka. Użyłam kosmetyków Clary, aby zamaskować sieniaka oraz wszelkie niedoskonałości mojej skóry. Ubrałam się w wcześniej wymienione ubrania.
***
Spoglądałam przez szybę samochodu na miasto, które mijaliśmy z dość dużą prędkością. W brzuchu cały czas czułam ucisk, który był spowodowany stresem, jaki we mnie narastał. Przełknęłam gulę, która nieustannie rosła w moim gardle. Bałam się, że spękam i nie będę umiała nic powiedzieć. Co jeśli oni nigdy mi nie wybaczą? Nie chcę urywać z nimi kontaktu, chcę dzwonić, ale jaki sens ma przyjaźń przez telefon? Przecież będę na drugim końcu Ameryki!
- Ekhem. - Jamie odchrząknął, kiedy nie ruszałam się z miejsca, pomimo iż już chwilę temu zaparkowaliśmy na parkingu obok mojego mieszkania. Spojrzałam na niego, a wyraz jego twarzy doprowadzał mnie do szału, nie okazywał żadnych emocji, nic! - Pójść z tobą na górę teraz, czy wolisz zadzwonić do mnie, kiedy już spakujesz swoje rzeczy? - spytał. Oblizałam dolną wargę, a po chwili pokręciłam przecząco głową.
- Zadzwonię po ciebie za chwilę. - oznajmiłam niepewnie, łapiąc klamkę, jednak głos blondyna powstrzymał mnie przed jej naciśnięciem.
- Nie musisz się spieszyć.
- Wiem. - posłałam mu lekki uśmiech i wyszłam ze samochodu kierując się do mieszkania.
Ręce mi się trzęsły, a nogi miałam jak z waty. Wydawało mi się, że winda jechała jak na złość szybciej niż zazwyczaj. Wciągnęłam ze świstem powietrze, przekręcając gałkę i wchodząc do środka. Rozejrzałam się dookoła, pusto. Z jednej strony odetchnęłam z uglą, ale... gdzie jest Chris?
Przeszłam do naszej sypialni i otworzyłam dużą szafę, z kąta wyciągnęłam czerwoną walizkę, do której zaczęłam wrzucać wszystkie swoje rzeczy.
- Miley? - momentalnie się wyprostowałam i spojrzałam przez ramię. Stał tam i wyglądał tak... inaczej. Podkrążone oczy, potargane włosy, jak nie on. - Co ty robisz? - spytał, przerzucając wzrok na ubrania niedbale wrzucone do walizki. Podniosłam się i stanęłam przed nim, mając ochotę się rozpłakać. Świadomość, że przeze mnie dopuścił się takiego stanu, przerażała mnie.
- Przepraszam cię. - wydukałam płaczliwym głosem. - Przepraszam, że udawałam, że czuję coś do ciebie przez ten cały czas. Po prostu potrzebowałam kogoś, żeby zapomnieć o Justinie... - oznajmiłam. - Kocham cię, bardzo cię kocham, ale tylko jako przyjaciela, nie odwzajemniam twojego uczucia. - dodałam, to był dla niego jak nóż w plecy, widziałam to w jego oczach. Łzy upornie naciskały do moich oczu.
- Wiedziałem, że nie odwzajemniasz tego, co do ciebie czuję. Zawsze. Ale chyba nie chciałem dopuszczać do siebie tej myśli. - oparł się o futrynę. - Ale to ja zawsze byłem tym, który wspierał cię w trudnych chwilach, ja pocieszałem cię godzinami, dniami, tygodniami po tym, co on ci zrobił. - nie wiedziałam co powiedzieć, on miał rację. Ale nie moja wina, że pokochałam właśnie Justin'a, nie jego.
- I jestem ci za to bardzo wdzięczna, nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłeś, dziękuję. Ale nie potrafię żyć bez Justin'a. Sam widziałeś, co działo się ze mną przez ten rok. - ponownie schyliłam się do walizki, aby ją zasunąć.
- Przeprowadzasz się do niego, tak? Wrócił i na pstryknięcie palca ma to, na co ja musiałem pracować latami, tak? - słyszałam w jego głosie irytację.
- Wyjeżdżam. Nie wiem, kiedy wrócę i czy w ogóle wrócę, więc nie chcę rozstawać się w kłótni. - zrobiłam krok w jego kierunku.
- Jak to wyjeżdżasz?! - wyprostował się momentalnie i ze złością przejechał palcami po swoich przetłuszczonych włosach. - Tak po prostu nas zostawiasz? Mnie i Ashley? A co z rodzicami, wiedzą o tym?
- Zadzwonię do nich póżniej, będę się z nimi kontaktowała tak, jak dotychczas. Przykro mi, nie mogę zostać, nawet jeśli bym chciała. - szepnęłam, nie mogłam dłużej się powstrzymywać. Słona substancja spływała po moich policzkach.
- Ale nie chcesz... - zaśmiał się ironicznie. - Jesteś nim zaślepiona. Tylko, żebyś potem nie żałowała swojej decyzji. - zrobił mi przejście w drzwiach. - No proszę. Idź. Jedź z nim, pierdol wszystko, pierdol ludzi, którym na tobie zależy. Jesteś zwykłą egistką, wiesz? Co tu jeszcze robisz? Wypierdalaj! - krzyknął, przez co moje ciało przeszedł dreszcz.
Zacisnęłam zęby i wyminęłam go, szepsząc ciche "przepraszam". Wybiegłam z mieszkania, ciągnąc za sobą walizkę. Zjechałam windą na parter i otarłam łzy, wychodząc z budynku. Jamie szybko wyskoczył z samochodu, wziął ode mnie bagaż i schował go do bagażnika, kiedy ja zajmowałam miejsce pasażera w czarnym audi.
- W porządku? - spytał, siadając obok mnie. Odwróciłam twarz do okna, nie chcąc, aby widział moje łzy.
- Jedź. - mruknęłam.
***
- Na pewno chcesz to robić? - spytał Jamie, idąc tuż obok mnie w stronę mojego starego mieszkania, gdzie, mam nadzieję, była Ashley. Skinęłam lekko głową, wchodząc po schodach i przechodząc przez duże, szklane drzwi. Nic się tu nie zmieniło i choć nie zawitałam w tym miejscu przez ponad pół roku, pamietałam dokładnie każdy szczegół. Wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro. Po spotkaniu z Chris'em byłam załamana, ale musiałam zobaczyć się jeszcze z Ashley. Zapukałam dwukrotnie w drzwi i czekałam, czekałam, czekałam. Miałam już wracać, kiedy w progu stanęła blondynka.
- Miley! - pisnęła i rzuciła mi się na szyję. Uśmiechnęłam się, obejmując ją, kolejna fala łez napłynęła mi do oczu. - Boże, gdzie ty byłaś? Wiesz, jak się martiwliśmy?! Zaraz zadzwonię do Chris'a i... - przerwałam jej.
- To chyba nie będzie konieczne. - mruknęłam, przeczesując palcami włosy. - On nie chce mnie widzieć. - mój głos łamał się, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Jak to? - Ashley uniosła brwi. - Przecież jeszcze wczoraj wieczorem mówił mi, że bardzo się o ciebie martwi i dałby wszystko, żebyś teraz weszła do waszego mieszkania cała i zdrowa. Co się stało? - spytała, przepuszczając mnie przez drzwi. Dopiero teraz dostrzegła obok mnie Jamie'ego, jej źrenice się rozszerzyły. - Kto to? - dodała, kiedy również wszedł za mną do mieszkania.
- Jamie. - odparłam.
- Miło mi. - skinął na nią głową, dokładnie badając jej twarz.
- Taa. - spojrzała na niego niepewnie. - O co chodzi Miley, widzę, że coś jest nie tak. - położyła dłonie na biodrach, czekając na odpowiedź.
- Ashey... Ja muszę wyjechać. - oznajmiłam, odwracając wzrok od jej twarzy. Poczułam dłoń Jamie'ego na moich plecach, odczytałam to jako pocieszający gest.
- Nie rozumiem... Dlaczego? - zasłoniła dłonią usta, przez co trudno było ją zrozumieć.
- To skomplikowane i nie wiem, czy powinnam ci to tłumaczyć. Po prostu chciałam ci powiedzieć, że wyjeżdżam do Kanady i nie wiem, czy jeszcze wrócę. - kolejny raz to samo, a wypowiedzenie tego sprawia mi taką samą trudność.
- Chris... Dlatego się wkurzył. Jedziesz z Justin'em, prawda? - dalej drążyła temat. Westchnęłam, przejeżdżając językiem po dolnej wardze.
- To nie ma znaczenia, nie mam wyboru, zrozum to. - jęknęłam.
- Właśnie nie mogę! Co takiego stało się, że musisz mnie, nas zostawić? I nie wrócić? Proszę cię, Miley, przemyśl to jeszcze. - mówiła błagalnym głosem.
- Tu nie ma nic do przemyślania, naprawdę mi przykro Ashley, muszę już iść. - szepnęłam, nie chcąc, aby usłyszeli gulę, która na nowo narosła w moim gardle Nie płacz, tylko nie płacz.
- Znam cię jak nikt inny, ty nie chcesz jechać! - krzyknęła, kiedy zmierzałam ku wyjściu. Stanęłam w miejcu i przymknęłam powieki, nie dając łzom spłynąć po moich policzkach.
- To trudne, ale chcę, chcę jechać. Będę dzwonić, cześć. - pożegnałam się ostatni raz i wyszłam z mieszkania, Jamie zamknął za nami drzwi.
Nikt z nas nie odezwał się, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mieszkania Justin'a. Cały czas w głowie miałam słowa Chris'a i Ashley:
[...] to ja zawsze byłem tym, który wspierał cię w trudnych chwilach, ja pocieszałem cię godzinami, dniami, tygodniami [...]
[...] Jesteś zwykłą egistką, wiesz? [...]
[...] Wypierdalaj! [...]
[...] Co takiego stało się, że musisz mnie, nas zostawić? [...]
Pociągnęłam nosem, przykładając twarz do zimnej szyby. Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. Nawet w tej piwnicy nie było mi równie źle, jak teraz. Spojrzałam na galerię, obok której właśnie przejeżdżaliśmy. Podniosłam się i zerknęłam na blondyna, wpatrzony był w drogę przed nami. Przeczesałam dłonią włosy, które przykleiły mi się do twarzy.
- Możemy wstąpić do galerii? - spytałam, starając się utrzymać normalny, spokojny głos. Jamie przerzucił na mnie swój wzrok. - Potrzebuję jeszcze kilku rzeczy... - oznajmiłam, ocierając wierzchem dłoni wilgotny nos.
Kiwnął głową i skręcił w odpowiednią uliczkę. Zaparkowaliśmy tuż przed wejściem. Wyszłam ze samochodu, potarłam ramiona, na których przez chłodne powietrze pojawiła się gęsia skórka.
- Chris... Dlatego się wkurzył. Jedziesz z Justin'em, prawda? - dalej drążyła temat. Westchnęłam, przejeżdżając językiem po dolnej wardze.
- To nie ma znaczenia, nie mam wyboru, zrozum to. - jęknęłam.
- Właśnie nie mogę! Co takiego stało się, że musisz mnie, nas zostawić? I nie wrócić? Proszę cię, Miley, przemyśl to jeszcze. - mówiła błagalnym głosem.
- Tu nie ma nic do przemyślania, naprawdę mi przykro Ashley, muszę już iść. - szepnęłam, nie chcąc, aby usłyszeli gulę, która na nowo narosła w moim gardle Nie płacz, tylko nie płacz.
- Znam cię jak nikt inny, ty nie chcesz jechać! - krzyknęła, kiedy zmierzałam ku wyjściu. Stanęłam w miejcu i przymknęłam powieki, nie dając łzom spłynąć po moich policzkach.
- To trudne, ale chcę, chcę jechać. Będę dzwonić, cześć. - pożegnałam się ostatni raz i wyszłam z mieszkania, Jamie zamknął za nami drzwi.
Nikt z nas nie odezwał się, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mieszkania Justin'a. Cały czas w głowie miałam słowa Chris'a i Ashley:
[...] to ja zawsze byłem tym, który wspierał cię w trudnych chwilach, ja pocieszałem cię godzinami, dniami, tygodniami [...]
[...] Jesteś zwykłą egistką, wiesz? [...]
[...] Wypierdalaj! [...]
[...] Co takiego stało się, że musisz mnie, nas zostawić? [...]
Pociągnęłam nosem, przykładając twarz do zimnej szyby. Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. Nawet w tej piwnicy nie było mi równie źle, jak teraz. Spojrzałam na galerię, obok której właśnie przejeżdżaliśmy. Podniosłam się i zerknęłam na blondyna, wpatrzony był w drogę przed nami. Przeczesałam dłonią włosy, które przykleiły mi się do twarzy.
- Możemy wstąpić do galerii? - spytałam, starając się utrzymać normalny, spokojny głos. Jamie przerzucił na mnie swój wzrok. - Potrzebuję jeszcze kilku rzeczy... - oznajmiłam, ocierając wierzchem dłoni wilgotny nos.
Kiwnął głową i skręcił w odpowiednią uliczkę. Zaparkowaliśmy tuż przed wejściem. Wyszłam ze samochodu, potarłam ramiona, na których przez chłodne powietrze pojawiła się gęsia skórka.
***
Czekałam, aż Jamie odbierze nasze zamówienie z McDonald'sa, przy okazji co chwilę sprawdzając zawartość torby z zakupami, czy aby wszystko miałam. Zachowywałam się idiotycznie, jakby tam nie było żadnych sklepów, jakbym wyjeżdżała na Ankarktydę czy jakąś zupełnie odludnioną pustynię. Jeszcze nigdy nie byłam w Kanadzie. W sumie nie byłam nigdzie poza Nowym Jorkiem i rodzinnym miasteczkiem, które było w sumie całkiem blisko.
Westchnęłam, przeczesując palcami poplątane włosy, ostatnio robię to coraz częściej, wynik stresu?
- Dłużej się chyba nie dało. - jęknął blondyn, podchodząc do mnie z tacą pełną jedzenia. Przygryzłam wargę, czując burczenie w żołądku, byłam strasznie głodna. - Widzisz jakiś wolny stolik? - spytał po chwili, podniosłam wzrok i zaczęłam się rozglądać po zatłoczonej galerii.
Moje serce momentalnie przyspieszyło, usta uchyliły się lekko, a nogi zrobiły się jak z waty. Dosłownie zamarłam w miejcu, patrząc wciąż w jeden punkt. Kilka metrów ode mnie stał jeden z mężczyzn, którzy pilnowali mnie w tamtej piwnicy. Pamiętam jego ostre rysy, ciemne, krótkei włosy, umięśnione ramiona i chytry uśmiech, który nawet teraz malował się na jego ciemnej twarzy, kiedy patrzył prosto na mnie.
- Miley, wszystko w porządku? - Jamie poruszył moim ramieniem, kiedy nie odpowiadałam dłuższą chwilę. Wzięłam głęboki wdech, starając się uspokoić. Był tutaj, ochroni mnie, prawda?
- On... On tam stoi. - wydukałam, nie odlepiając wzroku od bruneta.
Chłopak powędrował za moim wzrokiem i natychmiast zesztywniał. Mocniej zacisnął szczękę. Szybko złapał mnie za ramię, niemal ciągnąc za sobą w przeciwnym kierunku. Moje ramie przeszywał ostry ból, na który w tej chwili nie zwracałam uwagi. Nawet głód przestał mi dokuczać, a z jedzeniem mogłam się pożegnać, widząc jak Jamie wrzuca pełną tacę do wielkiego kosza.
W przeciwieństwie do mnie oddychał równo, jego twarz była niewzruszona, jak zwykle obojętna, ale jego postawa i szybki krok zdradzały, że denerwował się.
- To nie może być przypadek, śledzili nas. - mruknął. Spojrzałam na niego, ale szybko wzróciłam wzrokiem do swoim stóp, kiedy prawie potknęłam się o wymijaną ławkę. Wszyscy patrzyli na nas, jak na jakiś kryminalistów, chyba...
- Kurwa. - syknął, widząc wielki napis na automatycznych drzwiach "AWARIA, NIECZYNNE".
Nie zatrzymując się, skręcił w prawo. Spojrzałam sobie przez ramię i omal nie pisnęłam, widząc za nami dwóch rosłych mężczyzn. Mieli skupione miny i szybkim krokiem mijali przechodniów.
- Idą za nami. - szepnęłam.
- Wiem. - odpowiedział krótko i przyspieszył jeszcze bardziej. Oddech miałam płytki, a ręce zaczynały się pocić, tak samo jak skóra pod mocnym uściskiem blondyna. - Wykręć do Justin'a. - nakazał. Niezdarnie wyciągnęłam z kieszeni iPhone'a, prawie upuszczając go na podłogę. Przejechałam szybko po kontaktach, znajdując odpowiedni numer, wcisnęłam zieloną słuchawkę i podałam urządzenie Jamie'emu. - Ja pierdole, jak zwykle nie odpiera. - syknął, po czym jeszcze raz wybrał połączenie. Wyszliśmy na zewnątrz, kierując się do samochodu. - Justin, są tutaj. - zaczął bez jakiegokolwiek powitania. - Nie wiem, jak. - nie słyszałam Justin'a. - Mam wracać do mieszkania? - syknęłam z bólu, kiedy uderzyłam biodrem o słup, który mijaliśmy, będzie siniak. - To co ja mam do cholery zrobić, huh? - warknął. - W porządku. Powiadom Clarisę, może się wyrobi. Ta, do zobaczenia. - zakończył połączenie, po czym oddał mi telefon. - Zmiana planów. - oznajmił.
__________________________
Jest nowy rozdział, tak jak obiecałam. Wyszedł krótki, ale nie chciałam Was zanudzać. Mamy w sumie więcej Jamie'ego niż Justina, ale to nic.
Dobiliście do 22, a właściwie 23 komentarzy, ale wiem, że
ktoś spamował i z jednej strony jest to bardzo miłe, bo zależy Wam na
rozdziale, ale jest to także takie oszukiwanie mnie... I chyba nigdy już nie zaproponuję takiego układu.
Zrobiłam też zwiastun do drugiej części, gdyby ktoś nie widział:
Miło byłoby, jakbyście napisali, co o nim sądzicie, bo przyznam, że namęczyłam się nieco nad jego sklejeniem z nowym programem.
To chyba na tyle, do następnego! ♥
CZYTASZ - KOMENTUJESZ (czytam)
SZANUJCIE MOJĄ PRACĘ, PROSZĘ:)
26 komentarzy:
jak zwykle cudowny, lubię jak się dużo dzieje. <3
a przez zwiastun jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.♥
Cudowne jejciu czekam na kolejny <3 A zwiastun zajebisty! <3
no fajnie, fajnie akcja się rozkręca :D
jak oglądałam zwiastun to serce zaczęło mi szybciej bić, serio! rozdział wcale nie wyszedł krótki.
końcówka jezu awsiociuwsojoic <3
czekam na kolejną ;)
czytam <3
CUDOOOOOOOOOOOOOOOOOO
Skąd ty bierzesz takie pomysły??? :)
Jesteś niesamowita uwielbiam to opowiadanie :) :3
<3 <3 <3
Udało mi sie przeczytać wszystko :D Przepraszam że nie dodałam wcześniej komentarza ale nie miałam czasu , blog zajebisty , i rozdział również bardzo podoba mi się jak piszesz to opowiadanie jest tajemnicze i właśnie to utrzymuje czytelników
Pozdrawiam Meg <3
rozdział wcale nie jest taki krótki :) fajnie jak się dużo dziej :) myślałam, że Miley z Justin'em będzie, że będzie wszystko dobrze, no ale trudno. ogólnie zwiastun jest genialny i pochwalam go bardzo, bardzo mocno :D już nie mogę się doczekać następnego. mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze :*
jakby co ja na twiterze to @gooddreamtrip i zawsze komentuje, bo pewnie nie wiesz czy coś, wiec pisze ;)
Rozdział jak zwykle bardzo
fajny a zwiastun oglądałam
kilka razy i nie mogę
się doczekać.Czuje,że będzie
zajebiście xD Duuuużoo
weny życzę !! ^^
http://ilosteverythingwhatihave.blogspot.com/ <--------------- Naprawdę genialny blog o JB, autorka świetnie pisze i często dodaje rozdiały, serdecznie zapraszam :)))
Omg nie mogę doczekać sie następnego rozdziału , mam nadzieję że wszystko będzie dobrze . Jest mi żal Miley no bo musi zostawiać Ashley ... szczerze mówiąc to nie lubię postaci Chrisa sama nie wiem dlaczego , wole Justina ;>
Jezuuu zwiastun jest zajebisty, nie mogę się doczekać następnego rozdziałuuu. W konću Miely zostawiła Chrisa, to jest cudo.
Dziś dopiero zaczęłam czytać tego bloga, on jest fantastyczny. CZekam na następny rozdział ;)
By Vilers ♥
swietny rozdzial a zwiastun mega*_* Czekam na next'a:)
Klaudia.xd
jejciu no! dawaj kolejny rozdział :33 nie mogę się doczekać akcja jest coraz lepsza! ^^
nie poinformowałaś mnie ;c [lose_hopen on tt]
Czekam na nn!Znalazłam ten blog dzisiaj,ale myślę,że na nim zostanę :* JEST ZAJE***TY!!
super opowiadanie przeczytałam wszystkie rozdziały :D rozdział jest mega zajebisty! chociaż,że jest mało Justina,ale ten Jemie jest interesujący dodaj jak najszybciej nowy rozdział bo zwariuję masz talent
informuj
tt
@angelahamerska
czekam na nastepny jest swietnie kocham to
Kocham to opowiadanie <33
Myślę, że może być na tym samym miejscu co BRONX czy też Danger . : D
Dziewczyno masz talent i mam nadzieję, że po tym opowiadaniu będziesz pisać następne . : )
W każdym rozdziale coś się dzieje i nie jest to takie ,,opowiadanie" jak większość opowiadań polskiego autorstwa, które się ciągną jak ,, flaki z olejem " . Jest to pierwsze opowiadanie polskie, które mi się bardzo podoba. :>
Od dziś jestem stałą czytelniczką : D
A no i kocham Cię za to opowiadanie . <333
Sama kiedyś pisałam z nudów opowiadanie i wiem że nie należy to do prościzny wymyślać to wszystko i zajmuje dużo czasu dla tego podziwiam Cię : ***
OMG boski ten blog czekam na dalsze rozdzialey Awwwww Jaram się heh :D
ROZDZIAŁ GENIALNY ♥
uwielbiam tego bloga ;*
czekam nn ;)
całuski ;*
zapraszam do siebie !
zaczynam nową historię i zbieram czytelników ----> borntobedifferentfromthem.blogspot.com PROSZĘ POMÓŻ MI SIĘ ROZKRĘCIĆ ! ♥
Kiedy będzie kolejny rozdział? Juz nie mogę się doczekać. Zwiastun 1 i 2 jest niesamowity. Kocham to opowiadanie, piszesz niesamowicie. ♡
Kurczę naprawdę się w to wkręciłam. Przez cały dzień to czytałam i jest to niesamowite ♥ Jakbyś miała czas wpadnij tutaj :) amnesiadreamisbeginningmemories.blogspot.com
Czytam.
Przeczytałam wszystko od początku w 3 dni jest boskie i nie mogę się doczekać reszty bo ma się rozumieć że będzie ?
Prześlij komentarz